Dyrektor Teatru Nowego Janusz Michaluk odwołany
decyzję podjęto po przeprowadzeniu w teatrze audytu- Rozpoczęliśmy procedurę odwołania Janusza Michaluka, dyrektora naczelnego Teatru Nowego im. Kazimierza Dejmka - poinformowała na konferencji prasowej wiceprezydent miasta Wiesława Zewald
- Decyzję podjęto po przeprowadzeniu w teatrze audytu i zapoznaniu się z wynikającymi z niego zaleceniami - poinformowała wiceprezydent. - Nie ma zarzutów karno-prokuratorskich, jednak wnioski audytorów pozwalają stwierdzić, że wyniki ekonomiczne teatru są niezadowalające. Długo zastanawialiśmy się i analizowaliśmy pracę dyrektora. Uznaliśmy, że formuła współpracy z dyrektorem Januszem Michalukiem została wyczerpana. Dyrektor został już o naszej decyzji poinformowany - mówi Zewald.
Pismo w sprawie odwołania zostało wysłane do ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego, który na wydanie opinii ma dwa tygodnie, i do związków zawodowych - mają pięć dni. Dopiero po upływie tych terminów będzie można wręczyć Januszowi Michalukowi wymówienie.
Dyrektor Michaluk nie chce komentować decyzji władz miasta. - Przyjdzie na to czas. Na razie jestem dyrektorem i pracuję - ucina.
Nowy dyrektor naczelny zostanie powołany na początku maja. Będzie wyłoniony w konkursie albo zostaną mu powierzone obowiązki. - Rozmawiamy z wieloma kandydatami, a najlepszego wybierzemy po zasięgnięciu opinii ministra i związków zawodowych - zapowiedziała wiceprezydent Zewald. - Chcemy, by Teatr Nowy był takim teatrem, jak za czasów Kazimierza Dejmka i żeby był prowadzony w sposób opłacalny ekonomicznie. Pan Janusz Michaluk rachunkiem ekonomicznym się nie rządził - podsumowała Zewald.
Najpoważniejszym kandydatem do zastąpienia Michaluka jest Zbigniew Brzoza, zwolniony w ubiegłym roku z funkcji dyrektora artystycznego w wyniku referendum, zbojkotowanego przez większość aktorów Nowego. Platforma Obywatelska i Lewica, wówczas w opozycji do Jerzego Kropiwnickiego, głośno protestowały. A po objęciu władzy chcą, żeby Brzoza wrócił do Teatru.
Gdyby Brzoza wrócił, musiałby dogadać się ze swoją następczynią, Mirosławą Marcheluk, powołaną przez Kropiwnickiego na pięć lat. To nie jedyny problem. Trafiłby też do teatru, w którym sprzyjający mu ludzie są w mniejszości. Ale z drugiej strony, gdyby nie zdecydował się przyjąć stanowiska dyrektora naczelnego, artyści, którzy z determinacją go popierali, mogliby uznać to za swoistą dezercję.