Edek zaprasza do tańca

"Tango" - reż: Mateusz Przyłęcki - Teatr Współczesny w Szczecinie

Zmierzyć się z Mrożkiem nie jest łatwo. W świadomości widza głęboko tkwi tekst oryginału. Tym bardziej przekonuje mnie teatralna realizacja Mateusza Przyłęckiego, potwierdzająca uniwersalną moc dramatu. Reżyser nie podaje gotowego tekstu na talerzu, ale aktualizuje go, uwspółcześnia, poszerza o nowe konteksty

Spektakl rozpoczyna się  grą, ale karty zamieniono na butelkę. Trudno rozpoznać bohaterów, gdyż wszyscy ubrani są w zielone dresy, jasne skarpetki i klapki. Kiedy pojawia się Artur, jedyne, co wyróżnia go z towarzystwa, to biała koszula wepchnięta w dresowe spodnie. Biała koszula - atrybut inteligenta. Podobnie jak w dramacie, w przedstawieniu na plan pierwszy wysuwa się konflikt pokoleń i usilne prośby o prawo do buntu. Swoboda obyczajów i wolność wywalczone przez pokolenie Eleonory i Stomila nie pozostawiają Arturowi pola do działania. Jeżeli wolno już wszystko, to przeciw czemu się buntować? Jedyną drogą jest bunt przeciwko rozwiązłości współczesnych czasów. Przeciwko babci-Eugenii, która zachowuje się jak nastolatka, przeciwko matce-Eleonorze, która żyje z kochankiem, przeciwko Stomilowi-artyście, który wymyśla własną interpretację stworzenia Adama i Ewy. Jedyną drogą buntu dla Artura jest przywrócenie dawnych wartości i powrót do tradycji. Postanawia poślubić kuzynkę Alę i przywrócić stary porządek. Czy będzie to możliwe?

Znamienna dla pierwszej części spektaklu jest rozmowa Artura z Alą. Na prośby i argumenty namawiające do przyjęcia jego ideologii i do zbuntowania się przeciwko rodzinie, kuzynka odpowiada: „po co?”. Ta krótka odpowiedź jest zarówno zapowiedzią klęski Artura oraz trafnie charakteryzuje współczesne czasy, w których dres stał się niemal narodowym strojem, a swoboda seksualna jest traktowana jako atrakcja, wręcz synonim „wolności”. To właśnie dres wyznacza nowy kierunek w interpretacji Przyłęckiego. Nadaje charakter noszącym go bohaterom, tworzy z nich współczesną masę, biernie postrzegającą rzeczywistość. Rodzina Artura nie widzi celu w jakimkolwiek działaniu. To egzemplifikacja dzisiejszego społeczeństwa, które w swojej różnorodności, wolności i pustosłowiu jest tak naprawdę społeczeństwem pozbawionym celu.

Artur zawiązuje spisek z Eugeniuszem, mający na celu przywrócenie starego ładu. Nadaje role członkom rodziny zgodne z dawnym systemem wartości. Bohaterowie zmieniają dresy na stroje z epoki (piękne suknie i fraki, koszule pozapinane na ostatni guzik) i wszystko staje się czarno-białe. Artur zdaje sobie sprawę, że jedyną drogą do osiągnięcia sukcesu jest władza. Władza, której atrybutem jest pistolet. Celowo w dotychczasowej relacji pominęłam postać Edka. Przez cały spektakl jest to postać nienarzucająca się, wtopiona w otoczenie, przystosowująca się do sytuacji. Bohater jest niczym szara eminencja. Edek, który uosabia prostą, a nawet prostacką siłęjest -  jak mówi Stomil - koniecznością. I to właśnie Edek, jako siła w realnym wymiarze, poza pustym tekstem i ideologią, zabija Artura i staje się panem sytuacji. Przejmuje władzę nie tylko nad bohaterami, ale i nad nami, pytając w zakończeniu publiczność: „Zatańczymy?”.

Reżyser grubą kreską  zarysowuje świat przedstawiony. Scenografię ogranicza do białego pokoju z kilkoma drzwiami, w którego centrum ustawiono katafalk. Mebel ten pełni funkcję stołu, łóżka, sceny dla pokazu Stomila, jak i schowka na rekwizyty. Jednocześnie przestrzeń poszerzona została o kulisy, widz może obserwować aktora „po wyjściu z pokoju”. Taki zabieg pozwala na dodanie kolejnego kontekstu. Aktor, wchodząc do pokoju, wchodzi jednocześnie w rolę. W całym spektaklu pobrzmiewa pogombrowiczowska forma jako remedium na chaos i swawolę, forma, od której nie potrafimy uciec.

Spektakl podzielono na dwie części. Pierwszą cechuje kolor - zielone dresy, czerwone krzesła, jasne ściany. Kolor charakteryzuje wolność i określa stan bohaterów. Drugą część spektaklu określiłabym jako monochromatyczną. Taki podział potęguje odbiór dzieła. Dopóki królowała swoboda i rozwiązłość, dopóty życie bohaterów posiadało barwy. Kiedy zostali wciśnięci w formę, ich świat stał się jednowymiarowy. Zastygli „odpływają” ruchomą sceną w cień, zepchnięci tam przez Edka. Wobec jakich wartości nie jesteśmy obojętni? Spektakl nie daje prostej odpowiedzi, co jest właściwsze. Raczej stawia pytanie: „Ile trzeba odwagi, by zatańczyć tango”?

Patrycja Klimczak
Dziennik Teatralny Szczecin
29 listopada 2011

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia