Dwoje na ławeczce

5. Chorzowski Teatr Ogrodowy Sztygarka

Późny wieczór. Bliżej nieokreślony park. Ona i On. Iwona Konieczkowska i Piotr Cyrwus. On dość szybko i nazbyt nachalnie próbuje wprosić się do niej na noc. Ona pragnie życiowej stabilizacji. On wciąż ją okłamuje. Ona nieustannie mu przebacza. On do samego końca nie mówi ani słowa prawdy o swoim życiu i sobie samym. Ona dąży do ubarwienia swojej szarej egzystencji. Co więcej, okazuje się, że już kiedyś się spotkali... A jedynym milczącym świadkiem tych "parkowych zalotów" jest tytułowa ławeczka

Mężczyzna z przeszłością i kobieta po przejściach: tak najprościej określić można dwoje już niemłodych ludzi, którzy niby to przypadkowo spotykają się, szukając kogoś, kto ich wysłucha, zrozumie i być może da odrobinę ciepła i bliskości. Nieważne czy na całe życie, czy tylko na jedną jedyną noc. Bo liczy się przecież tu i teraz.

„Ławeczka” to spektakl intymny, ale i niezwykle życiowy. To opowieść o ogromnej potrzebie miłości, a jednocześnie obawie przed wzięciem odpowiedzialności za drugą osobę, o potrzebie stabilizacji, która tak bardzo kłóci się z nieodpartą chęcią bycia wciąż adorowanym i uwodzonym. To opowieść o ludziach szarych, przeciętnych, z ulicy. O ludziach, którzy oszukując się i kłamiąc, równocześnie mówią coś niezwykle ważnego i prawdziwego. Gra pozorów i nieprzerwana walka płci sprowadza się do bowiem do uczucia, które uchroni przed samotnością, zjednoczy i sprawi, że świat nabierze kolorów.

Tekst Aleksandra Gelmana, mimo że powstał ponad dwadzieścia lat temu, nie stracił na autentyczności. Pełen humoru i niespodziewanych zwrotów akcji spektakl okazał się świetną propozycją na spędzenie lipcowego wieczoru. Bowiem „Ławeczka” to trafna analiza natury kobiety i mężczyzny, podana w lekkiej i przyjemnej dla oka i ucha formie. A nie od dziś przecież wiemy, że kobiety są z Wenus a mężczyźni z Marsa, prawda?

Smaczku opowiedzianej przez krakowskich aktorów historii dodały wyśpiewane przez nich utwory jednego z największych pieśniarzy rosyjskich, Włodzimierza Wysockiego, które bardziej niż zwykłe piosenki zabrzmiały jak osobiste wyznania ludzi do szpiku zmęczonych życiem. Trudno wyreżyserować samego siebie. Piotrowi Cyrwusowi udało się to bez wątpienia. I w moich oczach nie będzie już tylko ciapowatym Rysiem z „Klanu”. Na całe szczęście!

Anka Miozga
Gazeta Festiwalowa Sztajgerowy Cajtung
9 sierpnia 2011

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...