Dulszczyzna zagości od soboty w Nowej Hucie

"Tragifarsa kołtuńska o odwiecznej i niezrozumiałej.."-reż: B.Szydłowski

Hanka, czyli niewinna Nowa Huta, Zbyszko - uosobienie artystowskiego Krakowa i Maciej Maleńczuk jako autor ballad dydaktycznych - o co w tym wszystkim chodzi dowiedzą się widzowie, którzy w sobotę na scenie teatru Łaźnia Nowa obejrzą premierę spektaklu "Moralność pani Dulskiej, czyli w poszukiwaniu zagubionego czakramu".

Słynną komedię, napisaną w 1906 roku przez Gabrielę Zapolską, w uwspółcześnionej i na dodatek nowohuckiej odsłonie postanowił zrealizować Bartosz Szydłowski, dyrektor Łaźni. Jak przyznaje reżyser - pomysł, żeby zrobić spektakl o wzajemnych relacjach Nowej Huty z pozostałą częścią Krakowa chodził mu po głowie już od dawna. Jednak jego "Moralność..." nie koncentruje się wyłącznie na tej kwestii. Sięga znacznie dalej. - Kraków i Nowa Huta służą ukonkretnieniu świata, w którym poruszają się bohaterowie sztuki. Tak naprawdę opowiadam o pułapce konformizmu i ślepocie na drugiego człowieka, która zamyka nas w kręgu własnych paranoi - wyjaśnia Szydłowski. Główną postacią, oczywiście prócz samej Dulskiej, będzie w przedstawieniu służąca Hanka. - Jej postać to metafora takiej mojej Nowej Huty. Odmiennej od innych przestrzeni i miejsc, trochę może wyidealizowanej. Ma jednak w sobie siłę, której zawsze jej zazdroszczę. Tak samo jak Hanka, która jest wielką szansą dla Zbyszka. Ona kocha i on też. Ale ona ufa swojej miłości, a Zbyszko niestety się w tym gubi. Myślę, że traci przez to bardzo wiele. Być może wszystko, co najważniejsze - mówi reżyser.

"Moralność pani Dulskiej" w ujęciu Bartosza Szydłowskiego będzie przedstawieniem o artystycznej dulszczyźnie, jaka - zdaniem reżysera - panuje pod Wawelem. - Kraków jest miastem trudnym przez swoją gęstość. Artyści, tradycja, różnego rodzaju czakramy i legendy tworzą czapę, którą w indywidualnej drodze rozwoju dosyć trudno przebić. Dulszczyzna krakowskiej cyganerii to taki szpan, gdzie rządzi plotka i powtarzana bezmyślnie opinia. Po krakowskich knajpach włóczy się wielu Zbyszków Dulskich, nieutalentowanych artystów poszukujących swojej tożsamości w modnych i akceptowanych trendach, konwencjach i stylach. Taka dulszczyzna artystyczna jest dużo gorsza od tej drobnomieszczańskiej. Tak samo ślepa na drugiego człowieka, szafuje nie tyle "moralnością", ile prawem do poszukiwania prawd absolutnych - wyjaśnia Szydłowski, którego spe- ktakl jest bogaty muzycznie.

Usłyszymy w nim m.in. ballady dydaktyczne Macieja Maleńczuka. - Będą trzy, o krakowiaczku, o kołtunie i o zapiekankach krakowskich. To takie intermedia, trochę teledyski z dowcipnym tekstem i ciekawą muzyką. Dosyć bezczelne, ale właśnie tego się spodziewałem po Maćku. Jednak nie tylko on jest autorem muzyki. Bogatą ścieżkę dźwiękową stworzył Andrzej Bonarek. Są w niej zrytmizowane skrzypienia szaf, odgłosy śmieciarki, krople, hejnały i wiele innych zaskakujących dźwięków - opowiada Szydłowski.

Dyrektor "Łaźni" nie tylko spektakl reżyseruje, ale i w nim zagra. - To dosyć umowne granie. Jestem ojcem rodziny Dulskich, bo reżyseruję ich po prostu. Muszę się przyznać, że chciałem rozbudować tę rolę zgodnie ze wskazówkami Zapolskiej, ale łączenie funkcji reżysera i aktora jest bardzo trudne. Miałem nawet chwile zniechęcenia. Ojcem mojej roli jest w dużej mierze Janusz Chabior, jeden z artystów występujących w sztuce, który wymarzył sobie scenę z tatusiem jedzącym zapiekanki. No i ja nie mogłem odmówić, chociaż się odchudzam - zdradza reżyser.

Joanna Weryńska
Polska Gazeta Krakowska
17 kwietnia 2009

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia