Dziewczyno, uspokój się!

"Gnijący brzeg. Materiały do Medei. Krajobraz z Argonautami" - Malta

Iwony Buła i Błażeja Pieczonka w swoim spektaklu wykorzystują trzy sztuki Müllera: "Gnijący brzeg", "Materiały do Medei" oraz "Krajobraz z Argonautami". Wszystkie połączone w jedność. Taki zabieg już się wydaje podejrzany i jak się później dowiemy - doprowadzi on do kompletnego absurdu.

Przy wejściu na scenę mało kto zauważa siedzącą w roku drobną, niepozorną dziewczynę przyodzianą w koronkową sukienkę. Ten spokój jest bardzo niepozorny, ponieważ następnie rozpoczyna się seria dziwacznych frazesów wyrzucanych z ust aktorki. Zaczyna się jakby od rozgrzewki – od powtarzalnego wyjąkiwania z siebie samogłoski „o”. Trwa to tak długo, że zaczyna w końcu dokuczać i wzbudzać w widzu zaniepokojenie typu: „skoro początek jest taki absurdalny, to pewnie cała sztuka taka będzie”.

Nastepnie Iwona Buła zaczyna składać konstruktywne zdania. Nareszcie! W swoich dalszych poczynaniach nakłada na siebie różne maski Medei. Raz jest komediantką, tragiczką, kochającą matką, kochającą żoną czy mściwą kobietą. Na scenie dysponuje jedynie sobą, keyboardem, na którym akompaniuje Błażej Pieczonka i pomidorami, które następnie staną się symbolem dzieciobójstwa. Buła tak naprawdę opiera swoją ekspresję na jękach i stękaniach. Wypowiada każdą swoją kwestię ze wszystkimi odcieniami manieryczności. Zmienia na siłę barwę głosu, przedłuża głoski, spina całe ciało do każdego słowa. Sztuczność i nienaturalność razi, gdyż jest w dodatku przyprawiona fanaberyjnym kolażem tekstów, które - scalone przez Pieczonkę i Bułę - stają się kompletnie absurdalne, oderwane od jakiejkolwiek spójnej całości. Również pomysł rozgniatania pomidorów, który zarazem jest sceną zabijania własnych dzieci wydaje się bez wątpienia mało kreatywny, zaś niesmaczny i bez wyczucia dobrego taktu. Buła miała nam pokazać obraz Medei jako kobiety zepsutej, zmarnowanej, zniszczonej przez zło. Jednak, zamiast tego, ujrzeliśmy kompletnie oderwaną od naturalnych zachowań kobietę przypominającą co najmniej człowieka niespełna rozumu. Nadmierny tragizm i egzaltacja doprowadziły nie tylko do niespełnienia oczekiwań widza, ale również do kolażu trzech tekstów, które tworzą rzem absurdalny zlepek bezsensu. Spektakl jest kompletnie nieudany, a nawet wydaje się, że poległ on już na etapie samego pomysłu.  

Pieczona buła
Gnijący brzeg. Materiały do Medei. Krajobraz z Argonautami

Witold Kobyłka
Dziennik Teatralny Poznań
29 czerwca 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia