Dziewczyny do wzięcia

"Lobotomia" - reż. Marek Rachoń - Teatr Śląski w Katowicach

Znów to zrobiłem. Poszedłem do teatru. Tym razem nie sam, lecz w doborowym towarzystwie pewnego żartownisia. Udaliśmy się do Sceny w Malarni, należącej do Teatru Śląskiego w Katowicach. Było ciemno i deszczowo. Po dotarciu od razu rzuciło nam się w oczy, że jesteśmy niestosownie ubrani. Obaj bowiem mieliśmy na sobie koszmarne fraki.

Zasiedliśmy w swoich miejscach ulokowanych zaraz przy wejściu. Siedzenia te można porównać do restauracyjnych stolików blisko kuchni. Tutaj jednak żaden kelner nie trącał naszych głów, przechodząc. W teatrze nie ma kelnerów. W środku też było ciemno. Deszcz na szczęście nie padał. Sala goszcząca widzów miała raczej średni rozmiar. Nie była bardzo duża, ale też nie nazwałbym jej kanciapą. Ogólnie panował w niej przytulny, kameralny nastrój. Scena usytuowana była blisko widzów, co umożliwiało aktorom wytworzenie specyficznej więzi z odbiorcami. Spektakl nie trwał długo, więc pozbawiony był przerw. Zaraz po jego zakończeniu ewakuowaliśmy się, aby zwalczyć gdzieś moralnego kaca, jakiego zafundowali nam artyści.

"Lobotomia" w reżyserii Marka Rachonia stworzona została w oparciu o piosenki brytyjskiego zespołu Tiger Lillies. Pomysł ten można uznać za uzasadniony, jako że kapela gustuje w kabaretowych rytmach idealnie nadających się do teatralnych desek. Widowisko ma formę musicalu, a kwestie mówione są szczątkowe. Po wejściu na salę oczom gości ukazują się trzy wyzywająco odziane kobiety. Czekają one w oparach dymu i fioletowego światła aż wszyscy zajmą swoje miejsca. Są to bohaterki sztuki, czyli Hera (Martyna Guzy), Koka (Anna Lemieszek) oraz Hasz (Katarzyna Błaszczyńska). Pracują one jako dziewczyny do towarzystwa dla pewnego niecnego i cynicznego osobnika zwanego Złym (Arkadiusz Machel). Ostatnim członkiem obsady jest Kuba Anusiewicz, wcielający się w rolę Psychola. Nie jest do końca jasne, kim jest. Pojawia się po prostu co jakiś czas na scenie niczym meteor, siejąc spory zamęt.

Przy pomocy piosenek poznajemy historię każdej z kobiet. Nie są to na pewno wesołe opowieści. Artyści wchodzą w interakcje z widownią, rzucając jej prowokacyjne spojrzenia. Wypowiadane słowa również nie należą do tych pokornych. Dzięki temu nawiązują kontakt z publiką, a ich występ przenika niejako w jej szeregi. I to dosłownie, ponieważ w kilku momentach aktorki schodziły ze sceny, by odśpiewać swoją rolę pośród tłumu. Ja jak zwykle w takich razach byłem wówczas w trwodze i modliłem się o to, by żadnej z nich nie przyszło do głowy mnie zaczepić lub usiąść na kolanach. Nie są to jednak jedyne wrażenia, jakie oferuje "Lobotomia".

Twórcy zadbali o to, by na scenie dużo się działo. Panuje na niej spora dynamika, a scenografia chociaż skromna, to jednak odgrywa tu ważną funkcję. Można powiedzieć, że staje się niemym członkiem obsady. Każdy numer wykonywany jest w innym stylu, przy użyciu różnych kolorów oraz gry świateł. Artyści prezentują swój niemały talent poprzez grę, śpiew oraz taniec. Sztuka ma dosadny charakter, pozbawiony jednak zbędnej wulgarności. Mimo to przeznaczona jest wyłącznie dla dorosłych, co warto mieć na uwadze, wybierając się do teatru.

Tuż po wyjściu z budynku mój towarzysz stwierdził, że "Lobotomia" jest smutnym przedstawieniem. Nie tyle może sama treść jest taka, ile ogólny wydźwięk. I w sumie można się z nim zgodzić. Na scenie bowiem obserwujemy tę brzydszą twarz naszej rzeczywistości. Historie bohaterek nie napawają optymizmem, są jednak bardzo wiarygodne i prawdziwe. Każda z nich znalazła się w obecnej sytuacji z pozoru błahego powodu. Kiedy jednak brudny świat wciągnął je na dobre, pogodziły się ze swym losem, szukając pocieszenia w używkach i przelotnych chwilach szczęścia. Stały się one symbolem kobiecej naiwności, prowadzącej do zniewolenia. Stoi za nim chciwość i bezduszność reprezentowana tutaj przez złego mężczyznę. Spektakl można określić mianem prowokacyjnego, lecz w wysmakowany sposób. Bez zbędnego szokowania i kontrowersji miesza elementy tragiczne z czarnym humorem.

To właśnie czyni z niego satysfakcjonującą rozrywkę.

Andrzej Kownacki
Dziennik Teatralny Górny Śląsk
3 kwietnia 2024
Portrety
Marek Rachoń

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia