Einmal ist keinmal
"Pierwszy raz" - reż. Grzegorz Chrapkiewicz - Teatr Collegium Nobilium Akademii Teatralnej im. A. Zelwerowicza„Einmal ist keinmal" w wolnym tłumaczeniu oznacza: jeden raz się nie liczy. Czyli coś, co wydarzyło się raz, jak gdyby nie stało się nigdy. To niemieckie przysłowie jest pointą dla rozważań Milana Kundery nad lekkością bytu. Dla czeskiego pisarza życie jest szkicem, z którego nigdy nie powstanie obraz, to szkic do czegoś, czego nie będzie. Jest tak, gdyż człowiek przeżywa wszystko po raz pierwszy i bez przygotowania. „Cóż więc może być warte życie, jeśli pierwsza próba jest już życiem ostatecznym?" (1) – pyta Kundera inspirując Michała Walczaka do napisania tragikomicznego „Pierwszego razu", z którego powstał spektakl warsztatowy studentów IV roku Wydziału Aktorskiego warszawskiej Akademii Teatralnej prezentowany na deskach Collegium Nobilium.
Ciemność. Powoli rozbrzmiewa piosenka Marii Peszek „Moje miasto", która swym deszczowo-świetlnym nastrojem wprowadza w oniryczny klimat wydarzeń. Ona (Monika Mara) oczekuje przybycia Jego (Bartosz Wesołowski), by razem mogli przeżyć swój pierwszy raz. Inicjacja seksualna jest jednym z najbardziej znaczących wydarzeń w życiu człowieka. W związku z tym niezwykle ważne wydaje się odpowiednie przygotowanie do pierwszego razu. W spektaklu Grzegorza Chrapkiewicza inicjacja ta zostaje rozciągnięta w czasie do granic wytrzymałości, choć nie ona jest motorem dramatu. Autorów interesuje „bieda postaci wobec nieskuteczności ich własnych, mniej lub bardziej ukrytych narracji, marzeń, tragiczna walka o ich spełnienie". Ona i On przygotowując się do najważniejszego wydarzenia w swoim życiu, układają przemyślany i dopracowany w najdrobniejszych szczegółach scenariusz wymarzonej nocy. Musi padać deszcz, który wprowadzi ją w stan lekkiej nostalgii i samotności, w przypływie których zadzwoni do niego. On przyjedzie cały mokry z bukietem kwiatów, przepraszając, że nie mógł być wcześniej, ale trudno do niej trafić o tej porze. Pomstując na swoje miasto będzie chciał wejść. Jednak jej już się odechciało. Za długo czekała, na dodatek przyjeżdża do niej lekko rozdrażniony, bo deszcz, bo środek nocy, bo jeździ tak już kolejną noc. Więc jeszcze nie dziś. Tym razem nie było idealnie, może uda się następnym razem. I tak w kółko.
Bohaterowie zapętlili się w ideę wiecznego powrotu, według której wszystko, cośmy raz przeżyli miałoby się kiedyś powtórzyć i to powtórzenie powtarzałoby się w nieskończoność. Dla Kundery życie, które znika raz na zawsze i już nigdy nie wróci, podobne jest do cienia, nie ma żadnego ciężaru, jest martwe już w momencie narodzenia i jeśli nawet było piękne, straszne, wzniosłe, to jego piękno, rozpacz i wzniosłość nie mają żadnego znaczenia (2).
Dzięki idei wiecznego powrotu, którą bohaterowie próbują ujarzmić, publiczność ma możliwość podglądania rzeczywistości z bardzo specyficznej perspektywy, z której sprawy wyglądają zupełnie inaczej, niż je widzimy normalnie: brak im okoliczności łagodzącej, jaką jest przemijalność. Dla Nietzschego idea wiecznego powrotu jest najcięższym brzemieniem, ponieważ w świecie wiecznego powrotu na każdy gest kładzie się nieznośny ciężar odpowiedzialności. Bohaterowie „Pierwszego razu" czują ten ciężar aż do bólu, zwłaszcza, gdy uświadamiają sobie nieskuteczność własnych marzeń, a walka o ich spełnienie nosi w sobie znamiona tragizmu.
