Figliki bez pazura

"Figliki" - reż: Jadwiga Grygierczyk - Teatr Polski w Bielsku-Białej

Trzy łóżka a w nich trzy młode kobiety dające upust swojej nieokiełzanej naturze. Opowiadają sprośne historie o "pierdzeniu, sraniu i seksie". Pytanie tylko po co?

Piątkowy wieczór, Mała Scena bielskiego teatru. Nagle gasną światła, pojawia się rytmiczna, dzika muzyka. Na scenę wychodzi Jadwiga Grygierczyk i zapowiada to, co lada chwila nastąpi – zlepek życiowych historii o tym, co w kulturze najbardziej nieprzyzwoite – masturbacji, intymnych pieszczotach i gazach. Gdyby nie kreacja Marta Gzowskiej-Sawickiej spektakl sprowadzałby się do deklamacji utworów Reja i Kochanowskiego. Renesansowa staropolszczyzna nie ułatwia odbioru, a ułożenie wypowiedzi w kolejności tematycznej (o seksie, „waleniu konia za koniem”, gazach i tym podobne) bardzo męczy. Bo ile można słuchać podobnych historii o robieniu kupy czy puszczaniu bąków? Do tego wypowiadanych jakimś abstrakcyjnym, starodawnym językiem? Zresztą trójka postaci scenicznych stapia się niemal w jednolitą masę. Jedynie wspomniana Marta Gzowska-Sawicka kreśli jakąś konkretną, wyrazistą postać. Nadaje swojej bohaterce indywidualne rysy, nie dubluje gestów. Pozostałe dwie aktorki (Maria Suprun i Angelika Pytel)i próbują jej dorównać z marnym jednak skutkiem. Łóżka, na których leżą w różnych pozach bohaterki pełnią dość niedookreślone funkcje. Niby sugerują, że akcja ma miejsce w sypialni, ale jednak atmosfera spektaklu jest mało sypialniana – gwarno u dziewczyn i głośno. 

Trudno mi uwierzyć, że tak sprośne historie opowiada się krzycząc wniebogłosy. Jeśli spektakl miał bulwersować, to zupełnie nie osiągnął celu. Trudno bowiem zaskoczyć czymkolwiek widza XXI wieku, któremu opatrzyła się już w teatrze i nagość i wulgarność i seksualność. A skoro „Figliki” nie bulwersują, to zupełnie nie umiem dociec w jakim celu powstały. Jadwiga Grygierczyk – rewelacyjna aktorka bielskiego teatru jako reżyser nie bardzo się sprawdziła. Pomysł był, ale przedstawienie samo w sobie wydaje się być bardzo niedopracowane. Nie wzbudza emocji, nie porusza, nie prowokuje rozmyślań.

Swego czasu zapraszane na ten spektakl były szkoły. Chyba tylko dlatego, by pokazać, jak to Rej z Kochanowskim umieli być nieprzyzwoici. Ciekawa jestem, jak reagowała na ten spektakl młodzież, a przy okazji ich nauczyciele. Pokazywanie drugiej (ciemniejszej)strony polskiej literatury owszem ma sens, byleby to robić z pomysłem i pazurem. „Figlikom” tego niestety zabrakło.

Anna Hazuka
Dziennik Teatralny Bielsko-Biała
14 stycznia 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia