Eksperymentalna mechanizacja Szekspira

"Hamlet" - reż. Elizabeth LeCompte - 13. Festiwal Szekspirowski

(...)
Tak czy owak musiałeś zginąć Hamlecie nie byłeś do życia
wierzyłeś w kryształowe pojęcia a nie glinę ludzką
żyłeś ciągłymi skurczami jak we śnie łowiłeś chimery
łapczywie gryzłeś powietrze i natychmiast wymiotowałeś
nie umiałeś żadnej ludzkiej rzeczy nawet oddychać nie umiałeś

Teraz masz spokój Hamlecie zrobiłeś co do ciebie należało
i masz spokój Reszta nie jest milczeniem ale należy do mnie
wybrałeś część łatwiejszą efektywny sztych
lecz czymże jest śmierć bohaterska wobec wiecznego czuwania
z zimnym jabłkiem w dłoni na wysokim krześle
z widokiem na mrowisko i tarczę zegara

Żegnaj książę czeka na mnie projekt kanalizacji
i dekret w sprawie prostytutek i żebraków
muszę także obmyślić lepszy system więzień
gdyż jak zauważyłeś słusznie Dania jest więzieniem
Odchodzę do moich spraw Dziś w nocy urodzi się
Gwiazda Hamlet Nigdy się nie spotkamy
To co po mnie zostanie nie będzie przedmiotem tragedii

Ani nam witać się ani żegnać żyjemy na archipelagach
A ta woda te słowa cóż mogą cóż mogą książę

Zbigniew Herbert, Tren Fortynbrasa

Eksperymentalna mechanizacja Szekspira, czyli „Hamlet”The Wooster Group”
Nowojorskie przedstawienie było chyba najbardziej oczekiwanym zdarzeniem całego Festiwalu. Podzieliło publiczność, ale nikogo nie pozostawiło obojętnym. Czy to jeszcze teatr? Czy to wzór i punkt odniesienia dla wszystkich realizacji wykorzystujących multimedia? Pytań wiele, odpowiedzi skrajne.

Amerykańska grupa teatralna pozwoliła sobie „poszaleć” z Szekspirem, traktując nonszalancko sceniczną interpretację tekstu „Hamleta” , eksperymentalnie tnąc obraz i nastrój. Dramat okazał się być mechanicznie odtwarzanym i przetwarzanym tekstem, zabrakło jednak pytań o głębię. Technologiczny teatr jest oczywiście pochodną współczesnego zmasowanego odbiorcy, zsynchronizowanego z nowinkami multimedialnymi, lecz to przede wszystkim imitacja, zdystansowanie i oziębłość.

Pomysł, aby przetworzyć filmowe Hamlety, głównie inscenizację z 1964 roku ( z Richardem Burtonem, w reżyserii Johna Giełguda), także z 1996 roku (z Charltonem Hestonem- Królem i Johnem Gielgudem-Priamem, w reżyserii Kennetha Branagha) oraz obraz z roku 2000 (w reżyserii Michaela Almereydy z Billem Murrayem jako Poloniuszem) wydawał się być ciekawym poszukiwaniem miejsca i języka teatru jako sztuki. Można przypuszczać, że podłożem tych poszukiwań był bunt skierowany na ustalone formy i kształty, próba oderwania się od kontekstu jednej estetyki, aby nie stać się jej niewolnikiem. Czy można uciec przed jednym wymiarem, aby nie wpaść w kolejny?

Aktorzy The Wooster Group mechanicznie poruszają się na scenie, mechanicznie wypowiadają kwestie, dzięki przetwornikom ich głos nabiera różnych gabarytów i tonów, machinalnie spoglądają w monitory, aby znaleźć potwierdzenie własnego gestu zgodnego z projektowanym obrazem. Oczywiście jest dużo umowności, nie tylko technika- jeden aktor gra kilka ról (Kate Valk wciela się w Gertrudę i Ofelię; Ari Fliakos jest Klaudiuszem, Marcellusem, Duchem i Grabarzem; Casey Spooner odgrywa Laertesa, Rosencrantza i Guildensterna), głosy dochodzą zza sceny, Dominique Bousquet biega po scenie jako Pielęgniarka z balkonikiem ułatwiającym chodzenie starcom, czuwa przy omdlewających i nosi z jakiegoś powodu maseczkę na twarzy, cienie za szklaną przesłoną pojawiają się nieoczekiwanie, jest także gra świateł; stroje są wypadkową walki z modą, formą geometryczną, ustalonym kierunkiem: góra-dół.

Imponuje bez wątpienia rozmach multimedialny, ilość monitorów, kamer, zabawa w „wycinanie” postaci z filmu, mieszanie planów, nakładanie nowych kolorów i strojów na niektórych filmowych bohaterów. Szaleńcza walka na florety przykuwała uwagę z powodu swego rozmachu. Moja percepcja wszystkich znaków i obrazów podczas prawie trzygodzinnego spektaklu nie dała rady. Skupienie odeszło po pierwszych dwudziestu minutach ( na chwilę wracało, gdy pojawiały się fragmenty utworów zespołu Fischerspooner, znanego choćby z tegorocznego festiwalu Open\'er). Co okaże się prawdą czasów, a co prawdą dramatu, zobaczymy. Powiało rewolucją, a co zostanie po niej, sztuka pokaże.

Wizyta legendy nowojorskiego off-off Brodwayu jest jednym z wydarzeń tegorocznego Festiwalu Szekspirowskiego. Zespół sięga korzeniami The Performance Group Richarda Schechnera (1967-1980), a na własny rachunek działa od roku 1975. Od lat mieści się i wystawia swe projekty w Performing Garage przy słynnej ulicy Wooster (nr 33)w SoHo . Grupa znana jest szczególnie ze swych poszukiwań formalnych, w których nowatorsko wykorzystuje współczesną technologię do szukania nowych znaczeń dla tradycji.

Reżyserem zespołu jest od 1970 roku Elizabeth LeCompte (1944), która jest jednym z członków założycieli grupy. Z innym członkiem-założycielem, Willemem Dafoe, ma syna (Jack,1982). Występ na XIII Festiwalu Szekspirowskim jest drugą wizytą zespołu w Polsce. Pierwszy raz, jeszcze z Willemem Dafoe, nowojorczycy gościli w 2003 roku w Warszawie z „Fedrą” Racine\'a.

Katarzyna Wysocka
Gazeta Świetojanska1
5 sierpnia 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia