Galaktyka emocji

"Gąska" - reż. Mirosław Bednarek - Teatr im. Jana Kochanowskiego

Teatr Kochanowskiego mówi o prowincjonalnym teatrze: pyskówki słowne scenicznych postaci oraz bieliźniane fatałaszki codzienności ukrywanej pod pudrem; stagnacja marzeń, kryzys tożsamości, miłość i zawiść, śmiech zamierający na ustach, zastanowienie i refleksja nad człowieczym bytem.

Oto konfesjonał "Gąski" Nikołaja Kolady w reż. Mirosława Bednarka - nadzianej krwistym farszem sinusoidy, której amplituda emocji podniesie z uczuciowego niebytu najbardziej oziębłe dusze. Siła i słodycz realizacji reżysera uszkadza nieodwracalnie system immunologiczny duszy, dając jej szansę, zwłaszcza poprzez śmiech przemieszany z łzą jedną, a słoną, do rekonstrukcji optyki marzeń. Opolska Gąska to intensywny bukiet smaku jesiennego wina o aromacie słodko-gorzkiej refleksji nad własnym życiem, w którym tak do końca nie wiadomo, gdzie się kończy, a gdzie zaczyna Teatr.

Świat emocji opisany przez uralskiego dramaturga w "Gąsce" koncentruje się na pytaniach stawianych sobie o poranku przy pierwszym łyku kawy, czasem przy papierosie: Co zrobiłeś człowieku ze swoim życiem? Jerzy Czech, tłumacz twórczości Nikołaja Kolady, pisze: "Akcja sztuk Kolady rozgrywa się zawsze w jakimś szczególnym momencie życia bohaterów. W "Gąsce" ludzie, którym daleko jeszcze do śmierci, nagle uświadamiają sobie, że w ich życiu tak naprawdę nic nowego już się nie wydarzy. Jeszcze niedawno snuli Bóg wie jakie plany, marzyli o sukcesach, o szczęściu, i oto już wiedzą, że nic z tych marzeń się nie spełni, że prowincjonalny teatr pozostanie ich jedyną rzeczywistością. Bohaterowie próbują odmienić swój los; mężczyźni, jak to często bywa, wdają się w miłosne afery, ale owe próby kończą się nader żałośnie. Tak samo żałosne są skargi, wypowiadane wcale nie "swoimi słowami", raczej słowami postaci, granych na scenie. Żałosne i kabotyńskie, ale czy tym samym nieautentyczne? Czy ból i gorycz niespełnienia są przez to mniej dotkliwe? Tyrady Ałły czy Fiodora budzą śmiech, ale gdy się człowiek nad nimi zastanowi, przestaje się śmiać, może zaś odnaleźć w nich coś bardzo istotnego i bliskiego sobie - taką ambiwalencję Kolada z góry założył, na tym polega właśnie jego metoda twórcza. Nie on jednak pierwszy zauważył, że świat jest teatrem, a ludzie aktorami. Z pewnością autor Gąski złożył w niej hołd teatrowi, ludziom teatru z całą ich wielkością i małością; zarazem jednak napisał sztukę o nas wszystkich. Dla mnie jego przesłanie było jasne, jeśli zaś młodsi widzowie "nie czują" jeszcze omawianego problemu, to niech się nie łudzą: przyjdzie czas, że go poczują".

W rozbebeszonej scenografii zdającej się być posklejaną z resztek niegdysiejszych realizacji (świetna kompozycja przestrzeni autorstwa Maryny Wyszomirskiej), widownia zostaje oderwana w kosmiczną próżnię dalekiej podróży z kosmodromu codzienności na planetę usytuowaną w odległej galaktyce najgłębiej skrywanych, ludzkich marzeń. Całość odbywa się tutaj, w nas samych, na widowni, gdzie każda dusza jest osobnym kosmosem, a fizyczna bliskość oddychania ową scenografią, za którą pozostaje człowiek - zawsze samotny: "() człowiek skazany na osamotnienie ma w sobie przeszkodę, której nie potrafi przezwyciężyć () człowiek osamotniony jest bezradny wobec dojmującego poczucia pojedynczości - to brak Drugiego jest jego największym nieszczęściem, ale też nie ma nikogo, kto mógłby mu zastąpić ten brak" - notuje Wojciech Kuczok w książce "Poza światłem".

