Dzisiaj nie egzystuje, dzisiaj żyję

"Super Susan" - reż: Marcin Bortkiewicz - Teatr Kamienica, Warszawa

Muzyka, zapalają się światła i naszym oczom ukazuje się kobieta, przechodząca z tyłu sceny. Właściwie najpierw ją słyszymy, bo, jak ona sama mówi o sobie, Susan jest straszną gadułą. Chwilę później znowu gasną światłą i przez drzwi wchodzi Susan, bardzo jaskrawa postać z bagażami. Pyta spóźnionych widzów, czy już usiedli, co oczywiście wywołuje mnostwo śmiechu.

Oglądając Ewę Kasprzyk, na scenie łatwo dostrzec, że aktorka za każdym razem króluje na scenie. Czy to w głównej, czy w drugoplanowej roli - zawsze na pierwszym planie.

Odtwórczyni roli Susan niesamowicie prezentuje grane postaci. Flirtuje z publicznością i nie daje się zaskoczyć, gdy coś idzie nie tak, jak było zaplanowane. To aktorka dojrzała, świadoma gry. Rolą Susan potwierdziła po raz kolejny swoje ogromne możliwości aktorskie. Bardzo trudno wskazać najlepszą scenę spektaklu. Można jedynie powiedzieć, w której było więcej dowcipu, choć i to nie łatwe zadanie. Dlatego po sztuce "Super Susan" powiemy, która ze scen najbardziej zapadła w pamięć. Jedną z nich jest na pewno degustacja drinków. Prezentowane napoje wyskokowe był trzydzieści lat wcześniej konsumowane przez koleżanki Susan (Pauline, Debra, Julia). Sięgając po każdą z mikstur, Susan opowiada widzom historię kolejnej z przyjaciółek. Debra nie przejmowała się kilogramami, co stało się przyczyną wielu dziwnych zdarzeń. Pauline kochała kochać mężczyzn. A Julia? Julia po prostu zapragnęła być wiecznie młoda.

Spektakl "Super Susan" w reżyserii Marcina Bortkiewicza to momentami także gorzkie sceny z życia Susan. Jednak kobieta szybko kontruje dowcipem sceny, w których widz chciałby przemyśleć swój sens istnienia od początku. Jak powiedziała Susan: "Dzisiaj nie egzystuje, dzisiaj żyję!". To motto tego spektaklu, który jest niesamowitą teatralną przygodą. Wybierając "Super Susan" na sposób spędzenia wieczoru, trzeba się liczyć z tym, że nasze policzki będą długo odpoczywać. Jeden żart jest zapalnikiem dla następnego, i następnego.

"Super Susan" to nie sztuka dla ludzi, którzy chcieli przyjść na lekką komedię. Susan to postać dla ludzi z dystansem, potrafiących przyjmować rzeczywistość z przymrużeniem oka. Dla ludzi, którzy, zapytani przez Susan, gdzie lecą, nie obrażają się, słysząc: "To miasto to katorga, a nie przygoda!"

Katarzyna Prędotka
Dziennik Teatralny Warszawa
30 sierpnia 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia