Fascynował trzy pokolenia kobiet w dwóch stuleciach

Andrzej Łapicki

ANDRZEJ ŁAPICKI o swoim aktorstwie mówił z pokorą: "Przez to jednak, że nie grałem Gustawa-Konrada, Kordiana czy Króla Leara, nie plasuję się w najwyższej kategorii. W teatrze jest, niestety, taka zasad, że osiągnięcia w dziedzinie lekkiej komedii czy nawet dramatu psychologicznego nic są nigdy tak cenione jak klasyczne".

Fascynował trzy pokolenia kobiet w dwóch stuleciach. Wielki aktor. 

Film "Naprawdę wczoraj". Rok 1963 - Darłowo. Ewa - Beata Tyszkiewicz wchodzi do pokoju Nowaka - Andrzeja Łapickiego i pyta: "A może chcesz, żebym cię pocałowała? Może, żebym się rozebrała?" 

- Wszystkie kobiety w kinie krzyknęły "Nie!". Również kobieta, z którą wtedy byłem. Żeby go nie ruszała żadna obca - opowiada Jerzy Iwaszkiewicz, dziennikarz. Każda chciała, żeby Łapicki był tylko jej. Aktor zmarł 21 lipca we śnie w swoim mieszkaniu. Miał 87 lat.

Po prostu piękny

Aktorka Alicja Jachiewicz doskonale rozumie wszystkie kobiety, które były nim zafascynowane. - Miał w sobie nieprawdopodobny genre, urok, plus ciepły głos, który modulował w taki sposób, że chciało się do niego przytulić.

Inne aktorki przytakują. Teresa Budzisz--Krzyżanowska: - Miał wdzięk i kulturę, których już nie ma i nie będzie. Na czym to polegało? To jest tak jak w dowcipie: "Co należy robić, żeby mieć piękne dłonie? Nic, i to od wielu pokoleń". Pokolenia pracowały na to, że taki był.

Magdalena Zawadzka-Holoubek: - Nie chodzi o to, że się inaczej zachowywał, inaczej grał. On był po prostu bardzo przystojny. Nie był przystojny kontrowersyjnie.

Grażyna Barszczewska: - Był pięknym, eleganckim, mądrym mężczyzną. Działał na kobietę, która miała 15 lat i sześć razy 15.

Alicja Jachicwicz podaje przykład: - Reżyserował sztukę "Wilki w nocy" na scenie kameralnej Teatru Polskiego. Zobaczył naszą 8-letnią córkę, zapytał, czy zagrałaby Adę. Moje dziecko nigdy w życiu nie chciało grać w teatrze, wierszyka nawet nie chciało się nauczyć. A Łapicki w taki sposób popatrzył na tę smarkatą, że ona powiedziała "tak". Zobaczyła i poczuła pewnie to, co moja matka widziała, co ja widziałam.

Krystyna Janda napisała na swojej stronie internetowej: "Wspaniały, piękny i niewierny mężczyzna. Wierny był tylko sobie i zawodowi uprawianemu na Jego warunkach".

Piłsudski, Hitler, Chruszczow, Wałęsa

Urodzony w Rydze, ale wychowany w przedwojennej Warszawie. Uścisnął dłoń Józefa Piłsudskiego. Widział wyjeżdżającego do Warszawy Hitlera. Przeżył Powstanie Warszawskie. - Bez żadnych sukcesów militarnych, bez strzelania. Było tylko chowanie się i czekanie aż przyjdą i nas wyrżną - mówił. Pierwszego dnia powstania trafił do oddziału, w którym na 200 żołnierzy był jeden karabin. Słyszał krzyki zabijanych, pod lufami nazistów zakopywał trupy. Daleki był od gloryfikacji powstania: "Ceną za zdobycie kiosku z papierosami stała się hekatomba" - pisał. Grał z aktorami, którzy zaczynali karierę jeszcze w XIX w., jak Aleksander Zelwerowicz, spotkał się z Juliuszem Osterwą. Jego matka dostała propozycję grania od Konstantego Stanisławskiego, reformatora światowego teatru, ale mężatce ze szlacheckiej rodziny nie wypadało w owych czasach bawić się w komediantkę. Starszemu pokoleniu jego glos kojarzy się nieodmiennie z propagandową Polską Kroniką Filmową. Wielokrotnie opowiadał, że ciążyło mu to na sumieniu. Że kiedy wygrał casting, bardzo się cieszył, że przy pierwszej nadarzającej się okazji stamtąd uciekł i potem bardziej uważał, w co się pakuje.

