„Dziady" były dla mnie jak słuchanie Nirvany

rozmowa z Radosławem Rychcikiem

Już w liceum przeżywałem tę lekturę, czytałem ją na głos, nawet uczyłem się Wielkiej Improwizacji na pamięć. Pamiętam, że byłyto przeżycia bliskie przeżyciom egzystencjalnym. W III klasie liceum jest się bardziej smutnym niż zwykle. ,,Dziady" były dla mnie jak słuchanie Nirvany. Od początku były ważne i cieszę się, że gest powrotu do nich jest kwestią łatwą. - mówi o swojej najnowszej realizacji w Teatrze Nowym w Poznaniu - "Dziadach" Radosław Rychcik.

Z Radosławem Rychcikiem, reżyserem teatralnym, którego „Dziady" wystawiane są właśnie w Teatrze Nowym w Poznaniu rozmawia Agata Łukaszewicz.

Agata Łukaszewicz: Skąd potrzeba sięgnięcia (po raz pierwszy w pana pracy) po dramat romantyczny i dlaczego właśnie Mickiewicz?

Radosław Rychcik:Był to gest spontaniczny. Pomyślałem sobie, że aby być rzeczywiście bezczelnym w Polsce, trzeba zrobić ,,Dziady".

Czy są to ,,EtnoDziady"?

 A co to znaczy „etno"?

Statyści z różnych krajów, kultur...

Cieszyłoby mnie, gdyby były to ,,EtnoDziady". Antropologia, jak wiemy, to rzecz wymyślona przez białych.

Na ile jest to realizacja wierna tekstowi?

Można przeprowadzić oś fabularną wiążącą te cztery części w przedstawieniu, które ma trwać trzy godziny. Myślę, że znajdziemy w przedstawieniu wątki, które interesują i które możemy znać wszyscy.

Czy ,,Dziady" to łatwa materia?Czyjednak zestarzały się nieco?

Bardzo chcemy udowodnić, że się nie zestarzały. Jest to rodzaj opowieści o języku, o głosie. Chcemy zwrócić uwagę, że tutaj forma jest przekazem.

A jakiego widza projektują ,,Dziady" dzisiaj?

,,Dziady" projektują prawdopodobnie zawsze polskiego widza, natomiast dla nas ważne było uczynienie z ,,Dziadów" także opowieści o innych, która opowiada historię również niepolską, albo potencjalnie może opowiadać niepolską historię, na przykład niewolników – Afroamerykanów. Nasza teza jest wyraźna - chcemy mówić o rasizmie. To pomysł dosyć abstrakcyjny, bardzo daleki od tradycyjnych oczekiwań wobec ,,Dziadów". Wydaje mi się, że ten pomysł genialnie sprawdzasię, dlatego że zajmujemy się tym problemem, używając ,,Dziadów", a nie zajmujemy się ,,Dziadami" samymi w sobie.

To będą ,,Dziady" wysoce abstrakcyjne, poświęcone zupełnie niepolskiemu problemowi. Jest to wycelowane w widzów polskich po to, żeby przypomnieli sobie o tym, że pochodzą z rasy niewolniczej. Dość zabawna i przewrotna wydaje mi się myśl, że możemy powiedzieć o sobie, iż pochodzimy z Indian.

 Jaki jest Pana osobisty stosunek do ,,Dziadów"?

Już w liceum przeżywałem tę lekturę, czytałem ją na głos, nawet uczyłem się Wielkiej Improwizacji na pamięć. Pamiętam, że byłyto przeżycia bliskie przeżyciom egzystencjalnym. W III klasie liceum jest się bardziej smutnym niż zwykle. ,,Dziady" były dla mnie jak słuchanie Nirvany. Od początku były ważne i cieszę się, że gest powrotu do nich jest kwestią łatwą.

W jakim sensie kwestią łatwą? 

Wydaje mi się, że znalazłem w nich nową opowieść. Poza tym jestem zachwycony nagłówki naszego przedstawienia w stylu: ,,Mickiewicz, Lennon, Marilyn Monroe i Jokerw ,,Dziadach" w Teatrze Nowym". To jest genialne.

