Filozofujące stopy

39. Krakowskie Reminiscencje Teatralne

Drugiego dnia tegorocznych Krakowskich Reminiscencji Teatralnych na scenie MOS-u z trzema spektaklami wystąpiła Vera Mantero. Portugalska artystka zaprezentowała już na początku festiwalu, w jaki sposób między jednym gestem a drugim można umieścić treści wykraczające poza opowiadanie prostych historii. W jaki sposób kazać ciału nie tyle przemówić, a stać się formą krytycznego dyskursu. W jaki sposób w końcu zamienić stopy w filozofemy.

 

Mantero sięga po liczne konteksty, zwłaszcza literackie – E.E. Cummingsa, Samuela Becketta czy Jeana Dubuffeta. Już sam dobór nazwisk pokazuje, że artystka ma ambicje projektów-diagnoz kulturowych, zadających trudne pytania. Co z odpowiedziami? Nie zawsze są uchwytne, czasami trzeba posłużyć się czuciem, intuicją. Ale przede wszystkim konieczne jest rozbudzenie w sobie zmysłu krytyki, niezgody oraz niezadowolenia. I tak na przykład poświęcony Josephine Baker „tajemnicza rzecz, powiedział e.e. cummings*" to właściwie traktat postkolonialny. Mantero powoli wyłania się z mroku, ma fryzurę i makijaż charakterystyczne dla Baker, nagie ciało pomalowane zostało czarną farbą. Jedynym przyodziewkiem są zwierzęce kopyta. Przy pomocy tych prostych środków powstaje obraz zniewolenia przez stereotypy, orientalnej seksualizacji, a zarazem częściowej dehumanizacji „Czarnej Wenus", która przez występy w spódniczce z bananów została sprowadzona do roli dzikusa, skazanej na bycie Innym. Jednak na scenie występuje konkretna postać, która nie godzi się na bycie ofiarą, fantazmatem Zachodu. Jej obecność zderzona jest z monologiem, składającym się z negacji – z niemożności, nie-bycia-w-stanie, nieobecności itd. Szybko traci on wymiar konfesyjny czy oskarżający. Staje się za to pochwałą ciała, choć nie czystej cielesności – ciała przenikniętego duchem i osobowością. Wyzwolonego od rasistowskich czy orientalistycznych ograniczeń, ale i od postkolonialnego ratunku – ciała dopominającego się o własny głos.

Dwa następne spektakle – choć bardziej, jak w przypadku „Olimpii" efektowne – nie osiągnęły tej samej siły wyrazu, pozostając jednak przemyślanymi koncepcjami. „Może powinna najpierw tańczyć, a potem myśleć" odwołuje się do cytatu Becketta dotyczącego „naturalnej kolei rzeczy" i w zasadzie mówi coś przeciwnego. Zawieszone w rogach sceny plastikowe stopy nad podgrzewającymi je naftowymi lampkami to symboliczne granice, jakie artysta wyznacza dla swoich kroków na scenie – w spektaklu więcej jest zresztą takich przypomnień o limitach. To właśnie z ograniczeń, z ramy artysta wydobywa znaczenia – dlatego taniec Mantero staje się właściwie metatańcem, dyskusją na temat języka wypowiedzi scenicznej. Ostatni performans, słynna „Olimpia", zaczyna się od przyciągnięcia przez wystylizowaną na bohaterkę obrazu Maneta Manero łóżka na scenę. Proces ten przerywany jest czytaniem wyimków z książki Jeana Dubuffeta, „Asphyxiating Culture", w której krytykuje m.in. stan świadomości kulturowej. Olimpia zatem ukazuje „nagą" kulturę, rozchwianą, w procesie jej powstawania, a przede wszystkim w momencie, w którym ucieka od skamieniałego artefaktu. Wierci się na łóżku, zasypia, spada z niego, rozwiązuje włosy, a w końcu zaczyna chodzić po scenie – bieg zamienia się w stepowanie. Tym samym obiekt zostaje upodmiotowiony – zyskuje prawo do ekspresji artystycznej.
Ostatni ze spektakli dobitnie pokazuje jednak jedyną właściwość odróżniającym dzieła Very Mantero od traktatów filozoficznych: poczucie humoru. Siła tych performansów leży właśnie w połączeniu koncepcyjności z otwarciem na bezpretensjonalność: żart w tym świecie staje się narzędziem subwersywnym, a stopy – czy to roztańczone, czy zamknięte w niewygodnych kopytach – prowadzą z widzem dyskusję.

„tajemnicza rzecz, powiedział e.e. cummings*", „Może powinna najpierw tańczyć, a potem myśleć", „Olimpia", koncepcja i wykonanie: Vera Mantero

Marta Stańczyk
Dziennik Teatralny Kraków
17 października 2014

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia