Gibon ze śmietnika i zretuszowane porno

„Naprawiacze" - kur. Marta Derejczyk i Olga Budzań - Wrocławskie Muzeum Etnograficzne

Od polskiego godła na niemieckim plakacie, przez drewniane narzędzia rolnicze i obrazy Nikifora, po zacerowane skarpetki w gablocie. Od 23 października do 30 stycznia w Muzeum Etnograficznym można zobaczyć to wszystko, a nawet więcej.

„Naprawiacze" - wystawa we Wrocławskim Muzeum Etnograficznym przygotowana przez kuratorki Martę Derejczyk i Olgę Budzań jest odpowiedzią na dzisiejszy problem nadmiernego konsumpcjonizmu. Powstanie wystawy zdecydowanie nie jest przypadkowo ulokowane w czasie, bo coraz więcej z nas zamienia nowe na stare. Naprawianie stało się dzisiaj trendem. Młode pokolenie bezkompromisowo przeciwstawia się bezmyślnemu nabywaniu przedmiotów, secondhandy przeżywają oblężenie, styl minimalistyczny staje się coraz powszechniejszy a na mediach społecznościowych królują vintageshopy i artyści nadający nowe życie zużytym, czy zepsutym rzeczom.

Ekspozycja „Naprawiacze" stała się, niewątpliwie, jednym z elementów tej układanki, skierowana prawdopodobnie do nieco starszej widowni, ale i nie tylko. Muzeum chwali się całym spektrum naprawionych przedmiotów, co jest zdecydowanie zaletą, jednak wprowadza też pewien chaos. Już przy wejściu naszym oczom ukazuje się cały szereg drewnianych narzędzi, funkcje paru z nich zostają wyjaśnione przez panią kuratorkę, inne zaś pozostają owiane tajemnicą, podobnie jak obecność form do wyrobu pierników.

Następnie możemy podziwiać znalezioną w śmietniku figurkę gibona z Ćmielowa i jej krótką historię. Kawałek dalej znajdują się dwa, prawdopodobnie najciekawsze, przedmioty: stary niemiecki plakat zamalowany polskim godłem i tradycyjnie zdobiona regionalna kamizelka zakryta tanią, poszarzałą tkaniną. Przedmioty są niejako świadectwem historii naszego kraju, ich wygląd jest odzwierciedleniem zmian, jakie zachodziły we właścicielach, i tym samym, w społeczeństwie. W tym przypadku „naprawianie" a właściwie „zakrywanie" nabiera znaczenia symbolu.

Niestety, tuż obok gabloty z kamizelką i orłem, swoje miejsce mają zretuszowane zdjęcia ze starych magazynów pornograficznych, które trudno konotować jakkolwiek z ideą recyclingu będącą tematem wystawy. Innymi, wydaje się, nieco losowymi eksponatami są czarno-białe fotografie. Jednej z nich brakuje rogu, inna z kolei, jest pomazana długopisem – co świadczy o tym, że lepiej pasowy by do wystawy o tytule „niszczyciele". Co więcej, już sama obecność zdjęć była niejasna. Enigmatyczny podpis: „Zdjęcia z albumu rodzinnego Bronisławy Maksylewicz" niewiele mówił o samej ekspozycji. Informacji zabrakło także przy kilku innych przedmiotach, m.in. przy tajemniczej maszynie przypominającej nieco dawne przędła. Pani kurator przybliżyła kilka teorii dotyczących przeznaczenia machiny, jednak ostatecznie, pozostała dla odwiedzających zagadką.

Przygotowanie ekspozycji było niewątpliwie czasochłonne i skomplikowane ze względu na dużą różnorodność zbiorów. Jednak lepszym rozwiązaniem byłoby zmniejszenie ilości przedmiotów, a przyłożenie większej uwagi do przybliżenia ich historii, i tym samym, przedstawianej na wystawie rzeczywistości. To zdecydowanie ułatwiłoby percepcję wystawy jako całości i być może wyjaśniłoby zwiedzającym, co kierowało właścicielami, dlaczego tak zależało im na naprawieniu właśnie tych, a nie innych przedmiotów.

Nikola Kardasz
Dziennik Teatralny Dolny Śląsk
8 lipca 2022

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...