Eksperymenty Szymborskiej
"Chwila" - Wrocławski Teatr WspółczesnyJaki powinien być monodram oparty na wierszach Wisławy Szymborskiej? Skłaniający do refleksji, dobrze skomponowany, a przy tym nastrojowy i doskonale zagrany. Taka właśnie jest "Chwila", przygotowana we Wrocławskim Teatrze Współczesnym przez Elżbietę Golińską - spektakl, którego premiera odbyła się w 2003 roku, a który ostatnio przypominano dolnośląskiej publiczności
Na scenie widzimy stylowo urządzony salon – z fisharmonią, staroświecką lampą i okrągłym stolikiem do kawy. Atmosfera prywatności współgra z filozoficzną (albo filozofującą) zadumą, a całości dopełnia muzyka, subtelnie uzupełniająca treści zawarte w słowach. Golińska odnajduje się w tej przestrzeni z mistrzowskim, aktorskim wyczuciem i czyni każdy element scenografii integralną częścią całości. Podlewanie kwiatów albo przeglądanie gazety nie tylko ilustruje, ale też, można by rzec, zagospodarowuje sensy wygłaszanych wierszy, a jednocześnie osadza je w teatralnej rzeczywistości.
Poezja przywołana na scenę jest wszystkim znana. Artystka wybrała cenione i, w przypadku twórczości Szymborskiej nie trzeba wstydzić się tego słowa, lubiane teksty. „Nienawiść”, „W zatrzęsieniu”, „Allegro ma non troppo”, „Fotografia z 11 września” – oto zaledwie kilka tytułów. Zapewne doskonała forma utworów nie pozwala niczego do nich dodać. Można je jedynie interpretować, najlepiej przez pryzmat własnej wrażliwości. Temu zadaniu doskonale sprostała Golińska.
Gdyby zatem postawić pytanie o to, co w monodramie zachwyca, odpowiedź brzmiałaby prawdopodobnie : aktorstwo. Artystka nie wprowadza rewolucji i nie szuka w poezji Szymborskiej nieodkrytych, podważających dotychczasowe odczytania znaczeń. Nie sięga również po eksperymentalne i nowatorskie środki aktorskie. Po prostu: mówi. Używam tego słowa świadomie, ponieważ głos Golińskiej (dykcja, barwa, intonacja) stanowi najpiękniejszy element spektaklu, a przy tym brzmi tak naturalnie i swobodnie, że z recytacji przeradza się w szczerą wypowiedź.
Ostatnie pytanie mogłoby brzmieć: czy coś w tym spektaklu zaskakuje? Tak. Poezja Szymborskiej, stworzona po to, by dziwić. Charakterystyczne puenty i koncepty mają niesamowity potencjał sceniczny, w pełni wykorzystany w spektaklu. Reszta środków spełnia oczekiwania, jakie moglibyśmy mieć wobec monodramu zbudowanego ze znakomitych tekstów. Główną eksperymentatorką okazuje się zatem poetka, uczczona w „Chwili” dyskretnym hołdem.