Dziś zobaczymy wszystko

"Czego nie widać" - reż. Tomasz Dutkiewicz - Teatr Powszechny w Radomiu

"Czego nie widać" Michaela Frayna jest na pozór spektaklem lekkim, łatwym i przyjemnym, ale co ważne nie przekracza granicy kabaretu. Dobrze się go ogląda, ale widz nie wyjdzie z niego bez refleksji. Na scenie rozgrywa się przed nami teatr w teatrze, a że ludzka natura uwielbia podglądać, szczególnie tych sławnych i znanych, czekamy z niecierpliwością na każdy następny akt, jak na kolejne wpisy na facebooku, czy wiadomości na pudelku

Nie zdradzę nic ponadto, co możemy przeczytać w opisie spektaklu na stronie internetowej Teatru Powszechnego im. Jana Kochanowskiego w Radomiu, jeśli napiszę, że obejrzymy fragment życia aktorów na scenie i ich życia prywatnego. Spektakl ujawnia nam to, co zwykle dostępne jest tylko dla niewielu osób związanych z danym teatrem. Jesteśmy świadkami próby teatralnej spektaklu, następnie tego, tego, co kusi najbardziej, czyli wszystkiego co dzieje się za kulisami, a w ostatnim akcie dostajemy efekt finalny, czyli spektakl. Oglądamy nie tylko przedstawienie, wystawiane dla nas, ale podpatrujemy też mechanizmy działające w teatrze w czasie prób i przedstawień, a także relacje pomiędzy aktorami, ich namiętności i zwady, a tutaj, jak to w życiu, wrze najbardziej.

Postacie są charakterystyczne i wyraziste. Należy to poczytać za duży plus reżyserowi Tomaszowi Dudkiewiczowi. Aktorzy zostali trafnie obsadzeni. Zachwyca swoją grą szczególnie Natalia Rzeźniak, która perfekcyjnie odgrywa role Vicky i Brooke Ashton, grając często na granicy absurdu, tak dobiera środki sceniczne, że ani przez chwilę nie sprawia, że postać ta jest groteskowa, czy śmieszna, chociaż jej reakcje i działania niewątpliwie śmieszą. Na oklaski zasługuje również Wojciech Wachuda, grający postać reżysera Llyoda Dallasa, za niezwykłą energię i dramatyzm, jaki wnosi do spektaklu. On jedyny nie został do końca wciągnięty przez spektakl, przez światek grających w spektaklu „Co widać” aktorów i pracowników technicznych i ich perypetie. Trzyma dystans, ale też tylko do czasu.

Reżyser to osoba trzymająca pieczę nad spektaklem i czuwająca nad każdym najdrobniejszym aspektem związanym z inscenizacją. Jednakże, w takim chaosie, jaki tworzy się na scenie, kiedy do głosu dochodzą, profesjonalnie trzymane wcześniej na wodzy, emocje bohaterów, cały spektakl po obu stronach dekoracji, zmienia się w istny dramat. Nawet na scenie aktorzy nie tylko grają, ale też dają upust swoim własnym emocjom. Dzięki temu udaje się im trzymać widza w napięciu i zaskakiwać dość nieoczekiwanymi zwrotami akcji. I ten właśnie pozorny chaos, zaprezentowany na scenie, świadczy o kunszcie aktorskim grających rzeczywistych aktorów. To, co bowiem wydaje się widzowi wielkim bałaganem, jest w istocie niezwykle sprawnie zagranym, wymagającym niesamowitej precyzji przedstawieniem. W momencie, kiedy aktorzy nie grają już przypisanych im ról, a wszystko wydaje się jedną wielką improwizacją, jedyną osobą, która stara się jakoś uratować grane przedstawienie jest Brooke, która po prostu nie wychodzi z roli i ma nadzieję, że może wypowiadane zgodnie ze scenariuszem kwestie zdyscyplinują pozostałych do zgodnej gry. Jednakże i tutaj daje to komiczny efekt, kiedy aktorka wskazuje na coś, czego nie powinno być w danym miejscu, a przedmiot trwa tam, nieusunięty przez innego aktora w ferworze wydarzeń.

Ciekawostką może być to, że to nie tylko widzowie komentują zachowania aktorów, ale również aktorzy komentują widownię. I tutaj role się odwracają i to widownia, przychodząca na przedstawienie, jest obserwowana i co gorsza oceniana.

Trudno jest uwierzyć, że takie perturbacje towarzyszą każdemu wystawianemu spektaklowi, ale też wyostrzenie ich dało szansę na stworzenie ciekawej farsy. Trochę psują rytm sztuki ograne gagi i to że spektakl dosyć powoli się rozkręca. Cały pierwszy akt nie jest na tyle śmieszny, żeby można było uznać go za farsę, tak naprawdę dopiero w II akcie zyskujemy powody do śmiechu z tego, co dzieje się na scenie. Ciekawym rozwiązaniem było natomiast umieszczenie reżysera na widowni, tak jak to ma zazwyczaj miejsce w trakcie prób. Dawało to widzom wrażanie współuczestniczenia w spektaklu i próby zyskania sobie cieplejszych uczyć widzów w zamian za udostępnienie im tego, co zwykle niedostępne, wstępu na próbę.

Olga Paulina Zielińska
Dziennik Teatralny Radom
23 stycznia 2012

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...