Gdy wszystko jest nonsensem

2. Nowa Klasyka Europy

Tam jest wszystko - przeszłość, dziś i lęki przyszłości, to jest "język wspólny". Rzecz w tym, jak czytać dzieła mistrzów. Zakończony właśnie w Teatrze im. Jaracza Międzynarodowy Festiwal Nowa Klasyka Europy po raz drugi pokazał niezniszczalną siłę teatru budowanego na mocnych literackich podstawach przez artystyczne osobowości. Wybór celny, za co należy się uznanie Romanowi Pawłowskiemu, kuratorowi programowemu festiwalu i animatorowi spotkań z twórcami.

Zaczęło się od poematu Szekspira o śmiertelnie zranionej godności kobiety "Gwałt na Lukrecji" z Royal Shakespeare Company Stratford/Londyn, świetnie przekazanym w recitalu Camille 0'Sullivan. Moskiewski Teatr Narodów przywiózł klimatyczną "Szoszę" Singera.

W inscenizacji Schauspielhaus Bochum Jan Klata zapędził wykluczonych, wytatuowanych "Zbójców" [na zdjęciu] Schillera do lasu z neonówek. "Borysem Godunowem" Puszkina, jarmarczno-karnawałową grą o władzę z ludem i o lud, zrobił wrażenie Nikołaj Kolada, goszczący ze swoim sławnym Kolyada Theatre z Jekaterynburga. W finale Klockriketeatern z Helsinek zaskoczył "Wujaszkiem Wanią" Czechowa.

Na tym festiwalu nie przyznaje się nagród (może warto pomyśleć choć o plebiscycie publiczności). W relacjach po pierwszej edycji prym wiodły "Opowieści Szukszyna" z Moskwy. W tegorocznym wyborze, ceniąc subtelne wyznania Lukrecji, na czele stawiam prawie 4-godzinną rozedrganą, czasem histeryczną, przerażającą i śmieszną wizję "Wujaszka Wani" w inscenizacji ukraińskiego reżysera Andrija Żołdaka.

Klucz do niej tkwi w tekście. "Wszystko prawdopodobnie jest jednym wielkim nonsensem" mówi doktor Astrów. Tym największym okazuje się wieczne, wszechwładne pragnienie miłości. Reżyser metodycznie konstruuje piramidę nonsensów, w której toczy się życie bohaterów. Nasze życie. "Miłość jest szczęściem" głosił Czechow. Tu wszyscy za nim gonią. Wszyscy kochają i przegrywają. Żołdak co chwila każe wskakiwać bohaterom do basenu, zajmującego znaczną część sceny, ale emocje nie stygną, woda nie zmywa pragnień. Helena (Krista Kosonen), młoda żona starego profesora Sieriebrjakowa, jest jak syrena (do-

słownie), topielica i kuszący wamp. Pragnie uczuć i nie znajduje ukojenia. Z miłości do niej cierpi doktor i wuja-szek. Scena, podczas której ona i Wania odsłaniają swoje poranione dusze, rozgrywa się na tle przejmującej muzyki Pucciniego i arii Kalafa "Nessun dorma", wyjętej z "Trubadura" opowiadającego o miłości kobiety okrutnej. Jest w tej inscenizacji operowa koturnowość, narastający obezwładniający tragizm i szaleństwo. Każda sytuacja i stan ducha rozłożony jest na wiele gestów, symboli, rekwizytów (efektowna i wieloznaczna scenografia!). Słów nie pada wiele. Tu się wciąż dzieje - najczęściej pozornie bez sensu. W obsadzie prym wiodły panie. Wręcz wstrząsającą postać Soni, dziewczyny kochającej bez wzajemności, zagrała Alma Poysti.

Festiwal mówił różnorodnymi scenicznymi językami. U Żołdaka była to wręcz teatralna wieża Babel. Szkoda, że aż dwa lata trzeba czekać na kolejną "Nową Klasykę Europy".

Renata Sas
Express Ilustrowany
4 grudnia 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia