Dzień dobry Warszawo, czyli co się zadziało w apartamencie z widokiem na PKiN

"Zemsta nietoperza" - reż. Michał Zadara - Teatr Narodowy w Warszawie

Niewinny żart sprzed lat wymaga rewanżu. Doktor Falke zaplanował intrygę, poprzez którą planuje ośmieszyć przyjaciela - von Eisensteina. Wraz z księciem Orłowski organizuje bal, na który zaproszeni zostają domownicy i współpracownicy... aresztanta. Gabriel von Eisenstein obraził niedawno urzędnika, powinien stawić się w więzieniu, lecz zjawia się na balu... to będzie niezwykle słodka zemsta - Zemsta Nietoperza.

Dzień dobry Warszawo, czyli co się zadziało w apartamencie z widokiem na PKiN. „Zemsta Nietoperza" w Teatrze Narodowym.

Niewinny żart sprzed lat wymaga rewanżu. Doktor Falke zaplanował intrygę, poprzez którą planuje ośmieszyć przyjaciela - von Eisensteina. Wraz z księciem Orłowski organizuje bal, na który zaproszeni zostają domownicy i współpracownicy... aresztanta. Gabriel von Eisenstein obraził niedawno urzędnika, powinien stawić się w więzieniu, lecz zjawia się na balu... to będzie niezwykle słodka zemsta - Zemsta Nietoperza.

Historia Gabriela von Eisenstein (Mateusz Rusin), który obraził urzędnika Państwowego, za co zostaje skazany na karę 8 dni aresztu. Wieczorem, zamiast stawić się do więzienia po namowie przyjaciela  do dr Falke (Oskar Hamerski), w tajemnicy przed żoną (Anna Lobedan) wymyka się na bal u księcia Orłowski (Przemysław Stippa). Eisenstein jest zachwycony, flirtuje z damami aż do chwili, gdy na sali pojawi się ... jego żona. Zamaskowana, zdystansowana, dyskretna. To wieczór pełen niespodzianek, lecz poranek może być jeszcze ciekawszy.

Krajobraz miasta rozciąga się tuż za plecami bohaterów. Centralnym elementem jest Pałac Kultury i Nauki, który stanowi punkt odniesienia dla odbiorcy. Oczywiście, nie geograficzny, gdyż w oryginale akcja dzieje się w XIX-wiecznym Wiedniu. Jednakże, bez zbędnych słów czy rekwizytów, pozwala wprowadzić widza w codzienny świat bohaterów, zbliżyć się do nich, poznać status materialny, zrozumieć postępowanie. Tak rozpoczyna się akt I.

W fabułę zostajemy wciągnięci na moment przed przygaśnięciem świateł. Nie tylko dzięki scenografii, ale ze względu na obecność na scenie bohaterów – córki państwa von Eisenstein, która zniecierpliwiona siedzi na kanapie, bawiąc się tabletem oraz mężczyzny myjącego okno apartamentowca – Alfreda (Karol Dziuba). Nie wiemy na co czeka dziecko, możemy tylko przypuszczać, że na powrót rodziców. Śmiem jednak twierdzić, że na przybycie widzów... Spektakl rozpoczyna się niekonwencjonalnie, lecz zachęcająco. Wybrzmiewa uwertura. Tym razem zagrana nie przez pianistę z orkiestry, lecz hydraulika, który zapewne przybył naprawić rurę w apartamencie państwa Eisenstein - w tej roli Paweł Paprocki (który w kolejnych scenach kreuje rolę Franka). Możemy spodziewać się, że od teraz nic już nie będzie oczywiste.

Skoro jesteśmy w temacie orkiestry, warto zwrócić uwagę na fakt, że w najnowszej produkcji Teatru Narodowego możemy usłyszeć orkiestrę w sześcioosobowym składzie.

W połączeniu z nowym tłumaczeniem utworu, uzyskujemy nieco bardziej musicalowy efekt, zachowując oryginalną tonację oraz szacunek do pierwowzoru. Podoba mi się to.

Nie lada wyzwaniem dla aktora bez wykształcenia muzycznego jest kreacja roli śpiewanej, całe szczęście zespół Michała Zadry radzi sobie z postawionym im wyzwaniem całkiem nieźle. Moim odkryciem jest Marta Wągrocka, młodziutka absolwentka warszawskiej Akademii Teatralnej, kreująca postać Adeli, sprzątaczki von Eisensteina. Poprzez jej wdzięk, dziewczęcość oraz delikatne ruchy naprawdę zaczynamy wierzyć, że nie jest to praca dla niej. Może to tymczasowe. Nie szata zdobi człowieka. Najważniejsza jest jej determinacja! I wokal aktorki, niezwykle kompatybilny z dziewczyną walczącą o marzenia.

Przeciwieństwem Adeli jest Rozalinda – kobieta dostojna, świadoma, ale niezepsuta. Anna Lobedan to chyba najpotężniejszy głos „Zemsty Nietoperza". Aria wykonana w akcie II przez kilka chwil trzyma za serce.

Nim przejdziemy do męskich wokali warto zwrócić uwagę na kostiumy. Spektakl niewątpliwie osadzony jest w naszych czasach. Balowe suknie z epoki zastąpiono koktajlowymi sukienkami oraz kombinezonami, kostium Rozalindy, która pojawia się na balu, ściągnięty jest niczym z planu zdjęciowego Batmana (zważywszy na możliwości wokalne aktorki kostium super-bohaterki nie jest tu chyba przegięciem). Jedynie Panowie potraktowani są tu po macoszemu. Klasyczne garnitury, eleganckie smokingi... poza drobnymi wyjątkami, jak najbardziej nawiązują do typowej operetki.

Jednak nie pod względem aktorskim.

Pośród męskiej części obsady nie mamy tak mocnych głosów, jak w przypadku aktorek Teatru Narodowego, ale niewątpliwie nie są to złe wokale.

Moja uwaga skupiała się w znacznej części na Mateuszu Rusin, którego głos wpisuje się w musicalową konwencję spektaklu. Czy taki był zamysł reżysera, nie wiem, lecz kontrast głosowo- charakterologiczny zbudowany między małżeństwem głównych bohaterów nie pozwala na nudę.

Humor podtrzymuje Alfred (Karol Dziuba). Oderwana od rzeczywistości kreacja postaci budzi uśmiech, zaś na „barytonowo-tenorowe" songi widz reaguje z przymrużeniem oka. Warto wspomnieć o księciu Orłowski (Przemysław Stippa), który wraz z doktorem Falke (Oskar Hamerski) stanowią ważny fabularnie, miły wokalnie duet.

Jak widać aktorzy dramatyczni wcale dramatycznie nie śpiewają.
Swoje miejsce w spektaklu ma również balet. W unowocześnionej inscenizacji nie brakuje klasycznego tańca, jak polka czy walc. Szkoda, że jest go tak niewiele.

Za największy minus warszawskiej inscenizacji „Zemsty Nietoperza" uważam niewykorzystanie w pełni możliwości sceny im. Bogusławskiego. Piękna, nowoczesna, kilku poziomowa przestrzeń, na której akcja spektaklu śmiało mogłaby rozgrywać się na co najmniej dwóch, a może nawet trzech płaszczyznach. Podczas trwającego ponad 3 godziny spektaklu tylko jedna scena rozgrywa się na więcej niż jednej płaszczyźnie. Szkoda.

„Zemsta Nietoperza" to bardzo przyjemna, współczesna opowieść, mogąca bawić i cieszyć. Klasyczny operetkowy tytuł w musicalowym wydaniu. Może to wstęp do pojawienia się nowego gatunku na deskach Teatru Narodowego?

Wioleta Rosłoniec
Dziennik Teatralny Warszawa
26 stycznia 2019
Portrety
Michał Zadara

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...