W powieściach Milana Kundery filozofia i życie stoją obok siebie. Mężczyzna i kobieta, którzy zadają sobie ból, są Życiem, lecz są zarazem przedstawieniem Idei filozoficznej. Cataluccio zauważa, że stosunek miedzy Ideą i Życiem nie jest jednak nigdy mechaniczny; istnieje coś nieredukowalnego, coś, co tylko sztuka zdolna jest wyrazić (3). Niemniej, sama zdolność to nie wszystko. Potrzeba przemyślanego konceptu, by uchwycić na scenie tę delikatną zależność między Ideą i Życiem. Bohaterowie Chrapkiewicza poprzez ciągłe budowanie napięcia nieskończonymi przygotowaniami do swojego pierwszego razu zależność tę ukazują. Unikają też ciężkości dzięki tragikomicznym przepychankom wynikającym z nieporozumień między kobietą a mężczyzną.
Poprzez zachowanie scenograficznego minimalizmu i dzięki subtelnej grze świateł, w której przeważa mrok, (antynomia światła i ciemności jest jedną z ulubionych Kundery) mamy okazję bez rozproszeń przyglądać się szamotaniu młodych pośród własnej bezradności. W historii dwojga kochanków odnajdujemy myśli kunderowskie, które znakomicie w przedstawieniu zostały oddane. Pisarz twierdzi, że „dopóki ludzie są młodzi i muzyczna kompozycja ich życia składa się zaledwie z kilku taktów, mogą ją opisać wspólnie i dowolnie zmieniać motywy" (4). Ona i On wspólnie rozpisują partyturę dla swojej inicjacji seksualnej, co widzimy w początkowych scenach, kiedy przypominają sobie pierwszą rozmowę na temat rozpoczęcia współżycia. Kwiaty, deszcz, jej pokój – choć nieustanny powrót do tych samych wydarzeń jest męczący i prowadzi do wybuchów wściekłości, to oni razem o tym decydują, dlatego są sobie bliscy; „ale kiedy są już starsi – pisze dalej Kundera – w momencie spotkania, ich muzyczna kompozycja jest mniej więcej zamknięta i każde słowo, każdy przedmiot oznaczają coś innego w kompozycji jednego i drugiego" (5).
To w jaki sposób wspólna kompozycja młodych została zamknięta i dlaczego ich pierwszy raz dla każdego z nich oznacza coś zupełnie innego, jest dla widzów zaskoczeniem, które pozostawia ich z pytaniami. Okazuje się bowiem, że chłopak sfrustrowany ciągłym powtarzaniem idealnych przygotowań postanawia wziąć sprawy w swoje ręce – przychodzi do dziewczyny niezapowiedziany i nie zapalając światła robi to, na co od tak dawna czekał. Zaskoczona Ona, czując pożądanie, bynajmniej się nie opiera. Dopiero po latach, gdy przypadkiem spotykają się na ulicy, On dowiaduje się, że Ona to wcale nie była Ona, tylko dziewczyna, która wprowadziła się do jej mieszkania... Następuje bolesne otwarcie zamkniętej dawno kompozycji ich życia. Tak więc zaskoczenie publiczności nie wynika z faktu niezrozumienia fabuły, (ona w swym przekazie pozostaje prosta) jest raczej zwieńczeniem budowanego przez cały spektakl przekonania, że ten pierwszy raz jest najważniejszy i dlatego musi być najpiękniejszy, przeżyty z osobą, którą się kocha. On pozostaje w osłupieniu wobec przedstawionych faktów. I nie pomaga stwierdzenie: „einmal ist keinmal", gdyż to, co stało się raz, nigdy się nie odstanie. Na koniec ponownie rozbrzmiewa „Moje miasto", które, jako klamra kompozycyjna spektaklu, pozostawia widzów w deszczowo-świetlnym nastroju.
Przypisy:
1. M. Kundera, Nieznośna lekkość bytu, Warszawa 1984, s. 9.
2. Tamże, s. 5.
3. F. M. Cataluccio, Filozofia Kundery i jego stosunek do historii, w: Kundera. Materiały z sympozjum zorganizowanego w Katowicach w dniach 25-26 kwietnia 1986 r., red. J. Illg, s. 69.
4. M. Kundera, Nieznośna..., dz. cyt., s. 66.
5. Tamże.