Dyskretny urok arystokracji

wystawa lalek w Teatrze Andersena w Lublinie

Ze sceny może i wszystkich detali nie widać. Ale za to pan Bóg widzi. Zaraz, kto taki? Pan Bóg od lalek!

Dlatego muszą mieć rzęsy, brwi, paznokcie i każdy potrzebny detal garderoby. Bywa, że ubierają się w jedwabie, noszą skórzane buty i rękawiczki, a z głowy spływają im prawdziwe, ludzkie włosy. W magazynach teatru leżą ich prawdziwe zastępy. Dwieście lalek z całej Polski trafiło na wystawę do Teatru Andersena.

Wszystkie są na emeryturze. Lalek, które występują, z reguły się nie wypożycza.- Niech by się chociaż jedna zgubiła, to by dopiero było - łapie się za głowę Arkadiusz Klucznik, dyrektor Teatru Andersena.

W rogu sali stoją dwie dostojne damy o wysokości połowy człowieka. Włosy mają ułożone zgodnie z dworską modą, a ich biodra okala panier - rodzaj rozkloszowanego stelaża pod suknię. Spod cienkiego materiału prześwitują nogi. Bohaterki "Urodzin infantki" (projektu Joanny Braun dla warszawskiego Teatru Lalka) sąsiadują z drewnianą plejadą ze "Spowiedzi w drewnie". Ta przyjechała z Rabki. Precyzyjne figurki wyrzeźbił zgodnie z wymogami tradycyjnego rzemiosła, wedle projektu Jadwigi Mydlarskiej-Kowal, Piotr Piotrowski. Zajęło mu to około dwóch lat.

Duch polskiego folkloru otacza także soczyście kolorowe lalki Adama Kiliana. Scenograf słynie z inspiracji sztuką ludową i tego, że jak nikt inny potrafi wymieszać humor, groteskę i tragedię. Z kolei Maria Balcerek jest znana ze skrupulatności. Przed nią drżą pracownie, w których powstają lalki. Każda sztuka odzieży, bucik, czy kapelusik mają być najwyższej jakości, nie ma mowy o tańszych zamiennikach. Mali bohaterowie "Byczka Fernando" łódzkiego Teatru Arlekin mogliby pójść prosto na pokaz haute couture.

I tak dalej, i tak dalej. Oszałamiający ogrom lalek (m.in. Mikołaja Maleszy, Evy Farkasovej, Stasysa Eidrigeviciusa czy Wiesława Jurkowskiego) to sycylijki, jawajki, lalki bunraku, kukiełki czy pacynki. Najstarsze pochodzą z lat sześćdziesiątych. Najczęściej powstają w technice papier-mâché (dosłownie: przeżuty papier). Na twarzach lalek z "Burzliwego życia Lejzorka Rojtszwanca" intrygujący efekt tworzą widoczne litery.

- Myślę, że udało się pokazać pewien przekrój - mówi Arkadiusz Klucznik. - Są lalki ze spektakli dla dzieci i dorosłych, repertuaru klasycznego i bardzo awangardowych realizacji.

Wystawa trafiła do Teatru Andersena w związku z 50-leciem polskiego oddziału światowego stowarzyszenia lalkarzy UNIMA. Była wcześniej pokazywana w Łodzi. Dla grup zorganizowanych (co najmniej 10 osób) przewidziano oprowadzanie. O narodzinach lalki w teatralnej pracowni opowie pan Marian Mika, plastyk, który je robi od wielu lat. Bilety 3-5 zł.

Sylwia Hejno
Polska Kurier Lubelski
11 lipca 2011

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia

Dziadek do orzechów (P...
Rudolf Nuriejew
Zobacz arcydzieło baletu z Paryskiej ...