Flircik, czary, lekkość bytu

"Sen nocy letniej" - reż. Edward Hall - 13. Festiwal Szekspirowski w Gdańsku

W końcu zawsze o to szło, by kochać i być kochanym
Czarny sweter lub golf, kobieta zawiedziona
Muzeum egzystencji, bo przecież, bo przecież nie życia
To tylko sen nocy letniej, którego nie warto już śnić
Nie warto, nie warto...

Od pracy nad sobą już wyszły mi zęby i włosy
Modlitwy umarłe czekają, by podniósł je ktoś
Czy to ja jestem tak nisko, a ty, a ty tak wysoko
To tylko sen nocy letniej, którego nie warto już śnić
Nie warto, nie warto...

Światło świeci w ciemności i jest tam, gdzie zawsze
Tylko dobrze nadstaw ucha, a usłyszysz, usłyszysz ten wiatr
Jedno ubogie słowo, to jedno słowo pocieszenia
Słowo na sen nocy letniej, którego nie warto już śnić
Nie warto, nie warto...

Gdańska publiczność została oczarowana „A Midsummer Nigt’s Dream”, kolejnym festiwalowym przedstawieniem w reżyserii Edwarda Halla w wykonaniu The Propeller Theatre Group z The Watermill Theatre. Wielokrotnie wywoływano aktorów na scenę, aby podziękować oklaskami na stojąco za urzekający wieczór.

Intrygi i historie miłosne trzech par kochanków: Oberona i Tytanii, Lizandra i Hermii oraz Demetriusza i Heleny zostały pokazane radośnie i kunsztownie z zachowaniem wyszukanej elegancji scenograficznej. Delikatny, biały i wyrafinowany wystrój sceny komponował się znakomicie z poezją komedii i komizmem postaci. Oberon – król duszków (Richard Clothier) jako jedyny z nieco demonicznym makijażem zapoczątkował (zgodnie z tekstem) pasmo knowań miłosnych. Sam, zazdrosny o Tytanię – królową duszków (w tej roli Richard Dempsey) angażuje Puka ( moim zdaniem doskonałego Johna Trencharda), aby ten, posługując się sokiem ( choć bardziej pyłkiem kwiatowym), zrobił psikusa roznamiętnionej Tytanii. Puk, trzpiot, wesołek i dowcipniś zanim dotarł do królowej, pozwolił sobie na skoki w bok – pyłek sypał, gdzie popadnie, wywołując pozornie katastroficzne zdarzenia. Tytania zakochuje się w ośle ( fallicznym, potężnym Bobie Barrecie), Lizander odkochuje się w Hermii i biega jak opętany za Heleną, Demetriusz nie chce znać rozkochanej w nim Heleny, bo pociąga go Hermia; ta ostatnia z Heleną stają ze sobą w szranki, bo żadnej z nich „odlotowy” układ miłosny nie odpowiada. Zwiewna, letniosenna historia kończy się szczęśliwie - zaślubinami przeznaczonych sobie kochanków.

Na szczególną uwagę zasługuje kilka kreacji aktorskich. Bezwzględnym faworytem jest dla mnie Hermia, czyli Richard Frame, grający również prostaka i krotochwilnego lwa. Zadziwia gibkością, baletowymi kroczkami, balansem ciała, mimiką, uważnością na partnera oraz wydobywające się słowa i dźwięki. Zdaje się komponować z energią na scenie. Zachwycająco delikatny, w męskim ciele – kobiecy, podszyty jednak drapieżnością w czasie potyczek słownych z Heleną Jego kreacja to majstersztyk aktorski. Dorównuje mu znakomity John Trenchard w roli Puka. Świetnie spina wydarzenia i postaci sceniczne, bryluje lekko w ograniczonej białymi, koronkowymi ścianami przestrzeni; ujawnia się jako lekkoduch, chłopiec, szuler, ryzykant i radosny wariat. Jego miny i gesty, gdy odgrywał dodatkowo rolę Zdechlaka, powodowały salwy śmiechu na widowni.

Widzowie wyjątkowo ciepło oklaskiwali także Boba Barreta jako Spodka (vel Dupka), na potrzeby zamysłu Szekspira wcielającego się również w rolę Priama. Wyjątkowo komiczny i demonstracyjnie karykaturalny ( z klozetowym przepychaczem zamiast sztyletu) przypominał sceny z filmów z Charlie Chaplinem lub Flipem i Flapem. Aktor stworzył niezapomnianą komiczną kreację prostaka, który za wszelką cenę chciał pokazać swój grubo ciosany talent. Warto wspomnieć także o dobrej roli Jacka Tarltona jako Lisandra oraz Jonatana Livingstona odgrywającego Hipolitę, narzeczoną Tezeusza.

Mimikę dodatkowo podkreślał makijaż, jakby celowo niedokończony, nawiązujący do stylu z komedii del arte. Stroje wszystkich postaci nasuwały skojarzenia z kombinezonami pidżamowymi (rodem z westernów), spięte pasem-gorsetem wyszczuplającym talię, ze wzmocnieniem w kroczu (jak u florecistów). Strój Heleny przypominał suknie dam z okresu wojny secesyjnej; dziwaczni bohaterowie rzemieślniczej grupy teatralnej kroczyli w kaloszach, uroku dodawał quasi reżyser, chodzący w marynarsko-wojenno-leninowskiej czapce, a lew awangardowo miał napisane na płaszczu: Nie jestem lwem! Świetnym zabiegiem było podchodzenie każdego z aktorów w ustalonej scenicznej kolejności do pozostawionych na scenie instrumentów. Radosny śpiew duszków łatwo wchodził w ucho.

Edward Hall pokazał, jak lekki może być Szekspir, jego poezja i dowcip dla współczesnego odbiorcy. Ubawił do łez i pokazał, że szesnastowieczny tekst ma rację bytu na każdej scenie oraz że wszechstronnie przygotowani aktorzy to gwarantowany sukces.

William Shakespeare, A Midsummer Night\' s Dream . Reżyseria: Edward Hall, Adaptacja:Edward Hall, Roger Warren, Scenografia: Michael Pavelka , Muzyka: Properpeller, Światła: Ben Ormerod. Obsada: Bob Barrett, Kelsey Brookfield, Babou Ceesay, Richard Clothier, John Dougall, Richard Dempsey, Richard Frame, Emmanuel Idowu, Jonathan Livingstone, Thomas Padden, Chris Myles, Jack Tarlton, Jon Trenchard. Watermill Theatre and Propeller, 2 sierpnia 2009, czas trwania : 141 min.

Katarzyna Wysocka
Gazeta Świetojanska1
4 sierpnia 2009

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...