Fikcja, która może stać się prawdą

"Griga" - reż: Piotr Sieklucki - Teatr Nowy w Krakowie

W ostatnią sobotę Griga ostatni raz napił się w sali przy Gazowej 21. Kanceliści kultury ostateczny wyrok podali głosem miłym jak zwykle i na uśmiechu rytualnie ciepłym, pełnym troski rytualnie matczynej.

Szanowny panie Piotrze Sieklucki, znany i lubiany dyrektorze krakowskiego Teatru Nowego, oraz wy, Siekluckiego siostry i bracia w trudzie tworzenia! My, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, w imieniu Ministra Naszego Najjaśniejszego, w uznaniu waszych zasług na niwie ducha dekorujemy was propozycją nie do odrzucenia: zdechnijcie, kochani, zdechnijcie cichuteńko i nie dójcie więcej, bośmy nie krowy!

Po czym: rąsia, goździk, buźka, pa. Cóż można zrobić wobec takiej elegancji? 

Odpowiedź jest zabawna, przynosi ulgę. Otóż, można uświadomić sobie, a raczej nie sposób nie uświadomić sobie, że człowiekowi już nie chce się gadać z kancelistami kultury. Teatr Nowy umarł, gdyż złożone przezeń w ministerstwie podanie o dotację, owszem, bardzo wysoko zostało ocenione, ale musiano go z przykrością odrzucić, bo jak doń przyłożono fachową sztancę, okazało się, iż, dajmy na to, 7. kratkę w 3. kolumnie (kratki licząc od góry, zaś kolumny od lewej), Teatr Nowy wypełnił wadliwie. O czym tu gadać? Na jakim poziomie? 

Tak, nie mam już ochoty dyskutować o kulturze z garsonkami mentalnymi urzędu X albo z intelektualnymi krawatami departamentu Y. Nie mam serca tępić stalówki konkretnymi nazwiskami orlic i orłów szczebla centralnego, wojewódzkiego i miejskiego, dzielnie przybijających pieczecie w kancelariach kultury. Bo niby co miałbym powiedzieć? Przekonywać lite ptaki do bezdyskusyjnej, oczywistej wyjątkowości Teatru Nowego? Dowodzić, że zaledwie z garścią drobniaków wyjętych z kupy szmalu utopionego w bagnie sylwestra na Rynku Głównym, Sieklucki byłby spokojny przez czas długi? Przedstawiać ptakom inne matematyczne dowody - a jest ich legion - ich iście kurzej lotności? Żołądkować się miałbym? Rejtanowskie gesty odstawiać publicznie? Wyć? Płakać? Ob-smarkać się może? 

Dajcie spokój. To niemożliwe. Już nie. I w odmowie tej nie ma cienia nerwowości, śladu protestu. Tkwi w niej tylko spokojna, doskonała obojętność, co nie ma końca. W pewne kałuże normalny człowiek po prostu nie wdeptuje. Ujmując rzecz poetycko: jest taka urzędniczej bryndzy granica, za którą się uśmiech radosny zaczyna. I tyle. Tak, tak - radosny uśmiech. Sieklucki nie byłby Siekluckim, gdyby pogrzebu swego teatru i stypy nie zorganizował tak, jak zorganizował, i właśnie ostatniej soboty. Czym była ostatnia sobota? Międzynarodowym Dniem Teatru! Gdzie odprawiono żałobną mszę nad trupem? W kościele Księży Zmartwychwstańców! Co pokazano po raz ostatni na scenie przy Gazowej 21? "Grigę", rzecz na motywach prozy Antoniego Czechowa - legendarne już dziś sceniczne 45 minut, od których 4 lata temu zaczął się krótki żywot Teatru Nowego. A czym jest "Griga"? Cierpką elegią na odejście. Czego? Kiedyś jasnych słów, kiedyś żywych marzeń, kiedyś sensownej ufności w jako takie rozgarnięcie ludzi żyjących z przybijania pieczęci na petycjach. 

Więc w ostatnią niedzielę wieczorem Griga ostatni raz ugościł na scenie przy Gazowej 21 starych przyjaciół z młodości - niech im będzie Pietia i Tamara - co przyszli na jego imieniny. Po raz ostatni otworzył litrową flaszkę palnego bimbru w kolorze mgły. Po raz ostatni przyjął życzenia, które się nie ziszczą. Po raz ostatni rozlał pierwszą stugramową kolejkę. Po raz ostatni bez zmrużenia oka wypili naraz. Po raz ostatni litr nie wystarczył. Po raz ostatni odkorkowali drugi. Po raz ostatni chcieli się przez chwilę mniej bać. Po raz ostatni mielili w gardłach dawno wystygłe słowa i rechotali jak dzieci. Wreszcie z dna drugiego litra po raz ostatni spojrzeli w ciemność za oknem. I to był, to jest koniec. 

Cóż jeszcze mogę rzec, panie Piotrze, na to pożegnanie? Przywołać epilog innej opowieści o innym końcu? Tak Bo pański śmiech finalny jest też ciemny. "Dziękujemy sobie wzajemnie. Jeszcze Jedno. Ostatnia posłuuuga. Przykryj mnie prześcieradłem. Nie? Dobra. Ja teraz. Gram. Stara, dawno przegrana końcówka, skończyć z tym, nie przegrywać już dłużej". Ładne, co? Tylko, na Boga, niech pan nie pyta kancelistów, kto to napisał. Po co ma pan usłyszeć Fryderyk Chopin - rodak, którego wielkość pilnie glancujemy od stycznia! 

Pisane 24 III 2010

Paweł Głowacki
Dziennik Polski
8 kwietnia 2010

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia