Dyskretny urok absurdu

"Anioł zagłady" - reż: Maciej Masztalski - Teatr Ad Spectatores

Maciej Masztalski wraz z Grupą Ad Spectatores od lat przyzwyczaja widzów do specyficznego, ocierającego się o granice nonsensu poczucia humoru. W najnowszej produkcji teatru - "Aniele zagłady" - artyści te granice przekraczają

Zbiór epizodów, które tworzą spektakl, jest co prawda inspirowany filmami Luisa Bunuela, ale można mówić raczej o dyskretnych odniesieniach niż przeniesieniu na scenę fragmentów scenariuszy. W przedstawieniu pojawiają się aluzje do "Widma wolności", "Dyskretnego uroku burżuazji" czy tytułowego "Anioła zagłady", jednak ostatecznie jest to spektakl jak najbardziej wpisujący się w komediowo-surrealistyczną linię Ad Spectatores.

Niełatwo streścić skomplikowaną fabułę przedstawienia. Na początku poznajemy małżeństwo w strojach z lat 30. poprzedniego wieku. Kelner, który ich obsługuje, jest kochankiem obojga, ale w trakcie kolacji, i to bez wyraźnej przyczyny, zabija swojego pana. Po chwili bohaterowie przeistaczają się w aktorów podrzędnego teatru, nawiedzonych przez ducha żołnierza. Pojawiają się konie, które zajeżdżają pod dworek państwa (być może tych z pierwszej sceny?), jednak ich goście z różnych przyczyn nie mogą się do niego dostać. Jedna z postaci szuka swojego brata, mimo że on już się odnalazł. Zaskakujące są także wątki współczesne: aktorzy zaglądają do kurtek widzów w poszukiwaniu papierosów, błąka się pomiędzy nimi techniczny z wiertarką.

Wszystko to odbywa się w symbolicznej scenografii. Masztalski prowadzi z widzem swoistą grę, sugerując, że wszystko, co dzieje się na scenie, jest teatrem w teatrze. Nie zdradza jednak, w którym miejscu on się zaczyna, a gdzie kończy. Postaci mają tu absolutnie otwartą tożsamość - chyba absolutnie nikogo nie zdziwiłoby, gdyby kamerdyner w stroju z początku XX wieku, który po chwili okazuje się jedynie aktorem go grającym, nagle wyjął z kieszeni rewolwer i ujawnił się jako kowboj z czasów gorączki złota.

"Anioł zagłady" to z założenia spektakl o niczym. Nie krytykuje rzeczywistości, nie obala mitów, a nawet nie dekonstruuje dzieł Bunuela. W tym braku znaczeniowych zobowiązań tkwi jego siła - to zbiór świetnie napisanych i zagranych scen, które poza nieprzewidywalnością łączy niewiele. Masztalski z minuty na minutę miesza światy, które przed nami odsłonił, przenosi bohaterów w inne rzeczywistości, skreczuje i sampluje wątki. Reżyser momentami pozwala nam myśleć, że już pojęliśmy sceniczną intrygę, odchodzi na chwilę od poetyki purnonsensu, by niespodziewanie do niej powrócić i wywrócić cały porządek do góry nogami.

Zdecydowanie najmocniejszym aktorskim ogniwem w niezłym zespole Ad Spectatores jest Bartłomiej Firlet. Magnetyzuje jako sadystyczny kelner, chwilę później zręcznie wślizguje się w skórę bezrobotnego artysty. Ciekawie wypada także Paweł Kutny w roli męża jedzącego posiłek z arszenikiem.

Artystom Ad Spectatores po raz kolejny udało się stworzyć spektakl rozrywkowy, w który tym razem wpletli wątki zaczerpnięte z kultowych dzieł hiszpańskiego klasyka. Jednak nie trzeba znać filmów Bunuela, żeby na "Aniele..." śmiać się do łez.

** Spektakl "Anioł zagłady" Maciej Masztalski, reżyseria: Maciej Masztalski, scenografia: Ewa Beata Wodecka, premiera 15 stycznia w teatrze Ad Spectatores (Scena Kameralna na Dworcu Głównym PKP)

Katarzyna Kamińska
Gazeta Wyborcza Wrocław
11 lutego 2010

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...