"Ernani" na rozecie

"Ernani" - reż: Michał Znaniecki - Teatr Wielki im. S. Moniuszki w Poznaniu

W historii sztuki toczono wiele artystycznych bitew. Powodem jednej z najbardziej znanych batalii teatralnych był dramat Victora Hugo "Hernani". Zwolennicy widzieli w dziele pierwsze sceniczne zastosowanie idei dramatu romantycznego, aktualny podtekst polityczny i romantyczną frenezję, zaś przeciwnicy krytykowali mało wyszukany język, nadmiar patetyzmu i brak realizmu.

Historia przyznała rację stronnikom zmian i wielbicielom artystycznych przewrotów. Młodzieńcza chęć skruszenia zastałej konwencji, próba zamanifestowania artystycznego ja i wykorzystanie wywodzącego się z hiszpańskiej tradycji motywu \'tres para una\' powodowały też młodym Verdim, który na podstawie dramatu Hugo napisał "Ernaniego" (a do twórczości francuskiego romantyka powrócił jeszcze, opierając na jego dramacie "Król się bawi" jedną ze swych najbardziej znanych oper -"Rigoletto").

O poznańską realizację opery batalii nie będzie, bo Michał Znaniecki połączył elementy historyczne i nowoczesne, tworząc spektakl wyolbrzymiający pewne operowe konwencje, ale przez to atrakcyjny. Żywiołowość i wielorakość emocji muzyki prezentowała prowadzona przez Mieczysława Nowakowskiego orkiestra Teatru Wielkiego, a siłę drzemiącą w verdiowskich tonach oddawał świetny chór przygotowany przez Mariusza Otto.  

Na gotyckiej rozecie rozgrywa się odwieczna walka młodości, starości, honoru i występku. Ukazani na wstępie główni bohaterowie ujawniają swoje wzajemne zależności przez pojedyncze gesty. Są jednocześnie aktorami i widzami, którzy, zmuszeni przez okoliczności, wstają ze swych krzeseł i włączają się w akcję. Krzesło wydaje się najbardziej uniwersalnym i demokratycznym z siedzisk, sytuując się pomiędzy królewskim tronem a ludowym zydlem. Każdy z bohaterów na początku otrzymuje swoje krzesło; wyjęty spod prawa Ernani krzesło z kratą, piękna Elwira - oplecione kwiatami, stary Silva krzesło ze szpadą, a król Karol to ozdobione złotem. Krzesła są znakami postaci nawet wtedy, gdy bohaterów nie ma na scenie, np. Silva, obiecując zgładzenie króla, przewraca należące do niego krzesło, a Ernani wyładowuje swój gniew na krześle opiekuna ukochanej.

Jednak najbardziej przykuwającą uwagę częścią scenografii jest olbrzymia gotycka rozeta, na której rozgrywa się znaczna część akcji. Bohaterowie, stojąc na niej, pokazują swe przywiązanie do wielkiej i wciąż żywej tradycji średniowiecza. Karol (dysponujący silnym i głębokim barytonem Luca Salsi) chce stać się dobrym władcą i osiągnąć pozycję równą Karolowi Wielkiemu, dlatego powstrzyma swe pragnienia, uniewinni spiskowców i zwróci Elwirze wolność. Ernani (w pełnej ekspresji interpretacji Emmanuela Di Villarosy), choć  
po romantycznemu łamie nakaz wierności królowi, zachowuje właściwy średniowiecznemu rycerzowi honor i nawet za cenę życia spełni daną obietnicę. Ale ludzie są tylko ludźmi, a archetypy mają swe idealne odwzorowania w wyidealizowanym świecie arcydzieł epoki - rozetę wyszczerbi mijający czas i działanie tych, którzy przeżywają ponadczasowe dramaty odrzucenia i niemożności pogodzenia się z wyrokami fortuny.  

Najtragiczniejszą postacią uczuciowego czworokąta staje się Silva. Starzec, któremu czas odebrał siły, ale pozostawił młodzieńcze, spragnione uczuć serce jest największym przegranym w batalii o Elwirę (świetna Barbara Kubiak). Zaślepiony zazdrością, pozbawia Ernaniego szans na szczęśliwe życie z ukochaną, sam podzieli jego fatalny los. W ostatniej scenie Silva umiera samotny, naprzeciw konających, ale mających nadzieję na wieczne wspólne szczęście Ernaniego i Eliwry. Śpiewane przez buntownika słowa pożegnania wybranki, mogłyby śmiało płynąć z ust zakochanego starca, który o tym, by ktoś z miłości do niego oddał życie, może tylko marzyć. Silva jest najbardziej niejednoznaczny, wielka  
w tym zasługa włoskiego basa Marco Vinco, który pięknie prowadzoną frazą oraz ciągłą i sugestywną grą aktorską potrafił oddać tragizm postaci. 

Znaniecki pokazał romantyczny dramat ze średniowiecznymi odwołaniami w klarowny  i nowoczesny sposób. Scenografia Lugi’ego Scoglio, choć stanowiąca wyzwanie dla poruszających się po niej artystów, robi wrażenie, piękne kostiumy Kornelii Piskorek pomagają pokazać przemianę bohaterów, a światła Bogumiła Palewicza podkreślają emocje (np. Silva w snopie zielonego światła jeszcze lepiej ukazuje targającego nim „zielonookiego potwora” zazdrości). 

Repertuar Verdiowski pod Pegazem powiększył się o kolejną realizację, dobrą zarówno pod względem wykonawczym, jak i inscenizacyjnym. Życzyć sobie powinniśmy, aby dyrekcja Michała Znanieckiego przyniosła Poznaniowi takie właśnie spójne i wyrównane spektakle.

Katarzyna Wojtaszak
Dziennik Teatralny Poznań
4 listopada 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...