W latach 60. zbratany był już z towarzystwem świata kinowego i teatralnego. Do Chałup jeździł z Tadeuszem Konwickim, ale dojeżdżali Morgcnsternowic, Hanuszkiewiczowie, Kazimierz Dejmek, Stanisław Dygat z Kaliną Jędrusik, Gustaw Holoubek. Najbardziej znane nazwiska filmu lat 60. Balował w Warszawie z Vivien Leigh, gwiazdą "Przeminęło z wiatrem". Bawił na balu u Chruszczowa, w windzie wpadł na Ginę Lollobrigidę. Tańczył z cesarzową Iranu kilka tygodni przed rewolucją islamską i upadkiem szacha. W 1989 r. został - na krótko - posłem.

Noc poślubna z Łapickim

1971 rok, plan filmu Tadeusza Konwi-ckiego "Jak daleko stąd, jak blisko". Alicja Jachiewiez ma 23 lata, dzień wcześniej wyszła za mąż i bez nocy poślubnej ma wylądować w scenie łóżkowej z dwukrotnie starszym od niej Łapickim. - To był mężczyzna legenda. Nasze matki się w nim kochały, nie my - wspomina.

Sceneria: zrujnowany pałac, strzelanina wokół, biegnące konie, jabłka, dużo jabłek. - W związku z tym, że to była trudna scena, wziął mnie za rękę: "Pani się boi". "Tak". "Czy będzie łatwiej, jeżeli będziemy na "ty"? "Tak".

Konwicki, jak to miał w zwyczaju przy takich scenach, się schował. Operator co rusz podchodził, żeby młodej aktorce poprawić a to rękę, a to nogę. - Słuchaj, zostaw7 nas - prosi wreszcie Łapicki. - Jak będziemy gotowi, to ci powiemy.

W kolejnej scenie, w łóżku, Łapicki zdziera z niej kapę, ona uderza go w twarz.

- Tak niefortunnie go uderzyłam, że myślałam, że złamałam mu szczękę. Myślę sobie: to koniec, amatorka, koszmar. Ręka mi się osunęła. Technicznie uderza się w szyję, jest dźwięk bez bólu. Na dwie godziny przerwano zdjęcia.

Dokończyli scenę, uciekła do pokoju w hotelu z zamiarem, że się pakuje i wraca do Krakowa. Pukanie do drzwi. Służba hotelowa. - Takich róż nie dostałam nigdy od nikogo - wspomina. Od Łapickiego. - Byłam bardzo młoda, a dzięki jego mądremu partnerskiemu traktowaniu czułam się jak pełnowartościowa kobieta i aktorka.

Wyobraźnia i spełnienie

Pierwszą żonę, Zofię Chrząszczewską, poznał przy wódce w Albatrosie w Łodzi. "Panował tam jakiś erotyczno-matrymonialny nastrój" - wspomina. Występował wtedy w Teatrze Wojska Polskiego Leona Schillera (kolejny człowiek historia polskiego teatru). I zaraz po ślubie w 1947 r. grał w scenie miłosnej z Ryszardą Hanin, co dla rodziny panny młodej było sporym szokiem.

 W latach 60. opinia amanta przeniosła się poza ekran. Kalina Jędrusik w liście do męża Stanisława Dygata pisała w 1963 roku (podkreślmy, że była sfrustrowana brakiem angaży): "Andrzej Ł., który niedawno wyrwał się do życia, lawiruje między Beatą [Tyszkiewicz] a Czyżewską - wspaniałymi partnerkami-dupami". 

Grał wtedy z Tyszkiewicz w "Dziś w nocy umrze miasto", "Naprawdę wczoraj", "Spóźnionych przechodniach", "Lalce". I chwilę później z obiema we "Wszystko na sprzedaż" u Wajdy (ówczesnego męża Beaty Tyszkiewicz).

W rozmowie z Magdaleną Żakowską w "Gazecie Wyborczej" Łapicki nie zaprzeczył, że miał z tymi dwiema aktorkami "relacje", ale o szczegółach nie chciał rozmawiać. Elżbieta Czyżewska zmarła w 2010 r., Tyszkiewicz zawsze zachowywała w tych sprawach milczenie.

Zuzanna Łapicka, córka aktora, wspominała, jak ojciec popisywał się przed Czyżewską, skacząc do lodowatego morza. Miała wtedy pięć czy sześć lat, ale wyraźnie czuła niepokój. Czyżewska nie ukrywała, że flirtuje z jej ojcem.

Żona dawała mu przyzwolenie na szaleństwa, "na życie nocno-knajpiane, które jest związane z tym zawodem i są tysiące przykładów, że to ma dobry wpływ". Nie pracowała zawodowo, żyła jego życiem, była, jak mówił, portem, do którego zawsze wracał. Potrafiła go wyciągnąć z największego dołka.

Sam wypowiadał się oględnie: "Miałem szczęście grać z aktorkami, które powiedzmy, mogły być tą ewentualnością, ale i z takimi, które w ogóle wykluczałem. Układ byłoby miło, gdyby pomaga". I dodawał: "Myślę, że wyobraźnia jest przydatniejsza niż spełnienie".

Uwierająca szuflada

Zamknięcie w szufladzie amanta czasami go uwierało. Zupełnie niezadowolony był z roli w "Lekarstwie na miłość". Łapicki grał milicjanta, który prowadząc śledztwo, zaprzyjaźnia się z młodą architektką, Kaliną Jędrusik (ona odegrała legendarną scenę, w której naga pluszcze się w wannie). Głębokie spojrzenia, niski spokojny głos, rozbrajający uśmiech - Łapicki zastosował cały arsenał amanta. Pocałunek jest taki, jaki był wówczas dopuszczalny w polskim kinie - wpicie się w usta z przekręceniem głowy.

Film stał się bardzo popularny w ZSRR. Głodna ekipa teatralna, z którą o godz. 23 w nocy Łapicki wylądował w Leningradzie, mogła zjeść kolację, bo odźwierny rozpoznał Łapickiego z "Liekarstwo na lubow". W RPA zaczepił go Rosjanin, który przedstawił się jako attache przy NATO: - Poznałem was, znam was z pięknego filmu "Lekarstwo na miłość".

Łapicki cenił Kalinę Jędrusik za profesjonalizm i za to, że "miało się na scenie wrażenie, że się nie rozmawia z aktorem, z figurą, z manekinem, tylko z człowiekiem po prostu". Ona za to przyznała, że Łapicki jest jej duchowym przywódcą: "O wszystko go pytam, we wszystkim zasięgam rady. I w sprawach zawodowych, i w prywatnych. On ma znakomitą własną filozofię życiową, która cudownie działa na dolegliwości. Dużej klasy człowiek". 

O swoim aktorstwie mówił z pokorą: "Przez to jednak, że nie grałem Gustawa-Konrada, Kordiana czy Króla Leara, nie plasuję się w najwyższej kategorii. W teatrze jest, niestety, taka zasad, że osiągnięcia w dziedzinie lekkiej komedii czy nawet dramatu psychologicznego nic są nigdy tak cenione jak klasyczne". Mylił się.

Były mężczyzna

Grażyna Barszczewska, która poznała go w Teatrze Telewizji w 1981 r., mówi, że pracowało się z nim luksusowo: - Nie było stresów, histerii, nocnych prób w ostatniej chwili, emocji takich, które, nie ukrywajmy, zdarzają się na próbach. Premiera wyznaczona kilka miesięcy wcześniej odbywała się w terminie.

Krystyna Janda, którą zauważył już na egzaminach wstępnych do warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej: - Przy pracy z Łapickim nie było stresów, histerii, nocnych prób w ostatniej chwili (przez trzy kadencje był rektorem), potwierdza: - Mówił mi, reżyserując, żebym się nie spieszyła, nie krzyczała, eliminowała zbędny wysiłek, a przede wszystkim nadmierne środki wyrazu. Zbyt, cokolwiek "zbyt" było w złym guście dla Niego, w złym tonie. Żeby opo edzieć to, co chcemy opowiedzieć - mówił - potrzebny jest tylko namysł i spokój. Krew, pot i łzy, niekonieczne".

Nawet jako dyrektor Teatru Polskiego w Warszawie (do 1999 r.) nie tracił uroku. Barszczewska pamięta, że miała kiedyś do dyrektora sprawę i poszła w halce - podczas prób w teatrze chodzi się w różnych strojach. - Weszłam i przepraszam, że tak w bieliźnie, ale dyrektor, jak lekarz, nie jest mężczyzną. "Pani Grażyno - Barszczewska przechodzi w nosowy, niski tongłosu Łapickiego - proszę mnie traktować jako byłego mężczyznę".

Celebryta

Po śmierci żony w 2005 r., po 57 latach małżeństwa, przestał wychodzić z domu i jak sam mówił, zamknął się w fazie szlafrokowej. Wrócił na łamach tabloidów po ślubie z 60 lat młodszą teatrolożką Kamilą Mścichowską. To była sensacja pierwszej dekady XXI w. On miał 85 lat, ona 25. Tabloidy interesowały się, czy Łapiccy mają pomoc domową, czy mogą adoptować dziecko, czy aktor napisał testament, jak kwitnie przy żonie, że byli w teatrze z córką Łapickiego, że zagrał w serialu "M jak miłość", że z niego wyleciał.

Magdalena Zawadzka-Holoubek przychylnie patrzyła na to małżeństwo:

- W momencie kiedy Andrzej Łapicki związał się z panią Kamilą, znaleźli swój sposób na życie, jak to małżeństwo.

Córka Zuzanna Łapicka zrozumiała, że skoro ojciec jest szczęśliwy, to w porządku.

Najlepiej z żyjących znał go Tadeusz Konwicki, półtora roku młodszy. Poznali się pod koniec lat 40. albo na początku 50. - jak wspominał Łapicki. Pili razem wódkę, tworzyli drużynę siatkarską, wyjeżdżali nad morze, pływali statkiem po Wiśle, spotykali się w stołówce wydawnictwa Czytelnik. Codziennie rozmawiali przez telefon. "O polityce, o ludziach, o wszechświecie, o Panu Bogu. Ja nigdy nie mówię o graniu, a Tadzio o pisaniu. Dawno już uznaliśmy, że dżentelmeni w ogóle nic mówią o takich sprawach" - mówił Łapicki.

O jego rolę w "Jak daleko stąd, jak blisko" obraził się na nich Gustaw Holoubek, prywatnie przecież przyjaciel, zmarły w 2008 roku. Raczej siebie widział w roli głównej.

Konwicki nie chce rozmawiać. Uśmiecha się mądrze. - Jak Gucio umarł, nic nie powiedziałem i teraz też nic nie powiem - i mocno ściska mi dłoń.

W tekście wykorzystałam cytaty z następujących książek: "Po pierwsze zachować dystans" Katarzyny Bielas i Jacka Szczerby, "Nic się nie stało" Andrzeja Łapickiego, "Kalina Jędrusik" Dariusza Michalskiego, "ELka. Wspomnienia o Elżbiecie Czyżewskiej" Izy Komendołowicz.

Aleksandra Krzyżaniak-Gumowska
Newsweek Polska
1 sierpnia 2012
Portrety
Andrzej Łapicki

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...