Dyktatorka o męskim obliczu

"Eva Peron" - reż. Kuba Kowalski - Teatr Wybrzeże w Gdańsku

Argentyna to ciekawy kraj. Polakom kojarzy się głównie z Maradoną, jego mitem, kultem i wybaczaniem mu przez naród i FIFA wszelkich wpadek, oczywiście nieświadomych. Potem jest różnie. Ten południowoamerykański kraj może kojarzyć się ze srebrem (łacińskie argentum) gromadzonym przez Indian, których szanowni Hiszpanie i Brytyjczycy grabili i pacyfikowali. Argentyńskie są także telenowele, tango, spór o Falklandy, Patagonia i Buenos Aires

Dzięki autorowi "Evy Peron" Copiemu ( właściwie Raul Damonte Batana; choć oczywiście nie tylko dzięki niemu, także przez filmową wersję "Evity" Alana Parkera na podstawie musicalu Andrew Lloyda Webera z niezapomnianą piosenką "Don\'t cry for me Argentina" ) do tego rodzajowego, ogołoconego obrazu, dorzucić możemy peronistów i ich zagorzałych antagonistów. Copi, którego rodzina zmuszona była opuścić ojczyznę, wyznawał żywą niechęć do zwolenników Perona. Unikając niezrozumienia, stworzył uniwersalny dramat o kuluarowych mechanizmach i zależnościach władzy, zasadzającej swój byt na micie dyktatora i relatywizmie. Zrezygnował ze szczegółów historycznych na rzecz ponadczasowego przesłania o naturze ludzkiej.

Bohaterką dramatu Copi uczynił drugą żonę prezydenta ( 1946-1955) Argentyny Juana Perona - Maríę Evę Duarte de Peron, znaną światu jako Evitę ( zmarła w wieku 33 lat). Postanowił odbrązowić namaszczoną ikonę narodu, pochodzącą z ludu prostego i biednego, polukrowaną i skomercjalizowaną. Nie dowiemy się, jakie partie i organizacje założyła Evita (kobiecą frakcję Partii Justycjalistycznej i Fundację Evy Perón ), ani co mówiła w radiowych cotygodniowych przemówieniach (nawołując biedotę do narodowego powstania ), ale zostanie nam podana wiedza z zakresu mody, urody, uzależnień i słabości ludzi u steru. Poznamy również śmiertelne skutki peronowych ( choć lepiej byłoby powiedzieć perońskich) public relations.

W dramacie została zachowana zasada trzech jedności: czasu, miejsca i akcji. Wszelkie działania sceniczne zmierzają do przełomowego, zaplanowanego morderstwa dokonanego na pielęgniarce, by kompletnie zaskoczyć i rozśmieszyć widzów w finalnym rozwiązaniu akcji. Cały spektakl konsekwentnie zmierza do nieoczekiwanego performensu, wyjątkowo dobrze wpisanego w patos przemówienia Perona nad "politycznym ciałem" Elity (tak udane zakończenie podnosi rangę całego przedstawienia). Kuba Kowalski pokazał, jak świetnie wieloznaczność tekstu można wykorzystać do tego, aby w teatrze przekraczać granice i wprowadzić widza w deziluzję.

Evitę (Łukasz Konopka) poznajemy w jej kolejnym przełomowym momencie życia - szykowania się do odejścia ze świata. Czeka w zamknięciu - w pałacu prezydenckim, wraz z nią są również: matka (Dorota Kolak), maż (Krzysztof Gordon), Ibiza (Maciej Konopiński), pielęgniarka (Wanda Skorny) i Carlos (Marcin Krzyżanowski). Wszyscy poddani zostają presji czasu, ale każdy błądzi myślami gdzie indziej. Matka chce zdobyć szyfry do sejfów córki i uciec do Europy, Peron znudzony polityką izoluje się w milczeniu, Ibiza, strażnik mitu władzy zabiega o poprawność dyktatury, faszerując się dragami, pielęgniarka czeka na miłe słowo, a Evita steruje nimi wszystkim. Wpływa na poziom emocji i bieg wydarzeń. Posiłkuje się komedianctwem, straszeniem, podważaniem kompetencji i miłości kogokolwiek do czegokolwiek, deprecjonuje wartości, powołując się na własną nieomylność. Jest w Evicie coś strasznego - zamiłowanie do usuwania przeszkód, skrajne wyrachowanie i przypisanie sobie roli demiurga. Została wręcz stworzona do budowania i utrwalania własnego mitu. Okazała się propagandowym i argentyńskim sukcesem.

Krzywe zwierciadła zamykające przestrzeń sceny nadają postaciom karykaturalne oblicze. Łukasz Konopka nie stara się być przesadnie kobiecy czy ekscentryczny ( a tym samym nie wprowadza problemu odmienności seksualnej), ponieważ wydobywa męskie oblicze Evity, bezwzględnie i cynicznie zmierzającej do zamknięcia jednego mitu i zapoczątkowania nowego. Konopka konsekwentnie prowadzi rolę, biegając w transparentnych butach na obcasach i kolorowym peniuarze. Najwięcej uwagi przyciąga Dorota Kolak, ponieważ pokazuje różne oblicza i stany skupienia. Gra kobietę rozhisteryzowaną i chaotyczną, ale także troskliwą, cyniczną i pozbawioną złudzeń matkę, ściągniętą podstępem przez Evitę. Pragnie wyrwać się z opresji, w jakiej się znalazła przez łagodną perswazję, konfabulację i mitologizowanie przyszłości. Szuka bezskutecznie sprzymierzeńców. Kolak zachwyca warsztatem i energią sceniczną. Szkoda, że pod koniec spektaklu tak mało ma do powiedzenia i zagrania. Ciekawą rolę stworzył również Maciej Konopiński. Posiłkuje się grubą kreską tworząc obraz zausznika pary prezydenckiej. Spadkobierca rewolucyjnych i faszyzujących idei pokoleń, nie cofa się przed przemocą. Wanda Skorny gra poprawnie spolegliwą pielęgniarkę, która przez moment zachłystuje się splendorem świata, płacąc za to najwyższą cenę. Urokliwy jest przez cały spektakl akordeonista "Carlos" Krzyżanowski.

"Eva Peron" Kowalskiego wystawiona w czasie przedwczesnych wyborów prezydenckich i tym samym sięgania po niedemokratyczne i cyniczne środki wyrazu w PR-wych pomysłach, nabiera polskiego kolorytu, tyleż politycznego, co socjologicznego. Władza musi opierać się na mitach, których podstawy sięgają do idei czy wartości, ale wykonanie zasadza się wyłącznie na potrzebie odniesienia sukcesu. Ofiary? Są wliczone w rachunek. Szaleństwo? To tylko nie nazwane stany umysłu pochłoniętego walką o przetrwanie. Wystawienie pomnika okazuje się ważniejsze niż prawda, a przede wszystkim niż sam człowiek.

Katarzyna Wysocka
Gazeta Świetojanska1
27 maja 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...