Erotyczne misterium przy dźwiękach monet

"Skąpiec" - reż. E. Marciniak - Teatr Polski w Bydgoszczy

Zdziwiłby się z pewnością autor dramatu, którego nazwisko mimo wszystko widnieje na afiszu, gdyby zobaczył jak jeden z jego bohaterów, wygrzebuje się spod stosu walających się po scenie kołder czy pierzyn i w samych tylko koronkowych majtkach oraz pantoflach na bardzo wysokich szpilkach sunie do siedzącego na kanapie ojca, by odrąbać mu siekierą dłoń, którą potem inne postaci, a zwłaszcza narzeczona obu panów, zachłannie konsumują, aż krew tryska na publiczność pierwszych rzędów!

Z pewnością domyśliłby się, że tu wcale nie chodzi o rękę, która tak naprawdę stanowi tylko artystyczną przenośnię, a o zupełnie inną cząstkę ciała Jako że ojciec odbył przed chwilą z ukochaną syna a swoją narzeczoną, na tejże kanapie erotyczne misterium w bardzo oryginalnej i ciekawej artystycznie formie Może też domyśliłby się, że ta rzeź to w istocie tylko marzenia chłopaka, których nigdy nie odważyłby zrealizować na jawie. Ale czy wpadłby na to, który z jego dramatów tu grają? Oczywiście! Po imionach postaci, których autor adaptacji przez szacunek dla klasyka nie uwspółcześnił. Bo z samego dramatu mistrza, którego nazwiskiem młody polski dramaturg postanowił wesprzeć własne, niewiele zostało. Ot kilka kwestii i zbliżona intryga.

Michał Buszewicz przepisał bowiem "Skąpca" od nowa. Współcześnie. Jest tu mowa o pieniądzach, owszem, ale w nieco innym kontekście. - Pieniądze dają władzę - powtarzają często młodzi bohaterowie. Ale oni chcą przede wszystkim się bawić i uprawiać seks.

Na scenie oglądamy relacje rodzinne. Ojciec dysponuje sporym kapitałem, lecz niechętnie dzieli się nim z dziećmi. Stawia warunki. Owszem podobne, jak Harpagon z oryginału, ale niekoniecznie tak to trzeba odczytywać. Największym problemem naszego Harpagona nie do końca są pieniądze, ale też troska o zapewnienie przyszłości dzieciom. Chce, by nauczyły się żyć na własny rachunek, potrafiły pomnażać majątek, a nie tylko go trwonić. Własnego szczęścia starszy pan szuka w małżeństwie z Marianną, młodą, biedną dziewczyną, w której się autentycznie zakochał.

Tymczasem jego dzieci przypominają pokolenie współczesnych trzydziestolatków z nowobogackich rodzin. Chcą korzystać z życia na cudzy rachunek, z siebie nie dając nic. To wyuzdani hedoniści wyczekujący na śmierć ojca i spadek po nim.

Za sprawą wprzężonego w kierat niewolniczej pracy dla bogaczy Strzałki (Marcin Zawodziński) dramaturg dotyka też innych aktualnych problemów społecznych, takich jak np. umowy śmieciowe, bezlitosne wykorzystywanie pracowników itp.

Bohaterowie porozumiewają się współczesnym polskim językiem. Bez wulgaryzmów. Inaczej język samego teatru - działania, kostiumy. Owszem, są wulgarne. I to nawet bardzo. Ale w takiej właśnie formie służą przesłaniu sztuki.

Wolność obyczajowa ma tu wiele symboli. Mniej i bardziej subtelnych. Pomysł z przesłodkimi króliczkami, pieszczonymi przez aktorów jest rewelacyjny i delikatny. Trochę silniejszą wymowę mają sceny erotyczne i autoerotyczne bohaterów. Choć trzeba przyznać, że ani na chwilę nie przestają to być działania umowne.

Julia Wyszyńska, jako Eliza, nawet w najbardziej wyuzdanych poczynaniach jest artystycznie odkrywcza. Zresztą to najlepiej zagrana rola w tym przedstawieniu. Młoda aktorka jest wybitnie kreatywna w każdym geście, w każdym słowie. Ekspresyjna, wiarygodna, choć pokazuje Elizę w bardzo krzywym zwierciadle, niezwykle prawdziwie demonstruje jej wnętrze - zepsutej, zachłannej dziewczynki, ale zawsze skłonnej do kompromisu, kiedy można coś na tym skorzystać. Wszystkie środki, jakich używa są oryginalne, tylko dla tej roli stworzone i podporządkowane przesłaniu tej konkretnej inscenizacji.

Interesująco prezentuje się też swatka Frozyna Małgorzaty Witkowskiej. Choć piękna i zgrabna, to równocześnie groteskowa i komiczna w rozerotyzowanych ruchach, podstępnych intrygach i szybkich kompromisach. Bo na kompromis, gdy chodzi o zysk szybko chodzą tu wszyscy.

Niespecjalnie odnajduje się w roli Marianny Joanna Drozda. I nie stworzył też niestety w tytułowej roli kreacji Mirosław Guzowski. Jego Harpagon jest bardzo letni, mało zauważalny. Zwłaszcza w zestawieniu z aktorami młodego pokolenia, bo ciekawą postać tworzy Maciej Pesta jako Kleant, a szczególnie już urzeka Piotr Stramowski jako Walery. Tego aktora naprawdę warto było obsadzić w roli kochanka Elizy Warto też było rozebrać(No patrzcie, jak to się udziela!).

Ale to był tylko pokaz. Poczekajmy na premierę

Anita Nowak
Teatr dla Was
21 czerwca 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...