Dwa światy Ofelii
Teatr Gestu i Ruchu - "Śmierć Ofelii" - 13. Międzynarodowe Spotkania Teatrów Tańca13. Międzynarodowe Spotkania Teatrów Tańca zapowiadają się niezwykle obiecująco. Już pierwszego dnia mieliśmy okazję zobaczyć niezwykły kunszt teatralny w wystąpieniu "Śmierć Ofelii" wykonanym przez Martę Pietruszkę. Choreografię do spektaklu artystka stworzyła przy współpracy z Olgą Marcinkiewicz. Budowaniem nastroju zajęli się scenograf M. Kotański oraz muzycy: Vivaldi, Purcell, Adams.
Kiedy widz zajmuje miejsce na sali, aktorka jest już na scenie. Niespokojnie chodzi w jedną lub drugą stronę, wzdłuż leżącej na parkiecie smugi światła. Jest jakaś niespokojna, przykuwająca uwagę. Stawia stopę za stopą i liczy. Wszystkie miejsca są już zajęte. Zapada cisza. Narasta, do tej pory prawie niezauważalny, szum nasuwający skojarzenia z odgłosami lotniska czy dworca kolejowego. Widz staje się częścią innej przestrzeni. Tylko aktorka wydaje się jakby nieobecna, a jej niespokojne ruchy ukazują narastający obłęd. Szum cichnie, ustępuje miejsca pięknej muzyce i wprowadza nas w świat szalonej Ofelii. Bohaterka zakłada na siebie spódnicę, przypominającą stroje noszone za czasów Szekspira. Dyga, tańczy, chodzi jakby była na balu.
W sposób genialny zostało ukazane przeplatanie się dwóch światów: rzeczywistego i współczesnego z nierealnym i dawnym - pokazane niejako dzięki muzyce i grze aktorki. Sytuacja Ofelii przedstawiona przez Martę Pietruszkę przypomina nieco sytuację Karusi z „Romantyczności” Mickiewicza – samotna, obłąkana dziewczyna w tłumie...
Są momenty, kiedy zdawać się może, że Ofelia opamiętuje się. Można to dostrzec dzięki wyraźnej zmianie mimiki i gestów bohaterki. Wielkie brawa dla aktorki za opanowanie ruchów z XIX-wiecznego podręcznika dla aktorów autorstwa W. Bogusławskiego, opierającego się na powszechnie znanym ówcześnie kodzie gestów. Podręcznik ów stał się inspiracją dla twórców „Śmierci Ofelii”. Nasuwa mi się myśl, że artyści posługujący się nim wtedy, wyglądali na obłąkanych, zupełnie tak samo jak nasza Ofelia.
Oświetlenie w dużej mierze przyczyniło się do zbudowania nastroju całości. Światła punktowe jeszcze wyraźniej podkreślały indywidualność bohaterki i jej obecność w centrum uwagi. Sądzę, że był to dobry pomysł również na zmniejszenie przestrzeni, która nie była w pełni ogrywana.
Nawet gdybym bardzo się starała, nie byłabym w stanie wymienić żadnych minusów tego przedstawienia. Z trudnej próby ukazania szaleństwa Ofelii, Marta Pietruszka wyszła zwycięsko. Muzyka i światło nadawały charakter, przenosiły nas z jednego świata w drugi. Do refleksji pobudzało symboliczne uśmiercenie bohaterki, nasuwające skojarzenie z dobrze znanymi trzema małpkami – nic nie widzi, nic nie słyszy, nic nie mówi. Jestem jednak pewna, że o tej Ofelii usłyszymy jeszcze nie raz. Brawo!