Elektra i trzy kury
"Obywatelka EL" - reż. Ewa Ignaczak - Sopocka Scena Off de BICZGasną światła na widowni, wtem nieoczekiwanie w mroku rozlega się gdakanie kur. Zaraz, a może jesteśmy w kurniku? Może trafiłam na komedię Arystofanesa "Ptaki"? Spokojnie, to jednak czcigodny Sofokles i jego "Elektra", czyli "Obywatelka EL" w reżyserii Ewy Ignaczak i wykonaniu aktorów Teatru Stajnia Pegaza, a trzy kury zastępują antyczny chór
Przyznaję, że trzeba sporej odwagi, żeby pokusić się o wystawienie tej antycznej tragedii. Rola Elektry wymaga bowiem znakomitej gry aktorskiej. Jest w tej postaci wielka rozpiętość uczuć - od delikatnych, głęboko wzruszających tonów miłości do ojca i brata do nieugiętej woli zemsty, mocnej nienawiści wobec morderców. Wydaje mi się, że Ewa Ignaczak postanowiła wziąć sztukę w nieco ironiczny cudzysłów, pokazując, że "dziwny jest ten świat", jak śpiewa na koniec przedstawienia Czesław Niemen. Jednocześnie dyskretnie daje nam do zrozumienia, że to tylko teatr, gra konwencjami. Dlatego już od wejścia aktorzy, witając widzów, odradzają im siadanie w pierwszym rzędzie. I słusznie, bo można oberwać kawałkiem surowego kurczaka.
Dziwna, niestety, jest Elektra (Beata Szreder), która manierycznie podaje tekst - choć ma kilka momentów prawdy. W ogóle dziwna jest ta sopocka opowieść o córce pałającej żądzą zemsty na matce i jej kochanku za zamordowanie ojca, króla Myken Agamemnona - przywódcy zwycięskich Greków w wojnie przeciwko Ilionowi. Jak pamiętamy, Agamemnon za pomyślność w bitwie złożył w ofierze na ołtarzu Artemidy swoją córkę Ifigenię. Nic więc dziwnego, że jego żona Klitajmestra, siostra pięknej Heleny trojańskiej, wraz ze swoim kochankiem Egistem zabiła męża, mszcząc się za śmierć córki. Czego z kolei nie akceptuje Elektra.
Jeśli nie znamy tekstu sztuki Sofoklesa, gubić się będziemy w tej nieprostej akcji. Usiłując zrozumieć np., dlaczego Orestes, który (jak głosi Posłaniec) zginął, pojawia się na scenie itd. Jest w tym przedstawieniu wiele pomysłów reżyserskich, ale szkoda, że każdy jakby z innej bajki. Niektóre - przyznaję - są znakomite, jak ten, gdy Posłaniec opowiada o wyścigu rydwanów, posługując się szklanymi słoikami na sznurkach, czy scena sypania ziaren ofiarnych. Świetny jest finał, a spektakl utrzymany w dobrym tempie.
Wychodząc z teatru, pozostaniemy pod wrażeniem gry Aleksandry Kani jako Chrystomis - pokornej siostry Elektry, oraz Piotra Srebrowskiego jako Oresta, Posłańca i Koguta. Grają z pewnym dystansem wobec swoich postaci, swobodnie balansują na cienkiej linie między współczesnością i antykiem. Znakomicie podają niełatwy tekst. Prosta scenografia to kilka podestów i trzy drewniane taborety, niewiele rekwizytów.
Nie nudziłam się, oglądając spektakl "Obywatelka El", ale aż strach pomyśleć, że ktoś mógłby uwierzyć, iż tak właśnie wygląda tragedia antyczna. Jednak mimo wszystkich zastrzeżeń warto na pewno zobaczyć na sopockiej scenie Off de BICZ autorską opowieść Ewy Ignaczak o niepokornej królewnie Elektrze, opowieść o zemście, honorze i powinności wobec zmarłych.