Dzisiaj mądrzy ludzie milczą

„Biesy" - reż. Jacek Głomb - Teatr im. H. Modrzejewskiej w Legnicy

„Biesy" w reżyserii Jacka Głomba powstały dwa lata temu w ramach obchodów jubileuszu 40-lecia Teatru im. Modrzejewskiej. Czy można je uznać za godne zwieńczenie działalności legnickiego teatru?

W pewnym sensie tak - „Biesy" jawią się jako dzieło poniekąd monumentalne. Ogrom pracy włożony w ciekawą aranżację przestrzeni, całkiem zgrabne przełożenie tak rozbudowanego dzieła Dostojewskiego na scenę, imponujące, porządne aktorstwo - wszystko to składa się na ciekawe doświadczenie teatralne, jakim jest przeszło 3 godzinny spektakl.

Zacząć należałoby od największego atutu przedstawienia, wspomnianego już aktorstwa. Na pierwszy plan wysuwa się Rafał Cieluch w roli Piotra Wierchowieńskiego, inicjatora rewolucji, który to właściwie stał się głównym bohaterem w tej interpretacji „Biesów". Jego Wierchowieński jest szczególnie charyzmatyczny, energiczny i - co najważniejsze - różnorodny. W zależności od sceny postać Cielucha płynnie się zmienia, przechodzi z jednej maski do drugiej, niczym urodzony manipulant i pozorant skutecznie zwodzi swoich towarzyszy i prowadzi grę według swoich zasad. Jeśli przyszłoby zrobić skrót spektaklu z najciekawszymi scenami, trzeba by było zmieścić wszystkie z młodym Wierchowieńskim. Absurdem jednak wydaje się, że ktoś taki jak on szuka charyzmatycznej twarzy rewolucji i decyduje się na Stawrogina (Robert Gulaczyk), osobę pozbawioną ambicji i absolutnie niecharyzmatyczną, zatem raczej niedolną do zainspirowania ludu do przewrotu. Nie wynika to bezpośrednio z gry aktorskiej Gulaczyka, gdyż aktor w roli wydaje się być odważny i pewny siebie, a jego małomówność i otaczająca go nuta tajemnicy czynią jego postać ciekawą. Zaskakujące jest raczej sposób, w jaki reżyser odczytał Stawrogina. Podoba się również Kiryłłow w interpretacji Pawła Palcata. Jego postać, co jakiś czas wyglądająca ze swojej piwnicy pod sceną, zdaje się być pewnego rodzaju Terezjaszem, nihilistą widzącym więcej, wyrastającym ponad resztę postaci uwikłanych w ten coraz to dziwniejszy i bardziej kruchy świat spisku i niedoszłego przewrotu. Palcat w swojej postaci oddał to, co u Dostojewskiego cieszy najbardziej - rozbudowany portret psychologiczny postaci, z wyraźnie nakreślonym postrzeganiem świata i zrozumieniem swojego losu.

Mocną stroną spektaklu, aczkolwiek powiedziałbym, że trochę niewykorzystaną, była przestrzeń zaaranżowana przez Małgorzatę Bulandę. Zbudowana z rusztowania i sześcianów zbitych ze śmieci i brudu, tworząca ciekawe kanciaste kompozycje uświetnione przez równie kanciaste kwadratowe snopy światła, dawała wiele możliwości twórcom, zwłaszcza ze względu na swoją funkcjonalność i ruchomość. Niestety przestrzeń pozostała w dużej mierze statyczna - kilka razy uległa przetasowaniu, ale poza tym raczej była niedookreślona i mimo wszystko pozbawiona wyrazu. A szkoda, bo mogła ona być czymś więcej niż abstrakcyjnym, geometrycznym schematem kompozycyjnym.

Mimo monumentalności w scenografii i pokaźnej obsadzie, w „Biesach" Głomba paradoksalnie podoba się kameralność przedstawienia. Celne dialogi między dwójkami, maksymalnie trójkami bohaterów wypadały szczególnie interesująco i potrafiły zaangażować widza w świat spiskowców. Zwłaszcza jeśli uświetnione były świetną grą aktorską, przede wszystkim Cielucha i Palcata. Estetycznie sceny te dopełniało jednostajne, ciepłe światło skupiające się na kluczowych miejscach przestrzeni. Niestety jednak zabrakło w tym wszystkim muzyki. Choć sam jestem zwolennikiem ograniczonej i skromnej muzyki w tego rodzaju przedstawieniach, w tym przypadku można było odnieść wrażenie, że było jej zdecydowanie za mało. A jeśli już się pojawiała, wydawała się wybijać z rytmu - kojarzyła się raczej ze śmieszną intrygą niż z wielką rewolucją anarchistów. Ale może tak miało być. W końcu rewolucja Wierchowieńskiego pożre się sama nim w ogóle się zacznie.

Jubileuszowy spektakl wypada porządnie i może się podobać. Nie jest to doskonała inscenizacja powieści Dostojewskiego, niemniej jednak całkiem zgrabnie oddaje atmosferę rosyjskiego klasyka i wpisuje się w kontekst współczesnego nam społeczeństwa. Społeczeństwa, w którym - jak to stwierdził Stawrogin - mądrzy ludzie raczej milczą.

Jan Gruca
Dziennik Teatralny Legnica
29 listopada 2019
Portrety
Jacek Głomb.

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...