Frustrująca diagnoza

"Laleczka" - reż. Jacek Poniedziałek - Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa Telewizyjna i Teatralna im. Leona Schillera

Nie potrafimy rozdzielić naszego życia na dwie części i nie mieszać problemów zawodowych z prywatnymi. Obie te sfery oddziałują na siebie, sprawiając, że każde niepowodzenie w jednej z nich wpływa na sytuację w drugiej. W Laleczce w reżyserii Jacka Poniedziałka na podstawie tekstu Tennessee Williamsa pokazana została nie tylko wzajemna zależność tych sfer, ale także konsekwencje, jakie z niej wynikają.

Gdyby życie zawodowe Archiego (Oskar Stoczyński), mężczyzny w średnim wieku, było pasmem sukcesów, czy ożeniłby się z szesnastoletnią Laleczką (Magdalena Żak)? Czy żyłby w rozpadającym się domu bez mebli? Czy musiałby nieustannie chodzić do lekarza zgłaszając wciąż nowe problemy zdrowotne? I od-wrotnie. Gdyby jego życie prywatne układało się wzorowo, czy podpaliłby przetwórnię bawełny pana Vaccaro (Krystian Pesta)? Jedne niepowodzenia rodzą kolejne, doprowadzając życie bohatera do ruiny.

Znamienne jest jego osamotnienie we wszystkich kłopotach. Nie wspiera go ani młoda żona, ani współpracownik Mojżesz (Konrad Eleryk). Nie może też liczyć na wsparcie mieszkańców miasta, urzędników (Oficer – Bartosz Sak, Dygnitarz – Maria Dębska). I nawet pracownik włoskiego potentata Rock (Krzysztof Rogucki) traktuje go z taką samą pogardą jak jego szef. Nieustanne poniżenie wpływają na stosunek Archiego do ludzi. Żona jest dla niego zabawką, która ma spełniać jego seksualne potrzeby, zaś ciotkę Różę (Magdalena Celmer) traktuje nie lepiej niż psa.

Nie da się nie zauważyć, że duża odpowiedzialność spoczęła w tym spektaklu na Oskarze Stoczyńskim. Przekonywująco gra podstarzałego Archiego – i nie jest to kwestia przyprószonych siwizną włosów, ale właśnie świetnego aktorstwa. Jego bohater jest stary, opryskliwy, a nawet obrzydliwy. Jednak zasługą Oskara Stoczyńskiego jest również to, że mimo wyeksponowania w swojej postaci wielu negatywnych cech, widz czuje do niej nutkę sympatii. A może po prostu jest nam go żal. Ale bez dobrych partnerów mogłoby mu się to nie powieść. Pozostałym aktorom również świetnie udało się skonstruować swoje postacie. Co więcej ich bohaterowie wcale nie są jednowymiarowymi typami. Tak jest w przypadku Laleczki – Magdalena Żak nie kreuje tylko młodej i naiwnej dziewczyny. Jej bohaterka ma marzenia, szuka miłości i akceptacji. Wspaniałą drugoplanową postać stworzyła Magdalena Celmer. Z rzadka pojawiająca się Ciocia Róża wręcz hipnotyzowała. Bił od niej ogromny smutek, a samotność staruszki była boleśnie odczuwalna.

Świat ukazany w spektaklu Jacka Poniedziałka jest bardzo depresyjny. Desperacja, frustracja i samotność popychają bohaterów do czynów pełnych nienawiści i złośliwości. Nie ma tu wzajemnego zrozumienia, a więzi międzyludzkie prawie nie istnieją. Diagnoza świata dokonana przez reżysera, choć bardzo pesymistyczna, ujawnia wiele działającym nim mechanizmów. Może chociaż ich świadomość sprawi, że będziemy próbować przeciwstawić się im.

Joanna Królikowska
Tupot
21 maja 2016

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...