Dziwny, zaczarowany chłopiec

"Faust" - reż. Marcin Herich - Teatr A Part

W dobie pandemii teatry najwcześniej zamknięto i najpóźniej je uruchomiono. Chociaż dostali zielono światło by powrócić, to raczej tylko żeby pożegnać sezon. Wydawać by się mogło, że czeka nas wszystkich kolejna długa przerwa od sztuki. Wiele teatrów zdecydowało się na udostępnianie spektakli online, ale to rozwiązanie to, choć dawało nadzieję, to nie zaspakajało głodu.

Festiwal na Wolnym Powietrzu - święto teatru plenerowego to odpowiedź na potrzeby widzów. Od 1 do 10 sierpnia, w poznańskiej Starej Rzeźni, ale również w Murowanej Goślinie i Koziegłowach odbywają się spektakle i spotkania autorskie. Występują: Teatr KTO z Karkowa, Teatr A Part z Katowic oraz Teatr Biuro Podróży z Poznania. Ideą 3. edycji Festiwalu jest pokazanie spektakli inspirowanych wielką literaturą: Homer, Marlow, Goethe, Orwell i Saramago.

7 sierpnia rozpoczęto poznańską część festiwalu. Na terenie Starej Rzeźni zagościł „Faust" Teatru A Part w reżyserii Marcina Hericha. Każdy widz obowiązkowo musiał stawić się z oświadczeniem oraz maseczką. Następnie obsługa festiwalu kierowała widzów na miejsca, które oznaczono znakiem „x" wyrysowanym kredą, oczywiście zachowano regulaminowe 1,5 metra odstępu. Rozstawieni po dwóch stronach widzowie czekali na ceremonię, na teatralne misterium. W pozostałościach po poznańskiej Starej Rzeźni panuje tajemnicza atmosfera, a stojący w odpowiednich odległościach widzowie w maseczkach tylko potęgują to wrażenie. Jak zatem odróżnić aktora od tłumu? To ten, który nie zasłonił ust i nosa. Na wydzielonej dla spektaklu przestrzeni wyrysowano znaki astrologiczne w kręgu. Krąg ten znajduje się na środku „sceny", a na jej krańcach stoją metalowe konstrukcje, z jednej strony z czarnymi płachtami, zaś z drugiej z czerwonymi. Na scenę wybiegają w czarnych strojach dwie kobiety i dwóch mężczyzn, ganiają się po okręgu, później tańczą, ale ich zabawę przerywa pojawienie się kobiety w czerwieni. Grupa ucieka, a do kobiety dołącza mężczyzna w białej koszuli, rodzi się między nimi namiętność. W kolejnych sekwencjach przewija się symbolika kolorów – biel, czerń i czerwień, ale obecne są również żywioły – woda, ziemia i ogień. Pojawiły się również szczudła i metalowe konstrukcje, na które aktorzy mogli się wspinać. W spektaklu obecna jest również nagość, ale ona w żaden sposób nie razi, a raczej zachwyca. Całość zachowuje charakter misterium, a ograniczona liczba widzów, maseczki i dystans społeczny potęgują wrażenie, że należymy do kręgu wtajemniczonych.

„Faust" Teatru A Part to tajemnicza, pełna symboli i zmysłowości ceremonia. Historia o walce jednostki i choć piękna w realizacji, to tragiczna w wydźwięku. Twórcy pokazują walkę o ludzką duszę, starcie dobra ze złem, którego ofiarą zawsze jest człowiek. Wydawać by się mogło, że jest to motyw, w którym nie dałoby się odnaleźć czegoś nowego. W końcu walka światła z ciemnością trwa cały czas i nigdy się nie kończy, jednak środki zastosowane w spektaklu pozwalają na nowo odkryć potencjał tego motywu. Trzy kolory, trzy żywioły, kilku aktorów, szczudła i muzyka tworzą razem niepowtarzalny klimat. Przestrzeń poznańskiej Starej Rzeźni dostała kolejną szansę jako miejsce, w którym da się robić teatr ido tego dobry teatr. Część terenu została wyburzona, więc to misterium o Fauście grane było niejako w ruinach, które samo w sobie są dość tajemnicze. Mimo pandemii, widzowie chętnie i licznie przybyli na Festiwal. Tęsknota za teatrem, tym prawdziwym, gdzie siłą jest kontakt aktora z widzem, jest wielka, więc pozostaje podziękować organizatorom i występującym za szansę uczestniczenia w tym widowisku.

W spektaklu wystąpili: Natalia Kruszyna, Joanna Pyrcz, Monika Wachowicz, Maciej Dziaczko, Jakub Kabus, Grzegorz Król, Cezary Kruszyna, Lesław Witosz, Dariusz Piotrowski. Za scenariusz, bo „Faust" Teatru A Part jest przedsięwzięciem autorskim, reżyserię oraz scenografię odpowiada Marcin Herich.

„Faust" to misterium upadku jednostki, którą zniszczyła odwieczna walka dobra ze złem, światła z ciemnością. W rytmach, czasem niepokojącej, muzyki rozgrywa się dramat, bo z czasem człowiek traci wolną wolę, a jego życiem kierują siły wyższe. Momentem zapadającym w pamięć jest scena, w której z głośników słychać utwór „Nature Boy" z repertuaru Nata Kinga Cole 'a: „(...)Był sobie kiedyś bardzo dziwny, zaczarowany chłopiec, (...) powiedział mi: Najlepsza rzecz, jakiej się kiedykolwiek nauczysz to po prostu kochać i być kochanym w zamian (...)".

Natasza Thiem
Dziennik Teatralny Poznań
12 sierpnia 2020
Portrety
Marcin Herich

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia