Fenomen Tygrysków

"Tygryski", Teatr Lalka w Warszawie

By dostać bilety na ten spektakl, kolejka ustawia się o godz. 6 rano, mimo że kasy otwierają się kilka godzin później. Emocje w czasie przedstawienia sięgają zenitu, zdarzają się głośne okrzyki, a nawet płacz. "Tygryski" Joanny Papuzińskiej w reżyserii Agaty Biziuk w Lalce - przedstawienie przeznaczone dla widzów poniżej trzech lat - cieszą się ogromnym powodzeniem

Szeptanka o "Tygryskach" z Lalki trwa wśród rodziców od miesięcy - premiera odbyła się pod koniec listopada 2008 r. - i jest najlepszą dla nich recenzją. "Tygryski" cieszą się zasłużoną sławą, są zachwalane jako idealne na pierwsze wyjście do teatru. Rodzice i opiekunowie na forach internetowych udzielają sobie porad, jak zdobyć bilety, i narzekają, że tak o nie trudno.

- To był eksperyment - przyznaje Joanna Rogacka, kierownik artystyczna Lalki. - Zaryzykowaliśmy przygotowanie spektaklu dla widzów poniżej trzech lat. Okazało się, że trzylatki to grupa najstarsza, na "Tygryski" często przychodzą rodzice z dziećmi na rękach - maluchy nawet jeszcze nie chodzą. Gramy we foyer, mimo że nasza scena jest niewielka i blisko widowni, uznaliśmy, że lepiej będzie ten dystans jeszcze zmniejszyć - dodaje.  

"Tygryski" to adaptacja wiersza Joanny Papuzińskiej o dokazujących zwierzakach z piżamki małej Asi, których wybryki nie dają spać dziewczynce. Na scenie trójka aktorów - Monika Babula (Asia), Anna Porusiło-Dużyńska (mama) i Tomasz Mazurek (tata) - i dwóch panów inspicjentów, którzy pomagają w zmianach dekoracji, im też została powierzona rola narratorów. Widownia to rozłożone na podłodze poduchy, na których w czasie przedstawienia siedzą i leżą widzowie, i dwa rzędy krzeseł - bo rodzice i opiekunowie też muszą gdzieś przycupnąć. Scenografia - dzieło Inez Krupińskiej - z tych najbardziej miękkich i przyjaznych, a jednocześnie finezyjna i na najwyższym artystycznie poziomie. Dopełnia ją muzyka Roberta Łuczaka, spokojna i nieagresywna.

Najtrudniejsza rola oczywiście przypadła aktorom, bo utrzymać uwagę takiej widowni to wyczyn nie lada. I wywiązują się z niej pierwszorzędnie. Świetnie wyczuwają nastroje widzów, potrafią łagodzić emocje i strach, zaciekawiać postępami akcji. Prościutko i naturalnie. Mówią wolno, wyraźnie, ale bez mizdrzenia. Ocena ich pracy jest natychmiastowa i bezbrzeżnie szczera - jej apogeum następuje na finał, gdy aktorzy wychodzą do dzieci z lalkami, które grały przed chwilą w spektaklu.

"Tygryski" były pierwszym spektaklem, jaki widziała 14-miesięczna Matylda. Mimo że była to pora jej zwykłej południowej drzemki, dziewczynka nie zasnęła. Siedziała na kolanach to u mamy, to u taty, trochę spacerowała. Czasem większą uwagę poświęcała zamykanej na rzepy torbie kogoś z widzów, ale jednak co chwila sprawdzała, co się dzieje na scenie. Z teatru wyszła uśmiechnięta. Nie wątpię, że będzie do niego wracać. Uśmiechnięte wychodziły też starsze dzieci, a wśród nich koleżanki i koledzy Salomejki Grabowskiej, dziewczynki, której rysunki wykorzystano w animacjach w przedstawieniu.

Telefony do dyrekcji Lalki z pretensjami, błaganiami i prośbami w sprawie biletów na "Tygryski" to codzienność. Naciski rodziców sprawiły, że grane są dwa razy dziennie, a przedsprzedaż biletów przeniesiono na sobotę, by dać szanse rodzicom, którzy pracują. Nie napiszę jednak, kiedy "Tygryski" są na afiszu w marcu - wszystkie przedstawienia zostały już wyprzedane do ostatniego miejsca. Można polować jedynie na zwroty.

Beata Kęczkowska
Gazeta Wyborcza Stołeczna
2 marca 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...