EtnoDziady
"Dziady" - reż. Radosław Rychcik - Teatr Nowy im. Tadeusza Łomnickiego w PoznaniuPrzestrzeń, w którą wchodzi widz zdaje się być miejscem złamanym. W tle słychać hymn Unii Europejskiej, a czarny odźwierny otwiera drzwi foyer, usługuje. ,,Poprawność polityczna", ,,postkolonializm"... - piętrzą się słowa w głowie zdezorientowanego recenzenta.
Przestrzeń sceniczna w ,,Dziadach" Rychcika to amerykańskie liceum, sala gimnastyczna. Scenografia jest oszczędna, jedyne jej stałe elementy stanowią kosz do koszykówki, niski stolik, trzy krzesła oraz automat z coca-colą i trybuna. W scenie balu u senatora oraz w widzeniu księdza wjeżdża ruchoma platforma. Wydaje się, że silniejszymi środkami scenicznymi są muzyka, język, kostiumy i światło. Przedstawienie pełne jest amerykańskich piosenek (,,Sing sing sing" B. Goodmana czy ,,Blue room" P. Como), świetnie zresztą wykonanych. Chór (Oksana Hamerska, Anna Mierzwa, Julia Rybakowska) oraz Guślarz – Joker (Tomasz Nosiński) zaskakują swoimi możliwościami wokalnym. Tekst ,,Dziadów" wierszowany, wypowiadany z dbałością, lecz bez patosu ujawnia pokłady komizmu, z których nie zdajemy sobie sprawy. Dzieje się to za sprawą zbanalizowanej konkretyzacji tego co wzniosłe tekście i tego kim są postaci dramatu.
Gustaw (Mariusz Zaniewski) jest zmanierowanym, niedomytym, wytatuowanym mężczyzną. Przypomina trochę Ryszarda Riedla, a trochę Jezusa. W momencie wypowiadania frazy: [...]Widzę bukiety, trawkę, listek pośród trawki,/ Tenże sam listek, listka mojego połowa,/[...] wyjmuje listek gumy do żucia, który zjada. W przedstawieniu Rychcika wiele jest momentów przełamania patosu tekstu, gdy nie sposób się nie roześmiać. Nowa jakość mickiewiczowskiego języka uwydatnia się w momencie, gdy kwestie Kruka i Sowy do widma Złego Pana z II części wypowiadają statyści, którzy mówią niepoprawną, niewyraźną polszczyzną. Treść tych wyrzutów w ustach czarnych niewolników brzmi mocniej. Cały spektakl wychodzi od słowa i na nim bazuje. Scena Wielkiej Improwizacji została rozegrana na całkowitym wyciemnieniu sceny.
Przez prawie kwadrans widzowie słuchają głosu Gustawa Holoubka, który patetycznie mierzy się z tekstem wieszcza. Jest to cytat z filmu Tadeusza Konwickiego pod tytułem ,,Lawa. Opowieść o Dziadach Adama Mickiewicza". Moment Wielkiej Improwizacji w spektaklu wydaje się wątpliwy, bowiem czy nie świadczy on o braku pomysłu na rozegranie tej sceny? Z drugiej strony można interpretować ten fakt jako przywołanie ducha Holoubka w obrzędzie teatralnych dziadów. Widmo Zosi jako postać rozerotyzowanej amerykańskiej cheerleaderki, Rózia i Józio jako bliźniaczki z Lśnienia, pani Rollinsonowa jako Aunt Jemima, czy Ewa i Dziewica jako Marilyn Monroe wydają się ciekawymi pomysłami. Jednak taki dobór postaci sprawia wrażenie słabo uzasadnionego, może przypadkowego. W grze scenicznej zastosowano wiele estetycznych scen zbiorowych, ciekawie rozegranych. Moment, gdy naga grupa kolorowych statystów i białych aktorów śpiewa wspólnie w półmroku Pieśń Zemsty Konrada z III części, jest bardzo mocny. Scenie tej nie towarzyszy muzyka, a jedynie rytm wybijany przez jednego z aktorów na piłce do koszykówki. Staje się ona pieśnią niewolników pracujących na polach bawełnianych.
Poznańskie ,,Dziady" mają strukturę klisz (Ku Klux Klan, czy Marylin Monroe w białej sukience stojąca na kratce wentylacyjnej metra) obrazów następujących po sobie w różnym tempie. Niekoniecznie równym, co wynika z tekstu dramatu. Na swoistą poetykę tego spektaklu składa się charakterystyczny amerykański sposób narracji o świecie, wolności (przemówienia Martina Lutera Kinga i Johna F. Kennedy'ego), gotowe klisze dotyczące Stanów Zjednoczonych zapisane w polskiej świadomości, traktowanie kultury amerykańskiej i europejskiej jako wspólnej. Nie czuć w tej realizacji dysonansu między dramatem Mickiewicza (tradycyjnie uznawanego za tekst kultury wysokiej) a popkulturą amerykańską. To rozróżnienie tutaj nie funkcjonuje.
Szukanie ponadkulturowej, uniwersalnej, ponadnarodowej historii w dramacie Mickiewicza wydaje się ciekawą propozycją interpretacyjną. Multikulturowy żywioł na scenie zadziałał, poruszył, ożywił ,,Dziady" na nowo.