Skąd pomysł amerykańskiego kontekstu dla ,,Dziadów"?

Jak powiedziałem: forma jest przekazem. Uważamy, ze teatr jest miejscem, w który przy pomocy iluzji, za pomocą sztuki magicznej możemy powoływać rodzaj kontaktu z tymi, których tu nie ma. Teatr jest pudełkiem, wielką trumną z postaciami, przechowującą pamięć poprzednich aktorów. Wydało mi się to laickie i ateistyczne - uwierzyć w teatr jako w sztukę, teatr jako medium, które posługuje się pewnymi środkami budowania wpływu na widza, budowania wzruszeń czy przeżyć, które pozwalają nam odkryć ten kontakt z głosami przeszłości.

,Dziady" – rupieciarnia?

Na pewno nie rupieciarnia, ale przestrzeń liceum. W zasadzie głównym elementem scenograficznym jest boisko do koszykówki, sala gimnastyczna – to ten trop nas prowadzi. Jestpowrotem do szkoły, do high school, też do pewnego poziomu rozedrgania i do czasów, kiedy wszyscy czytamy ,,Dziady".

Na ile silna jest w panu motywacja filologiczna a na ile antropologiczno – etnologiczna?

Etnologicznej, antropologicznej nie mam żadnej. Wszystkie decyzje są polityczne. Jeśli chodzi o motywację filologiczną, to kiedyś bardzo pragnąłem być poetą, jednak absolutnie to porzuciłem. Miałem czujność na słowo, oczywiście zaczęło się od fascynacji literaturą. Mickiewicz,szczególnie w ,,Dziadach",  jest poetą, który zajmuje się w zasadzie samym sobą, samą formą i głosem. Myślę, że Mickiewiczowi chodzi o to, żeby go na nowo usłyszeć. Jeśli się uda widzów zatrzymać przez trzy godziny na słuchaniu Mickiewicza i będą szli naszym śladem, usłyszą go, to jest ta wygrana językowa - jeśli języ,k jak dobry jazz będzie zachwycający.

Jaką estetykę przyjął pan w tej realizacji?

Można powiedzieć, że już od pewnego czasu eksploruję rodzaj fascynacji kulturą amerykańską, traktowaną w sensie dosłownym. Lubię ten kostium, lubię opowiadać o Ameryce, bo wydaje mi się, to przewrotne, dlaczego na przykład pozwalamy sobie na różne wizje szekspirowskie, w rozmaitych stylach, gatunkach i konwencjach? Dlaczego więc nie epatować tą konwencją, którą tak lubimy, z którą dorastaliśmy? Konwencja amerykańskich przedmieść, amerykańskich liceów... Dorastałem w latach dziewięćdziesiątych, moja rodzina prowadziła wypożyczalnię kaset video (,,Videomania"). Dorastałem z tymi wszystkimi rzeczami, jakie przyjmowałem oglądając te amerykańskiefilmy, z telewizją, która zaczęła być wolna, kiedy miałem dziesięć lat. Z tymi mediami, które dopiero się pojawiały. Teraz wydaje mi się, że rzeczywiście tamten okres był ważny, był o mnie. Dla mnie nie ma żadnego podziału między sztuką wysoką a popkulturą. Polacy są jednym z ostatnich narodów, którzy używają słowa popkultura.

Jak ostatni Mohikanie.

Dokładnie, bo tak bardzo dobrze wiedzą co to jest to inne niż popkultura.

Jakiego widza chciałby zobaczyć pan na tym spektaklu? Młodego, zbuntowanego wobec ,,Dziadów"? A może takiego, który ,,Dziadów" nie czytał?

Oczywiście zawsze fajnie, jeśli przychodzi ktoś ze znajomością dzieła, szczególnie ,,Dziadów". Takich osób jest praktycznie niewiele, ale to zawsze fajnie jak ktoś zna ,,Dziady" i potrafi docenić geniusz adaptacyjny autora.

Czym pan nas zaskoczy w swojej adaptacji „Dziadów"?

Wszystkim. Od interpretacji postaci, poprzez świat sceniczny, miejsce akcji, rekwizyty. Zaskakujące jest, że są to ,,Dziady" o rasizmie, zagrają w nich czarni, jest tam teżMarilyn Monroe, a właściwie dwie Marilyn Monroe, Joker z „Mrocznego rycerza" w interpretacjiHeathaLedgera, który jest Guślarzem, Ku Klux Klan. Wiele elementów, których wcześniej nie można było sobie wyobrazić. Jestem ciekaw jakie będą reakcje dlatego, że paradoksalnie słyszy się lepiej Mickiewicza w tych postaciach, w tym kostiumie.

Mimo że jest „Dziady"napisane zostały wierszem?

Tak.

I to pomaga?

Dokładnie tak. Wyobraź sobie, że patrzysz na Jokera, czy na MarilynMonroe, aoni mówi ci Mickiewiczem. Marilyn Monroe i Jokera znamy. Pewnie ich lubimy, albo mamy jakiś określony stosunek, ale już są dla nas ważni. Wtedy zaczynamy słuchać. Aktorzy świetnie go mówią.

Muzyka w tym przedstawieniu jest równie ważna?

Bardzo ważna. Muzyczności w ,,Dziadach" nie pojmuję jako pseudoetnologiczno-ekperymentalnej, jako tanecznych poszukiwań rytmów pogańskich, wracania do praźródeł i grzebania w tym wszystkim. To nie tylko o taką muzyczność w Mickiewiczu może chodzić. A skoro zajmujemy się czarnymi i do tego niewolnikami, to mają oni muzykę pól bawełnianych, na których pracowało się całe dnie i w rytmie śpiewało się pieśni i marzenia. Te pieśni są najważniejsze. Ta pieśń, którą śpiewa zniewolony naród jest pieśnią poety. Stąd pozwoliliśmy sobie w dedykacji, którą sam Mickiewicz umieścił w trzeciej części ,,Dziadów": spółuczniom, spółwięźniom, spółwygnańcom [...],dopisać nazwiska ludzi, których zastrzelono, a którzy byli ważni dlacałego świata; J.F.K., Malcolm X, John Lennon, Martin Luter King. Ich wszystkich łączy jedno: byli niesamowitymi mówcami. I poprzez język, to jak nauczyli się mówić do ludzi, zmieniali ten świat. I oczywiście łączy ich tragiczna cecha - wszystkich trzeba było zastrzelić.

DT: Jak w spektaklu traktowani są statyści?

Pytasz o nadużycia.

Tak.

Obawiałem się tego, ale spotkałem fantastycznych ludzi, chyba od początku sobie zaufaliśmy. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie na próbie. Od razu musieliśmy ustalić, że należy zagrać dokładnie to wszystko, co jest nadużyciem. Oni są w swoich rolach i odkryciem jest to, że Polacy w ogóle nie wiedzą, że tak zwana uprzejmość, polityczna poprawność wobec choćby czarnych, jest przez nich samych uważana za upokorzenie. Dlatego, że w tym tkwi hipokryzja. W zasadzie o to w spektaklu chodzi, żeby czarnych pokazać na scenie, żeby zobaczyć ich w spektaklu ,,Dziady" Adama Mickiewicza. Dostanie się ich na scenę będzie trudne i być może o to chodzi. O wpuszczenie w przestrzeń publiczną. Dlatego zdecydowaliśmy się na akcje, które były przez nas od początku zaplanowane. Cała kampania reklamowa, to zdjęcie do ,,Dziadów" Adama Mickiewicza. Przecież to wygląda przepięknie: ,,Dziady" Adama Mickiewicza i grupa czarnych.Nie ubranych w łachmany, bo to by było chyba protekcjonalne i można by powiedzieć, że to jest dopiero nadużycie, gdybyśmy tak zrobili. Pokazujemy tych ludzi jako zwykłych ludzi, którzy dobrze się bawią, mogą świetnie wyglądać i mogą stać się naszymi przyjaciółmi.

Dziękuję za rozmowę.

Bardzo dziękuję.

Agata Łukaszewicz
Dziennik Teatralny Poznań
25 marca 2014

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia