Dwa rodzaje nieprzyjemności

16. Międzynarodowy Festiwal Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych

Za nami kolejne spektakle prezentowane na XVI Międzynarodowym Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych. Nieprzyjemne "2084" i przyjemnie nieprzyjemna "Wassa Żeleznowa".

We wtorek i środę publiczność Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych obejrzała "2084" w reż. Michała Siegoczyńskiego, koprodukcję Teatru na Woli z Warszawy i Teatru Powszechnego z Radomia. Spektakl inspirowany "Rokiem 1984", a właściwie jedną z ostatnich scen, w której bohaterowie orwellowskiej powieści, Winston i Julia, odkrywają, że ich miłość wygasła. W "2084" Ola (Aleksandra Bednarz) i Krzysiek (Krzysztof Prałat), siedząc naprzeciwko widzów, opowiadają o swoim związku. Na ich spowiedź, niczym z Pokoju Zwierzeń, składają się relacje z pierwszego spotkania, pierwszej wizyty u rodziców i kilku innych pierwszych razów... Trzymając się za ręce, dokańczają razem zdania, a sprzeczają się tylko o to, kto rano ma robić jajecznicę. Zakochani zainspirowani wiadomością, że miłość pomiędzy ludźmi trwa nie więcej niż trzy lata, postanawiają wyznaczyć datę rozstania. Tak, żeby pożegnać się, nie będąc jeszcze sobą znudzonymi, bez przykrych wspomnień i niepotrzebnych kłótni. Ich ostateczny termin to styczeń 2084. Jednak realizacja planu okazuje się być dużo trudniejsza, niż się spodziewali. Bohaterowie "2084" ze swoją miłością nie wpasowali się w naukowe obliczenia. Czas wzajemnego znudzenia nadszedł dużo szybciej, niż się tego spodziewali, miłość przemieniła się w orwellowską autodestrukcję.

Specyficzna gra Bednarz i Prałata, stylizowana na reality show, sprawia, że widownia musi się oswoić ze sposobem bycia tej współczesnej pary. Ale z kolejnymi minutami cała widownia zaczyna odczuwać empatię dla bohaterów "2084". Ich spowiedź w pierwszej połowie spektaklu daje nadzieję widzom, że zobaczą niebanalną opowieść o zwyczajnej miłości. Niestety, historia Oli i Krzyśka okazuje się zbyt przewidywalna i oklepana. Siegoczyński zrobił kalki ze znanych love stories, gdzie jedyną przeszkodą w miłości stają się sami zakochani. Uwspółcześnił to o jego wulgaryzmy, jej miniówkę i ich sentymentalną muzykę w tle. I zadbał o tytuł, który przyciągnie widzów zaintrygowanych powieścią Orwella, a których rozczarowanie jest tym większe, że podczas "2084" zwyczajnie się nudzą.

W sobotę i niedzielę w Teatrze Powszechnym widzowie obejrzeli "Wassę Żeleznową" wg dwóch wersji dramatu Maksyma Gorkiego i filmu Gleba Panfiłowa z 1983 roku. Tekst zaadaptowała Krystyna Janda, odtwórczyni tytułowej roli. Premiera spektaklu dwa miesiące temu zainaugurowała otwarcie Och-Teatru, drugiej sceny Teatru Polonia. Reżyserem przedstawienia jest debiutujący Waldemar Raźniak.

Podczas spektaklu widownia umieszczona jest po dwóch stronach sceny, naprzeciwko siebie (taki układ wymusza scena w Och-Teatrze). W związku z tym aktorzy grają głównie profilem do widzów. Kanapa z jednej strony, naprzeciwko potężne biurko Wassy i sejf w kącie, a na środku stół.

Tragiczne postaci z dramatu Gorkiego uwypukla specyficzna gra aktorów. Nie spieszą się i ważą niemal każde słowo. Świat Żeleznowów jest miejscem, w którym wyrażanie swoich emocji jest jednoznaczne ze słabością. A nawet najsilniejsi tu giną.

Na brawa zasługują zwłaszcza młodzi aktorzy. Świetna rola Justyny Schneider, która gra niedorozwiniętą dziewczynkę Lubow, czy wyrazista rola Joanny Kulig - Natalii - starszej córki Wassy i bezczelnej siostry. Poza tym epizodyczna rola Jerzego Treli (Żeleznow) i główna Krystyny Jandy to wisienki na torcie przygotowanym przez Teatr Polonia. Bo choć za dużo w spektaklu biegania, tak wyprani z uczuć bohaterowie brutalnie i dosadnie ukazują świat z dramatu Gorkiego.

Szkoda, że podczas pierwszych 40 minut połowa widowni nie słyszała aktorów. Sytuację pozornie polepszył dosadny komentarz jednego z widzów. Ale wtedy zrobiło się tak głośno, że niemal każde tupnięcie na scenie dało się odczuć na własnym ciele. Wpadka, która nie powinna przydarzyć się profesjonalistom, a która zdecydowanie obniżyła komfort oglądania spektaklu.

We wtorek i środę o godz. 19 w Wytwórni (ul. Łąkowa 29) "Fedra" w reż. Mai Kleczewskiej z Teatru Narodowego w Warszawie. Wystąpią m.in.: Danuta Stenka, Kamilla Baar i Jan Englert.

Joanna Rybus
Gazeta Wyborcza Łódź
22 marca 2010

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia