Dzień pierwszy

5. Międzynarodowy Festiwal Sztuk Współczesnych dla Dzieci i Młodzieży Kon-Teksty

Bez jurorów, bez dorosłej publiczności, za to w towarzystwie maluchów z dwóch przedszkoli obejrzałem pierwsze przedstawienie festiwalowe: "Muu bajka". Tytuł brzmi dosłownie tak, jak dźwięk artykułowany przez krowy

Divadlo Piki (Słowacja) tworzy małżeństwo. Robią teatr z niczego, a że mają wyobraźnię, potrafią nawet wmówić, że cielaczki nie lubią mleka.

Fabuła jest bardzo prosta: w lesie oprócz krowiej rodziny mieszkają świnki i kózki. Dzięki pomysłowości jednego cielątka udaje się zapobiec tragedii i z wilczego brzucha wyrwać koźlęta, które posłużyły drapieżnikowi jako obiad. W tej urokliwej bajeczce splata się kilka znanych powszechnie baśniowych motywów, ale ułożone po nowemu, bawią i zaciekawiają. Misterna dramaturgia tego spektaklu skrzy się dodatkowo finezyjnym dowcipem, który dzieciaki świetnie wyłapują.

Po południu na widzów festiwalu czekała propozycja gospodarzy - Teatru Animacji w Poznaniu - "No coś ty" Anety Wróbel-Wojtyszko i Adama Wojtyszko. Przedstawienie inteligentne, zabawne, mądre, chwilami poetyckie podejmuje odwieczny problem, przez które musi przejść w dzieciństwie każdy człowiek: kim będziesz, jak dorośniesz.

Nikt tego nie lubi, zwłaszcza, kiedy pada ono ze strony dorosłych. Chyba, że ma się "odlotową" babcię, jak bohaterka sztuki. Szkoda tylko, że Dziewczynka (Sylwia Koronczewska-Cyris) jest tak przerysowana. Wystarczyło, aby aktorka grała tak naturalnie, jak naturalnie wyglądała, kiedy wyszła do ukłonów.

Było dla bardzo małych dzieci, potem dla uczniów z podstawówki, a wieczorem coś dla dorosłych. Opolski Teatr Lalki i Aktora przywiózł przedstawienie zatytułowane "Nie płacz, Anno" Júliusa Meinholma w reżyserii Mariána Pecko. Bohaterka jest kobieta po przejściach, aktorką, matką, żoną kochanką, alkoholiczką. Próbuje to opowiedzieć publiczności. Zajmuje jej to sporo czasu. Niestety, szybko zaczyna nużyć. Tekst jest banalny, zlepiony z klisz i stereotypów, które doskonale znamy z telewizji, prasy Momentami wydaje się wręcz grafomański. I kiedy aktorka przestaje grać, zastawki sceniczne rozpadają się, a ona zostaje wciągnięta w świat, z którego próbowała wyrwać się.

Na chwilę robi się zajmujący teatr: w ruch idą fantastyczne lalki (Babcia Anny - Hilda i Relika, starsza siostra Hildy). Niestety, tekst jest tak samo banalny, jak w pierwszej części. Jakby mało było wszystkiego, aktorka grająca Annę (Mariola Ordak-Świątkiewicz) funduje nam dydaktyczny monolog.

Wychodząc z teatru zadałem sobie pytanie: dlaczego ten spektakl znalazł się na festiwalu sztuk współczesnych dla dzieci i młodzieży? Wróciłem do domu i ciągle nie wiem.

Stefan Drajewski
Polska Głos Wielkopolski
16 listopada 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...