Gdy aktor jest Bogiem

21. Olsztyńskie Spotkania Teatralne - podsumowanie

By widz został oczarowany, musi być świadkiem przeistoczenia się aktora. Zaczyna się zwyczajnie od peruki i pudru czy doklejonej brody, ale potrzebne jest to "coś" - talent i rzemiosło. Zakończone w niedzielę Olsztyńskie Spotkania Teatralne przywracają wiarę w teatr, w którym aktor jest Bogiem.

Niemal cyrkowe sztuczki pokazywał na oczach olśnionych widzów Jerzy Stuhr w "32 omdleniach" Antoniego Czechowa w reż. Andrzeja Domalika, z którymi przyjechał do Olsztyna Teatr Polonia. W pierwszej jednoaktówce, w "Niedźwiedziu", Stuhr był ordynusem wpadającym na scenę z impetem i z doklejoną brodą, w "Oświadczynach" - omdlewającym kawalerem, który stara się o rękę sąsiadki i który dostaje nerwowego tiku od irytacji. W "Historii zakulisowej" wciela się w postać aktora żegnającego się ze sceną. Stuhr zachwycał w "32 omdleniach", podobnie jak Krystyna Janda i starszy od nich niemal o pokolenie Ignacy Gogolewski. Ale zwyczajnie zachwycał Czechow. I chwała aktorom, że przypomnieli tego genialnego rosyjskiego autora. Choć Stuhr przyznał, że zdecydował się na Czechowa, bo przyświecała mu gwiazda Tadeusza Łomnickiego. Chciał wykreować rolę na równie mistrzowskim poziomie.

- Aktor powinien mieć skórę słonia i wrażliwość motyla - powiedział Jerzy Stuhr na spotkaniu z olsztyńską publicznością. Ale wcześniej zaznaczył kilkakrotnie: - W teatrze wykreowuję postać, natomiast obnażam się psychicznie w filmie...

Po dwugodzinnym forsownym spektaklu Jerzy Stuhr znalazł siłę, by spotkać się z widzami, opowiedzieć o swojej wizji teatru, ale i cierpliwie wpisywać dedykacje w swoim dzienniku "Tak sobie myślę".

***

Irena Jun i Stanisław Brudny z warszawskiego Teatru Studio zachwycili swą kreacją w spektaklu "Józef i Maria". Maria, sprzątaczka marketu, Józef, stróż nocny, w noc wigilijną "zrzucają" skóry starych, samotnych ludzi. Ona staje się tancerką rewiową, a on... Chaplinem.

Monodram Jacka Zawadzkiego ze szczecińskiego Teatru Kana do tekstu Jerofiejewa "Moskwa-Pietuszki" w reż. Zygmunta Duczyńskiego był również popisem wirtuozerii aktora. Zresztą to spektakl legenda. Miał premierę w 1979 roku. Przez godzinę Zawadzki utrzymywał naszą uwagę, wcielając się w alkoholika Wienieczkę. Widzowie zgotowali mu owacje na stojąco. Aktor podziękował słowami: "Kocham Olsztyn".

I powiedział, że zachwycił go widok, jaki zobaczył po wyjściu z olsztyńskiego dworca: cerkiew, kościół, a w środku McDonald's.

Spotkania dawały możność zapoznania się z wieloma formami teatralnymi. Przykładem z jednej strony była tradycja i solidne rzemiosło Wrocławskiego Teatru Pantomimy. Zobaczyliśmy widowiska wg "Zamku" Kafki i "Domu Bernardy Alba" Lorki w reż. Zbigniewa Szymczyka. Z drugiej strony podobała się żywiołowość młodych aktorów z Teatru Malabar Hotel w sposób świeży interpretujących "Wesele" Wyspiańskiego. W tym spektaklu Panna Młoda zmieniła się w Chochola. Poruszało "Przejście" lubelskiego mistrza sceny alternatywnej Leszka Mądzika ze Sceny Plastycznej KUL. To byl teatr totalny i bezkompromisowy. Tym razem scenę i widownię stanowił zaciemniony salon Galerii Sztuki Współczesnej BWA. Siedzieliśmy na wyniesionych pod sufit podestach, jak w gigantycznym... grobie. W półmroku, na parkiecie galerii rozgrywało się misterium unicestwienia nagich ciał. Jak Mądzik doszedł do takiego efektu, to już jego tajemnica. ***

Ostatni akcent spotkań - po gali z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru - "Bal w operze" gdyńskiego Teatru Muzycznego w reż. Wojciecha Kościelniaka. Tuwim przerobiony na musical, zakończony zbiorowym striptizem młodych aktorów.

Marek Barańsk
Gazeta Olsztyńska
29 marca 2013

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...