Femme fatale u lalkarzy

"Niepodległość trójkątów" - reż. - Białostocki Teatr Lalek

Agnieszka Baranowska podjęła się niełatwego zadania - na warsztat wzięła trzy dzieła ekscentrycznego artysty Witkacego. Ciekawie połączyła je w interesujący, choć nieco przydługi, monodram, w którym obnaża i rozlicza swoją bohaterkę z największych tajemnic.

Twórczości Stanisława Ignacego Witkiewicza zawsze towarzyszyła kontrowersja. Także w życiu osobistym nie stronił od przekraczania wszelkich granic dobrego smaku. Kobiety były ważną inspiracją jego życia artystycznego. Kilka ciekawych osobowości uczynił także bohaterkami swoich powieści i dramatów. Tym postaciom przyjrzała się Agnieszka Baranowska z Teatru Squad Form. Na motywach "Niepodległości Trójkątów", "Panny Tutli-Putli" i "622 Upadków Bunga" stworzyła intrygującą, bardzo kameralną sztukę. Wystawił ją Białostocki Teatr Lalek.

"Niepodległość Trójkątów", czyli blaga komiczna o zabarwieniu dramatycznym - to najlepsze określenie tego przedstawienia. Faktycznie mamy do czynienia z pewną zabawną obłudą, która ma dość tragiczną genezę. Poznajemy kobietę, która w ciszy swojego mieszkania analizuje przeszłość. Próbuje rozliczyć się z mężczyznami, których kochała - a może tylko tak się jej wydawało. Każdy miał być tym jedynym. Przy okazji na światło dzienne wychodzą jej grzechy, pozy i maski, za którymi chowała się w towarzystwie licznych kochanków. "Jeśli mówię o życiu nie mam na myśli rozkoszy" - to zdanie najpełniej określa jej życie.

Nieco karykaturalna bohaterka z jednej strony śmieszy widza, z drugiej wzbudza w nim litość i współczucie. Raz jest namiętna i urocza, uległa i pełna klasy, za chwilę zamienia się w szorstką i niezależną, pełną pretensji do całego świata, upadłą kobietę. To przede wszystkim jednak niespełniona, nieszczęśliwa femme fatale. Walczy ze sobą i natrętną świadomością, że jest samotna i tej sytuacji już nic nie zmieni.

Agnieszka Baranowska z łatwością wciela się w coraz to inne osobowości. Robi to autentycznie i precyzyjnie. Nie jest to łatwe zadanie, aktorka wywiązuje się z niego jednak bardzo sprawnie.

"Niepodległość Trójkątów" to monodram, ale trudno nie dostrzec tu muzyki wykonywanej na żywo, która doskonale podkreśla poszczególne sceny i monolog bohaterki. Skrzypce w rękach Heleny Matuszewskiej grają tu równorzędną, chwilami nawet pierwszoplanową rolę. Bywa, że mają większe znaczenie i przesłanie niż najbardziej dobitne słowa aktorki.

Oryginalną scenografię stworzyli Kamila Grzybowska-Sosnowska i Mirosław Sosnowski. Mieszkanie bohaterki urządzili w stylu lat 60. i 70. Nie brakuje w nim zabawnych rekwizytów z minionej epoki. Aktorce na scenie towarzyszą dwie nieco upiorne lalki - pewna atrapa i wspomnienie byłych kochanków.

W spektaklu wykorzystano także nagrania, w których swoich głosów użyczają Ryszard Doliński i Jacek Dojlidko. Ich dialog w końcowej scenie doskonale puentuje naszą bohaterkę.

"Niepodległość Trójkątów" to niebanalnie przygotowany monodram, który spokojnie można skrócić o kilka scen bez najmniejszej szkody dla całości. Wówczas byłby jeszcze bardziej wymowny, a historia byłaby bardziej czytelna.

Sztuka Agnieszki Baranowskiej to efekt stypendium prezydenta Białegostoku dla Młodych Twórców.

Anna Kopeć
Kurier Poranny
12 grudnia 2012

Książka tygodnia

Hasowski Appendix. Powroty. Przypomnienia. Powtórzenia…
Wydawnictwo Universitas w Krakowie
Iwona Grodź

Trailer tygodnia