Frida. Kobieta z temperamentem
"Frida. Kolekcjonerka z Westendu" - reż. Arkadiusz Buszko - Willa Lentza w SzczecinieFrida kochała sztukę. W swoim pięknym domu kolekcjonowała dzieła, które trafiały do miejskiego muzeum. Niestety, pewien pan niewielkiego wzrostu z charakterystycznym wąsikiem wiele z tych dzieł uznał za sztukę zdegenerowaną. Frida już nigdy nie przekroczyła progu muzeum.
Epoka przedwojennego Szczecina została zamknięta, obrazy rozproszyły się po świecie. A jednak wracamy do przeszłości dzięki tekstowi Anny Ołów Wachowicz i znakomitej kreacji Olgi Adamskiej. Ta spółka pisarsko - aktorska już po raz drugi stworzyła monodram, który został przyjęty z dużą dozą zachwytu.
Wielu szczecińskich widzów zapewne pamięta spektakl "My hrabiny nie płaczemy", do którego tekst na podstawie internetowych rozmów z koleżankami napisała Anna Ołów Wachowicz. Z zabawnych damskich rozmówek przemycających małe codzienne dramaty znane tylko kobietom i, zazwyczaj, obśmiewane przez mężczyzn, a jeśli nie obśmiewane, to na pewno mało rozumiane, stworzyła świetny tekst sceniczny, który na scenę wprowadziła właśnie Olga Adamska. Spektakl odniósł spory sukces i został uhonorowany nagrodą Bursztynowy Pierścień.
Tym razem, dzięki umiejętnościom detektywistycznym dr. Dariusza Kacprzaka, zastępcy dyrektora Muzeum Narodowego w Szczecinie, który prześledził losy Fridy Doering i gromadzonej przez nią kolekcji, obie panie stworzyły portret przedwojennej kobiety z klasą.
Kim była Frida Doering? Żoną kupca zbożowego i doskonale ułożoną niemiecką mieszczką. Była wyrafinowaną kolekcjonerką. Pasję tę dzieliła z małżonkiem Wilhelmem. Doeringowie zapełniali luksusowe wnętrza willi dziełami sztuki: obrazami, grafikami i rzeźbami. Najcenniejsze z dzieł znajdowały schronienie w stworzonym dla nich azylu: skarbcu pod willą. Doeringowie przejawiali niepohamowaną wręcz pasję i zamiłowanie do sztuki. W ich wysmakowanych zbiorach znajdowały się prace znakomite i rzadkie takie jak... grafiki Rembrandta.
Spektakl pokazuje ostatnie chwile Fridy w ukochanej willi na Westendzie, kiedy wracają wspomnienia najpiękniejszych, ale też bardzo bolesnych chwil w życiu Fridy. Mimo sztywnych reguł obowiązujących w społeczeństwie, w którym żyła Frida, Olga Adamska pokazuje jej bardzo ludzkie oblicze. Pokazuje kobietę z krwi i kości, kobietę targaną emocjami, namiętnościami (zarówno do sztuki, jak i mężczyzn), kobietę pożeraną przez zazdrość o męża, tłumioną przez nudne konwenanse ówczesnego świata.
Jak powiedziała po spektaklu autorka tekstu, kobiety współczesne i te z przełomu XIX i XX wieku wcale się tak bardzo między sobą nie różnią. Dlatego powstał tekst bardzo żywy, naturalny, dowcipny, wcale nie trącający myszką. To, co było zaletą "My hrabiny nie płaczemy", sprawdziło się również w przypadku przedwojennej historii.
Potwierdził się również talent Olgi Adamskiej, świetnie sobie radzącej z formą monodramu. Scena absolutnie należy do niej. Ze starej, lekko zgorzkniałej kobiety, żegnającej się ze swoim ukochanym domem, przywołując wspomnienia zmienia się w energiczną kobietę z klasą, organizującą przyjęcia, przeżywającą całą paletę emocji, podziwiającą sztukę. Potrafi z dowcipem parodiować osoby, o których opowiada, naśladuje męża, jego kochanki, służbę i kolejnych dyrektorów szczecińskiego muzeum. Scena, w której wyjmuje spinkę do włosów i ściska sobie nią nos, żeby pokazać, jak mówiła jedna z kochanek męża, jest absolutnie genialna.
Olga Adamska, przy minimalistycznej scenografii Katarzyny Banuchy - właściwie tylko jedno krzesło, tworzy scenografię wykorzystując swój kostium. Zdejmuje i wkłada kapelusz, marynarkę, rozwiązuje i zawiązuje apaszkę. Wykonuje mnóstwo gestów, które mocno działają na wyobraźnię. Dzięki temu w ogóle nie mamy wrażenia, że patrzymy na ciemną przestrzeń, ale że jesteśmy w przebogatych wnętrzach mieszczańskiej willi pełnej i obrazów i rzeźb. Willa Lentza w tym spektaklu ożywa, mieni się feerią barw, jest pełna ludzi, niemal słychać gwar ich rozmów. Jakże nowocześnie, jak na tamte czasy, musieli żyć ci ludzie. Jak pięknie umieli się bawić. Jak pięknie umieli żyć, chociaż nie wszyscy. Frida na pewno. I kiedy po tej wielkiej podróży w krainę wyobraźni Frida znowu przysiada na krześle i zamienia się w staruszkę, aż trudno uwierzyć, że to wszystko minęło.
O tym, że sztuka jest o przeszłości, przypomina nam klasyczna muzyka grana na żywo przez Joannę Kraszewską na wiolonczeli i wyśpiewana przez tenora Felipe Alonso Céspedes Sàncheza.
Willa Lentza tą sztuką po raz kolejny wraca do własnej historii, historii, która fascynuje wielu szczecinian i nie tylko. Odkrywa kolejne tajemnice i przybliża nam niemiecki Szczecin, który jest częścią historii miasta.
Występują: Olga Adamska - Frida, Felipe Alonso Céspedes Sànchez - śpiew, Joanna Kraszewska - wiolonczela.
Tekst: Anna Ołów – Wachowicz, reżyseria: Arkadiusz Buszko, scenografia: Katarzyna Banucha, zdjęcia: Mariusz Krawczyk.
Premiera, 1 kwietnia 2023.