Dziady 2020 – noc druga

"Dziady. Noc Druga" - reż. Piotr Tomaszuk - Teatr Wierszalin w Supraślu

Każde nieprzypadkowe, fighterskie wznowienie „Dziadów" powinno być u nas wydarzeniem.

W moim przekonaniu takim wydarzeniem jest telewizyjna realizacja niedawnej premiery w reżyserii Piotra Tomaszuka. Niezwykle mądrze, bez nadmiernego pietyzmu, ale i z szacunkiem dla autora (da się to pogodzić!) przyswoił on arcydramat na potrzeby niewielkiej scenki teatru Wierszalin. Tnąc śmiało, nie bojąc się skreślania postaci ani radykalnych decyzji interpretacyjnych, zmieścił ten rozległy, wieloosobowy, rozwichrzony tekst w dwóch dobitnych półtoragodzinnych „Nocach". Tajemnicą jego reżyserskiego ołówka pozostanie sposób, w jaki udało mu się ocalić przy tym dwie, najważniejsze, przeszywające to dzieło osie znaczeń. Bardzo możliwe, że to właśnie one decydują o unikalności „Dziadów". O czym mowa? O oparciu przez Mickiewicza wszystkich sensów arcydramatu na opozycjach, na przemieszczaniu się między biegunami wartości tego, co stare, odziedziczone po przodkach a wizjami możliwej przyszłości. A także między wspólnotowością, monumentalnym, sakralnym teatrem polskości a intymnym wymiarem dramatu jednostki.

Rzecz cała rozgrywa się w nasyconym własnymi znaczeniami wnętrzu, wyłaniającym się z półmroku. To kaplica, gdzie przed chwilą odbywały się gusła, która zaraz zmieni się w celę Konrada, w przedziwny sposób nadal pozostając kaplicą. Od wywoływania duchów i upiorów, od słynnego „Ciemno wszędzie, głucho wszędzie" - potraktowanego z całą powagą - rozpoczyna się nie tylko „Noc Pierwsza" „Dziadów" Tomaszuka, oparta głównie na częściach II i IV (o której pisałem w numerze świątecznym), lecz także „Noc Druga", czyli adaptacja części III.

W „Nocy Pierwszej" grany przez Tomaszuka Guślarz był kimś więcej niż czuwającym nad przebiegiem rytuału -powoływał, a potem odsyłał w niebyt wszystkie pojawiające się na scenie postaci. W „Nocy Drugiej" taką nadświadomością zostaje obdarzony Gustaw-Konrad. To on uruchamia spektakl, wyznacza ramy wszystkich zdarzeń. Przejmuje od Guślarza sakramentalne „Ciemno wszędzie..." odczytuje autorską dedykację III części, dla „ofiar narodowej sprawy", wyskrobaną na ścianie swojej celi, rozkłada rekwizyty, lokalizuje miejsce akcji. Przywołuje kolejno uwięzionych, jakby przypominając sobie, a może wyobrażając bieg zdarzeń. W ten sposób „męczeństwo narodowej sprawy" przywołane jest z wewnętrznego, imaginaryjnego świata, od jednego z „nas", w dodatku okazuje się, że wcale nie będzie on wykreowany na poetę, geniusza, na jednostkę wybitną. Jest to Konrad najwyraźniej niewysłuchany. Bezradnie woła do współwięźniów rozbiegających się w popłochu, w lęku przed strażnikami: „Stójcie... Pieśń skończę... skończę...". Tuż przed wejściem w wizje Wielkiej Improwizacji - inaczej niż w dramacie - nie słabnie, nie traci świadomości. Siada, przytulając się do więziennej ściany, skulony owija się więzienną derką. Wtedy ma prawo powiedzieć owe, inicjujące Wielką Improwizację: „samotność - cóż po ludziach, czym śpiewak dla ludzi?", i wtedy te słowa coś znaczą. Rafał Gąsowski w zwielokrotnionej roli Gustawa/Konrada/ Księdza Piotra, dźwigającej główny ciężar spektaklu, zrobił rzecz wielką. Pomimo nieomijalnego patosu, zakutego w języku przekazującego świadomość epoki, dał nam postać ludzką, dość zwyczajną, słaniającą się pod ciężarem człowieczego przeanielenia i zbydlęcenia oraz pod naporem wielkich idei. „Mam tych skrzydeł dwoje / Wystarczą: - od zachodu na wschód je rozszerzę, / Lewym o przeszłość, prawym o przyszłość uderzę" - powiada Konrad, ale jego skrzydłami są trzymane w szeroko rozłożonych rękach dwa łańcuchy... Bo „wokół tylko ludzie nieskazitelni / Marni, ale nieśmiertelni", jest z tym wszystkim przeraźliwie sam, otoczony duchami, duszeczkami czyśćcowymi, majakami i ideami. Salon warszawski i mieszkanie Nowosilcowa również są scenami z majaczeń i ze wspomnień, tak jak mesjański monolog Księdza Piotra, z owym słynnym „40 i 4" - jakby zacytowany czy zrelacjonowany.

Noce z „Dziadami" Piotra Tomaszuka nie są z pewnością wizją Mickiewicza opartą na testamencie Marii Janion, na „szczerej nienawiści do naszego mesjanizmu". Nie jest to także Mickiewicz zinfantylizowany ani Mickiewicz zbanalizowany, przetłumaczony na kody kultury popularnej, jaki więc? Ten najważniejszy tekst sceniczny napisany w polskim języku brzmi gorzko, ale nie szyderczo. Są to bowiem właśnie gorzkie, ale nie szydercze „Dziady" grane w roku 2020.

Grzegorz Kondrasiuk
Do Rzeczy
21 stycznia 2021
Portrety
Piotr Tomaszuk

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...