Dzień wzruszeń

20. Międzynarodowy Festiwal Teatralny "Kontakt"

Kolejny dzień 20. Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego "Kontakt" rozpoczął się od imprezy towarzyszącej, którą była otwarta w samo południe wystawa "Bez kurtyny" prezentująca fotografie Wojtka Szabelskiego - oficjalnego fotografa Teatru im. Wilama Horzycy, który jest autorem wielu zdjęć wykonanych podczas kolejnych edycji "Kontaktu"

Widzowie obejrzeli także konkursowe przedstawienie doskonałego "Tanga" Sławomira Mrożka w reżyserii Jerzego Jarockiego oraz łotewski spektakl "Marta z Błękitnego Wzgórza" w reżyserii Alvisa Hermanisa.

Wystawa fotografii Wojtka Szabelskiego była doskonałym komentarzem festiwalowych zmagań, bowiem na kilkudziesięciu zdjęciach zaprezentowane zostały przedstawienia z różnych edycji Festiwalu i z różnych okresów działania Teatru Horzycy. Fotografie dobitnie pokazały, że w pamięci widza niejednokrotnie pozostają pojedyncze obrazy, migawki, które z czasem trudno przypisać konkretnemu przedstawieniu. Prace oficjalnego fotografa toruńskiego Teatru są pełne życia, kolorów, ruchu, są próbą zatrzymania w kadrze jednego z najbardziej ulotnych dzieł sztuki, jakim jest przedstawienie teatralne. Choć zostaną po nim rekwizyty, recenzje i wspomnienia ludzi, ulotni się to, co stanowi istotę spektaklu - jego atmosfera, aura, która towarzyszy odbiorowi tego rodzaju sztuki. Zdjęcia Wojtka Szabelskiego są sposobem na uchwycenie panującego w teatralnej przestrzeni nastroju, którego oddanie jest zadaniem niezwykle trudnym. Fotografie robią duże wrażenie - nie tylko na widzach, którzy mieli okazję oglądać zatrzymane w kadrze widowiska. Tym samym można stwierdzić, że są one odrębnymi dziełami sztuki, które posiadają duże walory artystyczne nawet po oddzieleniu ich od kontekstu, w którym powstały. Prezentowanym na wystawie zdjęciom daleko do pstrykanych zimnym okiem dokumentalisty fotografii, które mogłyby spocząć w teatralnym archiwum. To raczej zapis emocji i stanów ducha, które towarzyszą widzowi zamkniętemu w przestrzeni odizolowanej od świata zewnętrznego, pełnej wzruszeń, skłaniającej do interpretacji, pobudzającej do myślenia. Fotografia, tak jak teatr, także jest sztuką wizualną, dlatego wystawa „Bez kurtyny” doskonale wpisała się w formułę Festiwalu, zapewniając widzom urozmaicenie w postaci zetknięcia z inną od teatru formą ekspresji.

Zaprezentowana tego dnia „Marta z Błękitnego Wzgórza” w reżyserii Alvisa Hermanisa to spektakl zbudowany bardzo skromnymi środkami. Widzimy jedynie rozstawiony na całą szerokość sceny stół oraz ławę, na której zasiada dwanaścioro bohaterów. Postaci przez cały czas trwania przedstawienia nie zmieniają swojego miejsca, dwoje z nich wstaje tylko na krótka chwilę. Wszyscy opowiadają o dokonaniach Marty z Błękitnego Wzgórza, łotewskiej uzdrowicielki, która bezinteresownie pomogła setkom osób, którym nie potrafili przyjść z pomocą lekarze. Każdy z bohaterów jest w stanie przypomnieć sobie co najmniej kilka opowieści o tym, jak Marta w cudowny sposób uleczyła jego, członka jego rodziny lub kogoś ze znajomych, miała także doskonały kontakt ze zwierzętami, co nie umknęło uwadze ludzi. Ci, którzy w jakiś sposób podpadli Marcie, jak pastor, który zapowiedział, że zagra na jej pogrzebie lub kobieta, która ze skąpstwa nie chciała jej podarować wszystkich jajek, które niosła w podziękowaniu za pomoc, byli przez Martę karani. Reżyser potraktował historię o znanej uzdrowicielce jako pretekst do ukazania narodowych przywar - z opowieści kolejnych osób wyłania się obraz społeczności przepełnionej nieżyczliwością czy skąpstwem. Choć diagnoza postawiona przez reżysera jest gorzka, w spektaklu nie brakuje scen będących przykładami poczucia humoru twórców. Piorun kulisty został zobrazowany za pomocą wędrującego z rąk do rąk reflektora, natomiast przez cały spektakl przewijał się motyw muzyczny z „Titanica” Jamesa Camerona, czyli śpiewana przez Celine Dion piosenka „My heart will go on”. Publiczność rozbawiał także jeden z bohaterów, któremu nieustannie przydarzały się nieprzyjemne zbiegi okoliczności (umarła zaprzyjaźniona z nim bibliotekarka, następnie jego dziewczyna, a na pogrzebie obu potknął się o trumnę, jednak to dopiero początek serii nieszczęść, jakie stały się jego udziałem), choć po kilku zabawnych fragmentach przychodzi zaduma nad ludzkimi zachowaniami, które nie zawsze wynikają z jasnych, szczerych pobudek.

Późnym wieczorem odbyło się spotkanie z łotewskim zespołem oraz grającymi w „Tangu” aktorami Teatru Narodowego z Warszawy, którzy zebrali zasłużone pochwały od wszystkich wypowiadających się widzów. Profesor Jerzy Jarocki, reżyser spektaklu, uzasadnił swoją sympatię do dzieł Mrożka i podkreślił, iż jest to jeden z czterech polskich dramatopisarzy (obok Gombrowicza, Różewicza i Witkacego), którego dzieła są tłumaczone na wiele języków europejskich. Prowadzący spotkanie Jacek Sieradzki zadał reżyserowi pytanie o analogię miedzy „Tangiem” Mrożka a „Ślubem” Gombrowicza, natomiast widzowie dziękowali - podziękowania mieliśmy okazję usłyszeć w języku polskim, rosyjskim i angielskim, choć twórcom gratulował także mieszkaniec Bawarii i mieszkanka Czech, co stanowi najlepsze podsumowanie kolejnego dnia międzynarodowego Festiwalu.

Olga Ptak
Dziennik Teatralny
26 maja 2010
Portrety
Alvis Hermanis

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...