W tak nakreślonej przestrzeni zespół realizujący przedstawienie buduje obraz, w którym ciężko oddzielić sceniczne dzianie się od świata realnego. Przestrzeń płonie emocją kreowanych ról zawadzając o wiele dalej w głąb duszy widza, niż ten by się zgodził, gdyby wcześniej wiedział, na jaki spektakl kupuje bilet.

Diana Arlety Los-Pławszewskiej w walce na poduszki z Ałłą Judyty Paradzińskiej - spojrzenie jej pięknych oczu, wściekłość, śmiech, płacz - prawda to czy tylko gra? Zmysłowe piękno Ałły wykreowanej przez Judytę Paradzińską, od której nie sposób oderwać oczu (zatrzymuje kostium, szyk, klasa bycia na scenie) w kontraście z charakterem postaci szorstko pogodzonej z frazą mówiącą, że jej nic już nie zdziwi - takie jest życie. To tak nas właśnie gasi, spłaszcza, dystansuje od marzeń codzienność? Tacy będziemy - jesteśmy? Tacy jak ona - Ałła? A może przebiegli jak Nonna Eweliny Łyszczek, której postać ukrywa seksapil w scenicznych papilotach, a gdy dwie starsze kocice walczą na poduszki - cichutko leży pod łóżkiem - może szlocha, może płacze? Czy wówczas bardziej jest sobą, czy dopuszcza widza głębiej do galaktyki kreowanej postaci tytułowej Gąski? I wreszcie męscy szowiniści: Fiodor "Szarik" Mirosława Bendarka w roli dyrektora teatru oraz amant Wasilij Adama Ciołka. Władni panowie świata, macho w podróży przez czas. Twardziele, którzy - gdy przyjdzie co do czego - walczą o to, który pierwej się powiesi. Słabeusze latający za byle młodą kiecką potrzebujący mentalnego pampersa. Wszak sobą są dopiero wówczas, gdy jednego Diana (rozkoszna i silna Arleta Los-Pławszewska) karmi ciastem, a drugiego (doskonale zagrana scena duetu Paradzińska - Ciołek) tuli w ramionach niemająca żadnych wątpliwości wobec mechanizmów życia Ałła Judyty Paradzińskiej. Jak pisze Antoni Kępiński - Im większe w człowieku wewnętrzne rozbicie, poczucie własnej słabości, niepewności i lęk, tym większa tęsknota za czymś, co go z powrotem scali, da pewność i wiarę w siebie.

"Gąska" w reżyserii Mirosława Bednarka oprócz emocjonalnej siły i słodyczy (wszak o to chodzi w teatrze przez duże "T") uderza nade wszystko precyzją gry aktorskiej. Dopracowaniem gestu, pauzy lirycznej, kondensatem precyzji sterowania duszą widza za pomocą warsztatu zarezerwowanego wyłącznie dla najlepszych aktorów i reżyserów. Gramatyka scenicznej przestrzeni rozkłada akcenty za pomocą świateł i dźwięków, umiejętnie sterując fabułą poprzez stworzenie dwóch planów dziania się. Gdy para aktorów na jednym z planów zastyga, światło i dźwięk przenoszą widza na plan drugi, gdzie rozgrywa się kolejna scena, co jednakże nie oznacza, że na wcześniejszym, wygaszonym chwilowo planie, nie ma żadnej gry. I chociaż tam czas zastyga - aktorzy grają i czynią to doskonale.

Tak pięknie zrealizowana "Gąska" Nikołaja Kolady to przepis na wyśmienitą lekcję języka polskiego. W dobie wszędobylskiej, medialnej płaskości i odzierania młodego człowieka z umiejętności budowania świata własnych emocji w niestabilnym, współczesnym świecie - spektakl ten jest swoistego rodzaju panaceum pozwalającym przeprowadzić młodego człowieka przez emocjonalną burzę hormonów okresu dorastania i zadawania pytań dotyczących: sensu istnienia, konstrukcji duszy, budowania własnej osobowości, refleksji rodzących się przy okazji pierwszych poważnych miłości doświadczanych na wysokości szkoły średniej.

Mateusz Rossa
Tektura Opolska
3 października 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia