Festiwal zamiast nocy
2. madeinpoznan.nocDwa lata temu, przy okazji pierwszej edycji festiwalu Madeinpoznan, jego organizatorzy rozesłali do kulturalnych włodarzy miasta prezenty w postaci budzików. Po co? Żeby wybudzić ich z letargu i zwrócić uwagę na to, że młoda, poznańska kultura ma naprawdę sporo do powiedzenia.
Dziś organizatorzy festiwalu Madeinpoznan nie wysyłają już do nikogo tykających niespodzianek, ale, mimowolnie, sytuacje z pierwszej edycji imprezy wracają jak bumerang. Wtedy wydarzenia kulturalne zostały rozbite na cały kwiecień. Ta odsłona festiwalu z założenia miała wyglądać nieco inaczej, wszystkie imprezy zostały zaplanowane na wieczór 17 kwietnia.
Niestety, katastrofa lotnicza pod Smoleńskiem i będąca jej pokłosiem żałoba narodowa zmusiły organizatorów do przełożenia wszystkich wydarzeń na inne terminy.
- Decyzję o przełożeniu imprezy podjęliśmy w ubiegły poniedziałek. Szczęśliwie udało nam się wyznaczyć nowe daty, i, co za tym idzie, dogadać się z artystami na przestrzeni zaledwie kilku dni - mówi Marianna Piskorz, współorganizatorka festiwalu.
Być może kultura dawkowana stopniowo może smakować lepiej. Grunt, że do 5 czerwca Poznań stanie się areną zmagań kina z teatrem, plastyki ze sztukami wizualnymi czy muzyki elektronicznej z teatralną. Cel jest niezmienny - ukazanie wszechstronności poznańskiej kultury i wpisanie jej na stałe w wizerunek miasta.
Festiwal Madeinpoznan rozpoczęły wczoraj spektakle "Staruchy 2058" Kuby Kaprala i Agaty Elsner oraz "Trop: Dance As Art" [na zdjęciu] formacji Movements Factory.
W klubokawiarni Meskal duet Kapral - Elsner zaprezentował sztukę, opartą na opozycji dwóch pokoleń. Egzystencja młodych zawiera się w wymuszonych, knajpianych rozmowach i braku porozumienia, natomiast starzy, sprowadzeni przez Kaprala i Elsner do postaci lalek, dogadują się na płaszczyźnie wspomnień. Lekkie, silnie nacechowane komediowym rysem przedstawienie spodobało się poznańskiej widowni.
Z kolei "Trop: Dance As Art" rozpoczął się już po zamknięciu wydania gazety