Dwór etiopskiego cesarza w podziemiach dworca

"Epitafium dla władzy" - reż. Ewa Ignaczak - Teatr Gdynia Główna

Po wyjątkowo udanym spektaklu "Wielkie ciasto" tym razem w Teatrze Gdynia Główna kolejną premierą jest "Epitafium dla władzy", w reżyserii Ewy Ignaczak, na podstawie "Cesarza" - bodaj najbardziej znanej książki Ryszarda Kapuścińskiego.

W podziemiach dworca PKP w Gdyni pojawił się nowy teatr. Schodzimy po schodach i -wkraczamy w ciekawą, zaskakującą przestrzeń. Są tu przeróżne zakamarki i zakręty, pod sufitem owinięte srebrną folią biegną rury ciepłownicze. Takie miejsce stwarza interesujące możliwości inscenizacyjne, już choćby dzięki temu, że nie ma klasycznej widowni, a scenę można zbudować właściwie wszędzie.

"Cesarz" opisuje dwór ostatniego cesarza Etiopii Hajle Sellasje. Kapuściński przedstawił w książce świat władzy absolutystycznej, gdzie walkę o przychylność cesarza staczają coraz to nowe koterie. Po wydaniu książki polscy czytelnicy myśleli: "To przecież o nas, o naszej sytuacji". I zgodnie uznali, że te znakomite reportaże opisują nie tyle Etiopię, ile "dwór" ówczesnego I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka. Choć sam Kapuściński zaprzeczał: "Mnie chodziło o to, żeby to była książka o mechanizmach władzy dyktatorskiej" - deklarował.

Podobne skojarzenia mamy oglądając gdyński spektakl. Okazuje się, że "Cesarz" to wciąż aktualna opowieść o tym, jak udział we władzy deprawuje i jakie rządzą tu prawa. Cesarskich dworzan ciekawie grają: Piotr Srebrowski, Wojciech Jaworski i Łukasz Dobrowolski. A nie jest to łatwe zadanie aktorskie. Widownia z trzech stron otacza scenę. Nie ma bezpiecznej rampy, oddzielającej aktora od widza, grają oni blisko, na wyciągnięcie ręki. W takiej bliskości widać i słychać każdy fałsz, każdą nieprawdę postaci.

Spektakl zaczyna się od poszukiwania Lulu, małego pieska rasy japońskiej, który należał do cesarza Etiopii. Aktorzy rozmawiają z widzami, ostrzegają, żeby się nie ruszać, nawet kiedy piesek nasika nam na buty. Jednak Lulu się nie pojawia, tak jak i cesarz. Jedynym elementem dekoracji jest pusty tron.

Może trochę w tym spektaklu za dużo krzyku, a efekt nadużywany irytuje. Czasem zalewa nas potok słów. Momentami zbyt statyczne to przedstawienie, ale mimo pewnych zastrzeżeń uważam, że naprawdę udane.

Tekst Kapuścińskiego wielokrotnie wystawiany był w teatrze, po raz pierwszy w 1987 roku przez Royal Court Theatre w Londynie. Potem sięgały po niego różne sceny w Polsce i na świecie. W Maroku zabroniono go drukować. Warto wybrać się do Teatru Gdynia Główna, aby przekonać się, czy rzeczywiście tekst wciąż jest aktualny, czym bulwersuje - i aby zobaczyć nowe miejsce na mapie teatralnej Trójmiasta. Sądzę, że takiej sceny Gdynia potrzebowała. Z ciekawością czekam na kolejną premierę.

Grażyna Antoniewicz
POLSKA Dziennik Bałtycki
12 marca 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia