Dzieci na scenie

"Przygody barona Münchhausena", Teatr Nowy Łódź

Najtrudniejszym i najbardziej wybrednym widzem teatralnym, niezwykle krytycznym wobec dorosłych, są dzieci. Reżyserzy często podejmują wyzwanie stworzenia przedstawienia zadawalającego najmłodszych. Poziom trudności jest ogromny, bo jak dogodzić i zaskoczyć dzieci, które wychowane zostały w erze najnowszych technologii i potrafią spędzać godziny przed ekranem telewizora czy komputera. Jak zainteresować maluchy teatrem, by nie popaść w banał?

Reżyser i scenograf Adam Walny podjął taką próbę realizując spektakl „Przygody barona Munchhausena” w Teatrze Nowym w Łodzi. Na twarzach zasiadających na widowni dzieci maluje się wielkie oczekiwanie. Scena jest pusta i surowa, żadnych rekwizytów, z przodu jedynie pień drzewa, na którym zaraz ma się dokonać egzekucja barona Munchhausena (Marek Cichucki). Ekscentryczny bohater ma ostatnie pięć minut życia, w trakcie których opowiada swoje niesamowite przygody i wojaże po całym świecie. Mroźne rejony Syberii, morskie wyprawy czy lasy tropikalne są przedstawiane na scenie w sposób zaskakujący. 

Mechaniczne zwierzęta, błyskawicznie zmieniana scenografia, która niespodziewanie pojawia się na scenie, spotyka się z pozytywną reakcją najmłodszych widzów. Wszystko jest symboliczne, wydawałoby się, że za bardzo, jednak dzieci poddały się całkowicie fantazji teatru i doskonale odczytywały znaki teatralne budowane przez realizatorów. Przestraszyły się wielkiego włochatego pająka, uwierzyły, że konstrukcja o kształcie konia jest najprawdziwszym wierzchowcem barona, a blaszana misa jest Morzem Śródziemnym. Bardzo niewdzięczną postacią, która jako jedyna nie spotkała się z pozytywną reakcją dzieci, był kat (Krzysztof Pyziak), który odliczał ostatnie pięć minut życia barona Munchhausena. Dzieci krzyczały z widowni: „nie zabijaj go, nie zabijaj!”. 

Spektakl „Przygody barona Munchhausena” odsłania przed widzami teatralne tajemnice, które do tej pory były wielką niewiadomą. Jak w teatrze robi się burzę? Co znajduje się za ostatnią kotarą? Jak magiczny jest czas, kiedy trzymające w napięciu pięć minut to trwający godzinę spektakl. Tego wszystkiego dowiadują się widzowie. Przepiękne kostiumy, peruki, bardzo dobra gra światłem, dopełniają w pełni często pustą scenę, tworząc bajkową scenografię. 

Niesamowite reakcje dzieci - żywe i spontaniczne oraz pełna współpraca z aktorem są punktem wyjścia do udanego i sprawnie przebiegającego przedstawienia przygód barona. Medal za odwagę dla realizatorów za wprowadzenie na scenę nieobliczalnych maluchów, które na chwilę mogą stać się aktorami i wziąć udział w spektaklu. Dla dzieci są przeznaczone role wilków, rybek, psów i kotów. Najmłodsi udowadniają dorosłym, że potrafią się doskonale bawić w teatrze.

Agata Siuta
Dziennik Teatralny Łódź
17 marca 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...