Geniusz i zwykłe sprawy

"Lato w Nohant" - reż: Jan Skotnicki - Teatr Dramatyczny im. Szaniawskiego Płock

Czy o tym przedstawieniu można w ogóle napisać źle? Reżyser, profesor Jan Skotnicki, to historia polskiej sceny. Pracował z największymi, w dodatku 35 lat temu założył nasz płocki teatr i mu dyrektorował

Do tego jeszcze Jarosław Iwaszkiewicz, autor dramatu, wiadomo - wielkim poetą był. A bohater sztuki, Fryderyk Chopin, no to już w ogóle...

Z drugiej jednak strony "Lato w Nohant" po niedzielnej premierze będzie jeszcze wystawione. Jak Bóg przykazał - o godz. 19, dla dorosłego widza, który będzie musiał kupić bilet. I po prostu muszę temu ewentualnemu widzowi napisać, czy warto tego dnia ruszyć się z domu, zainwestować trochę gotówki, usiąść w fotelu i patrzeć.

Powiem więc wprost - mnie nie zachwyca. Zaczynając od samego tekstu - Iwaszkiewicz dokonał dziwnego połączenia, postać geniusza włożył w sam środek farsy w starym francuskim stylu. Chopin przez dwa pierwsze akty siedzi za drzwiami i bębni w fortepian, a widzowie dowiadują się, że Maurycy niecnie wykorzystał Augustynę, w której nieszczęśliwie kocha się Teodor, Ferdynand zaś kocha Solange, która ostatecznie wychodzi za Clesingera... W końcu pojawia się On - ale piorun z jasnego nieba też nie uderza. Chopin z "Lata w Nohant" lubi piersi z kurczaka i żeby mu spodnie porządnie do kufrów pakowali.

Rozumiem - dobrze jest zestawić genialną, obrosłą latami uwielbienia postać z prostymi sprawami. To faktycznie wręcz szokuje, widzowie śmiali się, kiedy Chopin zaczynał o tym kurczaku, niby zwykła sprawa, ale w jego ustach wręcz nieprawdopodobna. Ale te miłosne perypetie z pierwszego planu to nie są zwykłe sprawy, tylko farsowy, sztuczny świat.

Realizacja - Skotnicki zapowiadał, że będzie klasycznie, bez udziwnień. I tak faktycznie było. Na scenie kanapa z epoki, po bokach dwie kompozycje kwiatowe. Gospodyni Nohant - George Sand - władcza, Maurycy - jej syn - zepsuty, Chopin wycofany. Wszystko na miejscu. Bez szaleństwa, dzięki któremu "Lato w Nohant" zostałoby w pamięci na dłużej.

Cóż więc zostaje? Aktorzy.

Tak, dla nich warto 10 kwietnia kupić bilet i zasiąść na widowni. A przede wszystkim dla Katarzyny Anzorge. Jej Solange jest piękna, prawdziwa, chwilami wręcz tragiczna w podłym układzie między matką a byłym kochankiem matki - Chopinem. Jeszcze przed premierą Skotnicki mówił, że "Lato" jest nie o Chopinie, a właśnie o niej, o Solange i jej matce. Że obie panie (Sand zagrała Hanna Chojnacka) będą miały wspaniałe sceny. I dotrzymał słowa.

Milena Orłowska
Gazeta Wyborcza Płock
30 marca 2010

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia