Eurodemolka

"Tęczowa trybuna 2012" - reż. Monika Strzępka - Teatr Polski we Wrocławiu

Powiedzieć, że Monika Strzępka i Paweł Demirski nie są entuzjastami rozegrania w Polsce turnieju o mistrzostwo Europy w piłce nożnej, to ledwo zanurzyć palec we wrzątku gniewu, jaki kipi im w głowach. W "Tęczowej trybunie 2012" wściekły tandem (w skrócie Strzęp-Dem) straszy nas serią złowróżbnych proroctw. Euro okaże się kompletnym fiaskiem organizacyjnym. Kilku czołowych piłkarzy kadry dokona spektakularnego homoseksualnego coming outu. Chmary popowodziowych komarów sparaliżują ruch samolotowy na warszawskim Okęciu. Turyści utkną na zagubionych autostradach. Przebrani w islandzkie czapki z lisa obywatele artyści rzucą klątwę na rząd, życząc jego członkom rychłej śmierci

Model teatru politycznego uprawiany przez duet Strzęp-Dem nie budzi sumień, tylko kanalizuje społeczne emocje. Wypowiada na głos nieparlamentarne słowa, które cisną się nam na usta, kiedy myślimy o umiłowanym kraju i zamieszkującej go jednolitej etnicznie i wyznaniowo populacji. Odkryciem Strzęp-Demu jest forma teatralna, która niesie jego złą energię. W "Tęczowej trybunie" znów jesteśmy między badziewiem a metaforą, aktorską zgrywą a namiętną filipiką, bebechowato agresywnymi monologami a śpiewanymi na żywo songami. To nie są przyjemne seanse. Coraz bardziej przypominają Lemowską "wyszalnię": obity gąbką pokój, w którym sfrustrowany osobnik może się bezkarnie wyszaleć. Tym razem głównymi celami ataku są premier Tusk, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, reżyser Warlikowski, piłkarze Boruc, Dudek i Smolarek.

Na scenie asfaltowa droga, ubłocona trybuna, jakieś rusztowania i bariery z pleksi, między którymi miota się banda gejowskich kibiców. Prezydent Warszawy zabrała im klub, w którym oglądali transmisje meczów. Szukają wsparcia u urzędnika magistratu i znanego reżysera, "geja koncesjonowanego przez państwo, Ministerstwo Kultury i panią prezydent". Ktoś rzuca pomysł wydzielenia na Stadionie Narodowym specjalnego sektora dla homoseksualistów. Wszystko na nic. Środowisko nie jest zjednoczone, a z nieustosunkowanymi "pedałami" nikt w tym kraju się nie liczy. Gorzej: bohaterowie odkrywają, że władza tak samo traktuje całe społeczeństwo. W monologach Demirskiego imponują mi intelektualne i stylistyczne szarże (termin "różowe wuwuzele" powinien przyjąć się na stałe!), pastisze "Aniołów w Ameryce" i Sarah Kane. Aktorzy Katarzyna Strączek, Michał Majnicz, Jakub Giel, Marcin Pempuś, Michał Chorosiński fenomenalnie jadą po bandzie niczym Krzysztof Glo-bisz w znanym krakowskim happeningu. Mariusz Kiijan śpiewa energetyczną wersję "Guns of Brixton".

Strzęp-Dem to nie jest najsympatyczniejsza krajowa para artystów teatru. Można ich nie lubić, w końcu Kantor też nie był miś przytulak. Ale powinno się zaakceptować teatr, który stworzyli. Pod połową ich kpin i bluzgów można zresztą z czystym sumieniem się podpisać. Inne same się kompromitują. W końcu o wolność słowa walczyliśmy... Pozostaje pytanie o wymierny efekt oddziaływania ich teatru na społeczeństwo. Nie słyszałem, żeby po premierze drastycznie spadło poparcie dla PO, by protestował rzecznik rządu, naród zaczął kontestować ideę Euro 2012 w Polsce, a w Mławie zbudowano pomnik anonimowemu homoseksualnemu sportowcowi.

Łukasz Drewniak
Przekrój
24 marca 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...