Dziecięce piekło

" W mrocznym, mrocznym domu" - reż. Grażyna Kania - Teatr Narodowy

„W mrocznym mrocznym domu” sztuka inspirowana na dramacie Neila LaBute’a , odwołująca się do tradycyjnej wyliczanki – straszydełka, recytowanej w Halloween przez anglosaskie dzieci. „ W mrocznym, mrocznym lesie stoi mroczny, mroczny dom, a w mrocznym, mrocznym domu jest mroczny, mroczny pokój. W pokoju szafa, w szafie półka, a na półce pudełko, a w pudełku…” Tam tak naprawdę może być wszystko. Nieco podobnie, stopniowo reżyserka wprowadza nas w historię dwojga braci, buduje napięcie, może bez tak silnych elementów grozy, za to skupiając się na psychologicznych aspektach.

Do szpitala psychiatrycznego przyjeżdża Terry (Grzegorz Małecki), by odwiedzić swojego brata – Drew’a ( Marcin Przybylski). Bracia są zgoła odmienni jednak łączy ich wspólne dzieciństwo i trauma, która po nim pozostała. Nie potrafią się ze sobą dogadać, ciągle się wykłócają, tak naprawdę nie wiadomo, który brat mówi prawdę, który kłamie, kto jest ofiarą, a kto manipulatorem. Ciągle dzieli ich sceniczny sztuczny dystans, nie chcą się do siebie zbliżać, a przecież tak wiele ich łączy. Dzieciństwo chłopców nie jest tu symbolizowane tylko przez „mroczny dom” pełen bólu, płaczu, cierpień i obrazu okrutnego ojca, ale także poprzez „domek na drzewie” – kojarzący się zawsze z azylem bezpieczeństwa i miejscem zabaw, a zmieniający się tutaj w brutalny świat przepełniony pornografią.

 Grażyna Kania zdecydowanie stawia na grę aktorską, jej tak naprawdę nic nie zagłusza. Słyszymy tylko rozmowy bohaterów, nie ma muzyki, czy odgłosów. W chwilach zmian czasowych słyszymy dość mocno wybrzmiewające nuty zgrane ze światłami.

Scenografia również ma nie skupiać zbyt dużej uwagi widza. Na scenie pojawia się tylko ogromny żywopłotowy mur porośnięty bluszczem i żwirowa podłoga. Scena jest więc bardzo symboliczna, ale także porażająca swą prostotą.

 Marcin Przybylski wciela się w rolę niedojrzałego faceta, żyjącego pod maską błazna, szukający ucieczki od kwestii poważnych w młodzieżowym slangu. Jego brat ciągle próbuje zachować kamienną, zimną i oschłą twarz jednak często widać, że nie kryje wściekłości. Denerwuje go postawa brata, nie potrafi się z nim dogadać jednak paraliżuje go rodzinna tajemnica i okrutne dzieciństwo. Cały czas czeka na możliwość wyznania prawy bratu, a ten ciągle zajmuje się swoimi sprawami. Ukrywa swoją tajemnicę przez całą sztukę, by podczas finału wybuchnąć.

 Pojawiają się opisy brutalnych scen seksualnych z udziałem młodocianych chłopców, aktorzy zasypują nas lawiną przekleństw i obelg. Dla widza nic co się dzieje nie jest jednoznaczne. Do końca nie wiemy kto jest Kainem, a kto Ablem. Sztuka jednak stawia dość ważne pytania o to jak bardzo determinujący wpływ mają pierwsze lata życia i dzieciństwo na kształtowanie naszej osobowości.

 Wychodząc ze spektaklu można było usłyszeć różne opinie, jedne lepsze, drugie gorsze. To tak naprawdę oceni każdy sam. Znakomita rola Grzegorza Małeckiego, pokazuje, że jest naprawdę bardzo dobrym aktorem. Po spektaklu pozostaje pytanie: jakie dzieciństwo sami mieliśmy i jakie dzieciństwo fundujemy swoim dzieciom...?

Aleksandra Kazimierska
Gazeta Festiwalowa
29 kwietnia 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...