Epifania w domu kapitalisty

"T.E.O.R.E.M.A.T." - reż. Grzegorz Jarzyna - Teatr Rozmaitości w Warszawie

Smętna passa Teatru Rozmaitości Warszawa trwa. W obecnym sezonie nowych premier jeszcze nie odnotowano (gdy piszę ten tekst, "T.E.O.R.E.M.A.T." przed premierą, chociaż po pokazach przedpremierowych).

 Strona internetowa TR odmawia kontaktu i tylko po wejściówki, tradycyjnie, należy stanąć godzinę przed przedstawieniem. Publiczność jest cierpliwa i wiernie czeka. Czekanie to TR stara się umilić: scenicznym przywróceniem mocnych punktów repertuarowych (udało mi się dostać na ostatnie pokazy "Magnetyzmu serca", w częściowo nowej obsadzie powraca "Uroczystość"); blogiem o wzbudzającym tęsknotę tytule "Co w TRawie piszczy", na którym można na przykład obejrzeć fotorelacje z zagranicznych wojaży TR, także zdjęcia dyrektora artystycznego na tle scenografii do przedstawienia z 2007 roku: "Makbeta" pokazywanego w NY, i dużo zdjęć z wydarzeń muzycznych (koncertów), chyba najczęściej prezentowanych obecnie w teatrze. Ta teatralna scena powoli przekształca się w śródmiejską świetlicę (coraz częściej polskie teatry korzystają z tego konceptu organizacyjnego, nierzadko brnąc w ślepą uliczkę, gubiąc po drodze swój teatralny target, zamieniając się w niestrawne mieszanki stylów, estetyk, ideologii), gdzie prowadzone są zajęcia interdyscyplinarne - swoje ognisko znalazła przy Marszałkowskiej 8 "Krytyka Polityczna", starająca się kontynuować romans z teatrem w formie cyklicznych wykładów ze specjalistami od szeroko pojętej kultury, można zobaczyć "Braci Karamazow" przed premierą, czasami przemkną przedstawienia z okresu przed schizmą, czyli czasu teatralnej glorii, który panował przed rozejściem się dróg Jarzyny i Warlikowskiego. W nikomu niepotrzebnych rankingach teatralnych podsumowujących rok 2008 na wysokich pozycjach w sekcji "klęski, zawody, rozczarowania" TR zagościł na dobre. Grzegorzu Jarzyno, Horście D\'Albertis, Das Gemuse - wróćcie\'! 

"Jak Grzegorz Jarzyna nie zostat górnikiem" w modernistycznie urządzonych wnętrzach (wyraźne konotacje z estetyką Bauhausu, starającą się połączyć pragmatyczność wnętrza z emocjami/indywidualnością jego mieszkańca) umieszczona zostaje rodzina, być może mieszczańska, może kapitalistyczna (osią swojego trwania czyni gromadzenie kapitału i jego pożytkowanie). Z pewnością to jedna z tak zwanych normalnych rodzin, spokojnie wiodących dostatnią egzystencję, rodzin pozornie nikomu niewadzących, poukładanych, stabilnych, moralnych. Przystojny Ojciec (Jan Englert) każdego dnia wychodzi do biura. Materialne atrybuty Ojca to wyprasowana koszula i teczka. Piękna (naprawdę piękna) Matka (Danuta Stanka) rozpoczyna każdy dzień od małego performansu. w którym układanie fryzury oraz z pietyzmem wykonywany makijaż dopełnia wybór butów i poranna lektura włoskiego "Vogue". Materialne atrybuty Matki to toaletka i papieros (zmiana w sposobie palenia papierosa pokazuje ewolucję postaci, ewokuje pęknięcie, które będzie się pogłębiać). 

Z nowych prac Grzegorza Jarzyny: prawdopodobnie "Lew w zimie", koprodukcja wiedeńskiego Burgtheater i TR Warszawa zostanie pokazana w Warszawie wkrótce, "Gracz" zaś, kolejna operowa realizacja Jarzyny (premiera 22.01.2009 w Opera de Lyon), prawdopodobnie nie. 

- Przywołuję wprawiający mnie w złośliwe poezucie humoru tytuł artykułu. Klich A. Jak Grzegorz. Jarzyna nie zosiat górnikiem. "Gazeta Wyborcza" 295/2008. 

Nie będę rozwijać socjologicznego/socjotechnicznego czy też politycznego rysu przedstawienia, chociaż jest on ciekawy. Jedynie punktuję tę perspektywę, skupiając się na aspekcie teologicznym, religijnym. Sprzeciw wobec bezrefleksyjnego kapitalizmu, krytyka masy ludzkiej (w duchu Canettiego, Gasseta, Simmla), która to masa opanowała Włochy w latach 60., ostrzeżenie przed destrukcyjnym dla jednostki i społeczeństwa wpływem pieniądza, czyli kapitału - stały się bezpośrednią inspiracją dla "Teoremy" Pasoliniego. Symbolicznie można potraktować rok premiery filmu - 1968. Wibrująca w powietrzu frustracja, rażąca dysproporcja między ubóstwem a zamożnością, nieumiejętność wpisania się w nową, kapitalistyczną obyczajowość objawiły się w przestrzeni publicznej w formie rewolucji. Politykę, którą Pasolini uczynii fundamentem swoich gwałtownych kontestacji. Jarzyna zastąpił religią. 


(Bez)refleksyjna Córka (Katarzyna Warnke) uwielbia szczotkować długie blond włosy i fotografować. Materialny atrybut córki to aparat fotograficzny. Ugładzony Syn (Jan Dravnel) bez właściwości, w okresie dojrzewania (inicjacja seksualna, od której rozpocznie budowanie swojej tożsamości, stanie się jego punktem granicznym w spotkaniu z Gościem), nadal jednak bawiący się zabawkami. Materialny atrybut syna to bezpłciowy sweterek w serek. Każdy w tej podstawowej komórce życia społecznego ma swoją rolę, mistrzowsko opanował zestaw gestów, słów i min do odgrywania tej roli. Mechanizm działa bezbłędnie. Pięknie i jednocześnie dojmująco smutno wybrzmiewa prawda o tej rodzinie (może rodzinie przyszłości, rodzinie nowych, lepszych czasów) podczas codziennych śniadań - uświęconego czasu, kiedy wszyscy członkowie spotykają się przy jednym stole. W tle owych tableaux vivant przemyka służąca (Jadwiga Jankowska-Cieślak, w długich czarnych włosach). Jej czarna pobożna postać jest podwójnie milcząca, cicha i niema, jakby chciała wygumkowac swoją obecność. Ona także zostanie naznaczona obecnością tajemniczego przybysza. Tak spokojnie, płynnie i pusto toczy się przez pewien czas życie w domu kapitalisty. 

Anonsujący się telegramem Gość (Sebastian Pawlak) zjawia się jak gdyby nigdy nic. Nikt na niego świadomie nie czekał, nikt nie jest jednak zdziwiony. Pojawia się nagle. Podprowadza każdego z bohaterów na granicę własnych pragnień. (Jarzyna podsuwa w pierwszych wypowiedziach o przedstawieniu kategorię doświadczenia granicznego wprowadzoną do egzystencjalizmu przez Karla T. Jaspersa). Porzuca. Odchodzi. Każdy doznający owej epifanii musi odpowiedzieć sobie na pytanie: co dalej? Co zrobić z doświadczeniem utraty, dotknięcia nienazwanego i byciem głęboko, prymamie naznaczonym, wtajemniczonym? Jak pokonać tęsknotę, która została obudzona, i okiełznać tłamszone dotąd instynkty, uciszyć powstałą traumę? 

Każdy z bohaterów znajduje inne rozwiązanie. Każdy ze sposobów ma pomóc w odnalezieniu Jego obecności, przywołaniu Go, przekuciu melancholii w radość, tęsknoty w spełnienie, Paolo (Ojciec) rozdaje swój majątek. Lucia (Matka) uwalnia swoją seksualność, oddając się perwersyjnym aktom seksualnym. Odetta wariuje. Pietro odkrywa swoją seksualność. 

