Fatalizm w mieście i na scenie

"Klajster " - reż. Wojciech Klemm - Teatr Nowy im. Kazimierza Dejmka w Łodzi

Teatr Nowy zapowiedział, że sztuką wraca do dyskusji o perspektywach i możliwościach jakie daje ludziom miasto Łódź. Jak mówi Tomasz Cymmermann - emigrant łódzki z lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych (w tych okresach wyemigrowało z naszego miasta ok. 170 tys. mieszkańców na skutek pogarszających się warunków i bezrobocia), spektakl jest próbą zrozumienia stanu w jakim znajduje się miasto i jego mieszkańcy oraz wszystkich czynników, które się na to złożyły.

Autorzy do swojej wizji posłużyli się czynnikiem socjologicznym i poprzez społeczną panoramę prezentują współczesną twarz miasta. Mieszankę tę tworzą buntownicy, ambitne biznesmenki, młode matki, egzaltowane staruszki, sfutrowani młodzi mężczyźni, prezesi oraz zwykli ludzie potrzebujący ciepła i zrozumienia. Patchwork tak sprzecznych postaw, motywacji oraz emocji sprawia, że postacie nie potrafią znaleźć dla siebie miejsca, odkryć swojej własnej tożsamości i wykreować pomysłu na swoje życie. Nie w nich tkwi wina tego stanu rzeczy. Winny jest rynek, winna jest władza, winni są starzy, którzy trud podźwignięcia miasta z upadku zrzucają na młodych - jednak wcale im tego zadania nie ułatwiając. Wodzą ich za nos, a po czasie niszczą ich "skarlone, niewyrosłe, niewielkie" zwycięstwa, które miały być tylko podwalinami pod megalomański projekt dostępny szerokiemu gronu - a nie tylko niszy. Tym, co wątpią w zasadność tych działań, jak mantrę starzy powtarzają: uwierz. Musisz wierzyć. Wtedy będzie dobrze. Musisz znaleźć w sobie wiarę. Nie masz jej? Lepiej będzie - dla ciebie i dla nas wszystkich - jeśli ją znajdziesz.

Wiary w tę upiornie pesymistyczną sztukę, ja niestety nie znalazłam, choć wkładałam w to wysiłek równy staraniom aktorów. Z całych sił próbowali tchnąć sens w wypowiadane słowa oraz podkreślić ważkość kwestii, jakie sobą wyrażali, byśmy i my uwierzyli w idee, która znajdowała się u podwalin tego spektaklu. Idea ta zawieruszyła się - możliwe, że w stercie skrawków materiału pokrywających scenę. Efektem tego była struktura tak otwarta, że aż pusta, pełna abstrakcyjnych metafor w warstwie słownej, które ocierały się o granicę banału, chaos przerysowanych gestów, zanurzonych w gęstym klajstrze. To o czym można wspomnieć bez krytycznych słów, to konsekwencja oraz brak przypadku w całej formie. Powtarzalne motywy, schematy, nawiązania nadają pewną spójność, której jednak zabrakło wyrazistości i świeżości - czegoś co podkreśliłoby jej unikalność w dyskusji o życiu w Łodzi.

Wyjątkowość umknęła tak samo jak marzenia bohaterów o lepszym życiu, które z uporem rozpoczynają od nowa. Po kilku próbach zyskują oni ostatecznie status supernowej i poddają się swojemu nieuchronnemu przeznaczeniu. Fatalizm pełną gębą - w każdej wypowiedzianej kwestii, z każdego kąta sceny, z każdej poprzemysłowej ruiny, którymi bohaterowie byli otoczeni dosłownie i w przenośni. Żadnego świeżego spojrzenia. Jest to kolejny obrazek o tym, jak ludzie próbują godnie żyć, jak bardzo wszystko obraca się przeciwko nim, jak często muszą weryfikować swoje marzenia oraz obierać inny, niechciany przez nich kierunek.

Karolina Wilczak
plasterlodzki.pl
4 kwietnia 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...