Dla mnie najważniejsza w "T.E.O.R.E.M.A.T.-cie" jest perspektywa teologiczna, filozoficzno-religijna, bardzo silnie i inspirująco przez Jarzynę zaznaczona słowem, światłem, obrazem i dźwiękiem. Oczywiście, nie jedyna, to także bowiem wariacja na temat kondycji współczesnej Rodziny (właśnie przez duże "R"), dziwnego bezimiennego tworu coraz częściej wypełnionego trocinami w miejsce scalającego ją rdzenia, kręgosłupa. Wyraźnie też widać, że Jarzyna nadal zastanawia się nad pytaniami bez odpowiedzi (kim jestem?). Akcentuje potrzebę poszukiwania i konstruowania tożsamości czy poszukiwania esencji, celu, sensu istnienia, co anihilować ma wszechogarniającą pustkę, samotność, milczenie ludzkiej istoty postawionej wobec boskiej wiecznej tajemnicy. To także wypowiedź metateatralna - reżyser mówi tu o teatrze in extenso: wpuszczając boga (celowo i świadomie piszę matą literą) na scenę, wracając do korzeni teatru; zapraszając do współpracy tak odmienne teatralne konstelacje - chociaż wyrastające przecież z tego samego co Jarzyna przeświadczenia o nieprzemijalności języka teatru - jak Jadwiga Jankowska-Cieślak czy Jan Englert. Poziom meta "T.E.O.R.E.M.A.T.-u" przywołuje tytuł przedstawienia. Teoremat to pojęcie funkcjonujące w logice\'. Jeśli pójść tym tropem, okaże się, że Jarzyna prowadzi nas w kontrze do wszelkich logicznych twierdzeń. Odpowiedzi na pytania, które stawia przedstawienie (teza o (nie)istnieniu boga), nie mogą zostać wyprowadzone z porządku sygnowanego rozumem, racjonalnością, matematyką. 

"T.E.O.R.E.M.A.T," to ukłon w stronę Piera Paolo Pasoliniego i jego twórczości. Jarzyna odwołuje się do filmów, dramatów, życia Pasoliniego, wplata w swoje przedstawienia motywy znane z twórczości włoskiego artysty, cytuje, nawiązuje dialog, kontynuuje. W wyglądzie Gościa można dojrzeć młodego Pasoliniego, którego życie, zdaniem niektórych, wykazuje punkty styczne z życiem Jezusa. Człowiek widzi z daleka człowieka, I który zabija innego człowieka. I Jest świadkiem działania, I dystansuje się odeń (Tadeusz Różewicz, "Zakatrupiony"). Tak można opisać sytuację wyjściową, w jakiej znajdują się bohaterowie przedstawienia. Wiersz Różewicza (poniższy śródtytuł to cytat z tego utworu) to poetycki odpowiednik "T.E.O.R.E.M.A.T.-u". To, co zamknął w kilkunastu wersach Różewicz, Jarzyna subtelnie rozwinął na scenie. Swoją wrażliwość reżyser zestroił z językiem teatru, tworząc traktat eschatologiczny, wypowiedź o potrzebie boga, o poszukiwaniu prawdy, o miłości, która wyzwala nadzieję, a ta uruchamia wiarę. 

Kolejnym ważnym kontekstem dla rozważań jest dyskusja o teologii teatru ("Teatr" 3/2008) oraz teksty zawarte w nr 5/2007 "Więzi" ze spinającym je hasłem "Bóg w teatrze, Faust w świątyni". Tekst opublikowany w "Teatrze" (zapis dyskusji, która odbyła się w ramach konferencji "Czy istnieje teologia teatru?") stawia szereg istotnych pytań. Myślę, że na część z nich ("Jak teatr współczesny mówi o Bogu - jak może mówić?", "Czy teatr może stać się locus theologicus") można odpowiedzieć po obejrzeniu "T.E.O.R.E.M.A.T.-u". Wreszcie, przedstawienie to potwierdza wypowiedzianą w owej dyskusji uwagę, która znajduje potwierdzenie w "T.E.O.R.E.M.A.T.-cie", będącym opowieścią o tym, że mimo popełnianego zta człowiek nosi w sobie tęsknotę do przebaczenia, dobra, nadziei. 

Pozostają po "T.E.O.R.E.M.A.T.-cie" obrazy ikony: boskie ciało kobiety wyłaniającej się w geście tworzenia, kreacji (geście założycielskim, jeśli zobaczymy w tym obrazie Ewę), stukot obcasów na kościelnej posadzce (chociaż jesteśmy w teatrze, a podłoga jest drewniana), świątynne dzwony kreujące przestrzeń, w której poszukująca Gościa Matka znajduje schronienie, dialog na dymki z papierosów między Gościem a Matką. I jeszcze wyrugowanie języka. Metafizyka tego przedstawienia powstaje poza słowem czy rozmową. Komunikacja odbywa się na poziomie symbolicznym. Lakoniczne komunikaty, które padają ze sceny, niewiele wnoszą do akcji. Odbiór przedstawienia następuje w dużym stopniu emocjonalnie, sensualnie. 

Stworzony na obraz i podobieństwo Boga 

Kwestia dywagacji na temat statusu ontologicznego Gościa pozostawiona zostaje widzom. Na czym polega Jego boskość? Czy jest On współczesnym Jezusem, czy kimś z rodziny? Bogiem w teatrze czy Faustem w świątyni? Szamanem, hochsztaplerem, Charonem, kochankiem, przyjacielem, reżyserem, wiecznym agnostykiem, bluźniercą, Pasolinim? Pasolini zauważył: [...] bohater może być Jezusem, ale może być też diabłem. Wskazówkę co do tożsamości Gościa przynieść może stan, który powstaje po Jego odejściu. Obojętnie, czy ową bezimienną postać elektryzującą rodzinę kapitalisty nazwiemy bogiem. Innym, Obcym, Jezusem, bratem, kochankiem, przyjacielem, po spotkaniu z nią pozostaje pustka, która domaga się wypełnienia. Konsekwencją owej epifanii jest przeformułowanie dotychczasowego życia. Stan, jaki pojawia się po wizycie tajemniczego przybysza, to stan ogromnego smutku, pustki i opuszczenia. Ekstremalność doświadczenia, jakim jest spotkanie z taką osobą, z bogiem, staje się początkiem. Konfrontacja każdego z bohaterów oznacza podjęcie decyzji o przekroczeniu. 

"T.E.O.R.E.M.A.T." chcę uznać za zwiastun nowego etapu w twórczości Grzegorza Jarzyny. Po aksamitnej rewolucji, która antycypowała casus Nowego Teatru okresem intensywnej pracy zagranicznej (gdzie do perfekcji doprowadził Jarzyna umiejętność przetwarzania na teatr/operę rodzinnych tragedii), wraca wyciszonym, autorefleksyjnym i niezwykle teologicznym przedstawieniem. | 

Recenzja powstała po pokazie przedpremierowym. 

Teoremat - (log.) twierdzenie pochodne, występujące w obrębie systemu dedukcyjnego, wyprowadzone za pomocą wnioskowania dedukcyjnego z aksjomatów tego systemu. Pasolini pracował jako nauczyciel, za głoszenie swojego artystycznego świadectwa wielokrotnie skazywany byt przez władze, sądy, po jednym z takich oskarżeń musiał potajemnie uciekać z Rzymu. 

Hasło przewodnie cyklu artykułów podejmujących zagadnienie teologii w teatrze, które zamieszczone zostały w nr 5/2007 "Więzi". Za: http://pl.wikipedia.org/wiki/Pier_Paolo_Pasolini (27.01.2009

Dorota Mieszek
Czas Kultury O1/09
3 kwietnia 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia