Giełda przy cerkwi, której nie było

"Horror Show" - reż. Anika Idczak - Nowy Teatr w Słupsku

Każde szanujące się miasto ma (bądź miało) giełdę. Miejsce na którym można kupić wszystko. Dosłownie. Szczególny sentyment do giełdy mają trzydziesto i czterdziestolatkowie, którzy na prowizorycznych stoiskach i straganach kupowali kasety VHS, płyty, białe skarpetki, różowe błyszczyki i ortalionowe kurtki. Pewnie pod koniec lat dziewięćdziesiątych, w okresie świetności giełd i raczkującego w Polsce hip-hopu, każdy na takiej giełdzie był. Właśnie w takich realiach swój spektakl osadziła Anika Idczak, przygotowując w Nowym Teatrze im. Witkacego w Słupsku „Horror Show".

Przedstawienie bardzo luźno opiera się na powieści Łukasza Orbitowskiego (tegorocznego laureata „Paszportu Polityki") o tym samym tytule. Akcję przeniesiono do Słupska, gdzie na terenie giełdy i w jej okolicach spotykają się zapadające w pamięć postacie. Narratorem opowieści i przewodnikiem widzów po tym odchodzącym w zapomnienie świecie jest Filip Gurłacz, wcielający się również w inne postaci (świetna rola Brandona). Jako narrator młody aktor jest demoniczny, wydaje się pochodzić z samego dna piekieł. Obserwuje odwiedzających kolejne stoiska, zdaje się być siłą sprawczą, od której zależne są losy handlarzy i ich klientów. Wcielając się w rolę Brandona jest zabawny, udaje mu się nadać postaci rysy mądrali, wręcz cwaniaczka, choć niepozbawionego wrażliwości. Młody aktor przechodzi transformacje pomiędzy kolejnymi postaciami. Nie wiem skąd wziął się Filip Gurłacz w Nowym Teatrze, być może został zakupiony na czarno na jakimś bazarze z świeżo upieczonymi aktorami. Z całą pewnością teatrowi ten zakup wyszedł na dobre. Zwłaszcza, że do transakcji dołączono uwodzącą aktorskim wdziękiem, urodą i eterycznością żonę Filipa Małgorzatę Patryn – Gurłacz.

Na scenie widzowie mogą zobaczyć również Martę Turkowską, której Giełdziara to postać z krwi i kości. Bohaterka wydaje się być żywcem wyjęta spomiędzy straganów z tandetnymi ubraniami i starzyzną. Jest przy tym autentyczna, dzięki czemu widzów nachodzą myśli, że praktycznie każdy z nich choć raz w życiu zetknął się z taką personą. Giełdziara to popis odwagi i dojrzałości aktorskiej Marty Turkowskiej. Po raz kolejny pokazuje się w roli bardzo charakterystycznej, z nizin społecznych, kierującej subtelnie lekki ciężar śmieszności swojej postaci prosto na siebie. Jest to kwintesencja poczucia humoru, za którą należą się Marcie brawa. Kto nie widział – musi zobaczyć, kto widział – nie może zapomnieć.

Prawdziwą metamorfozę na potrzeby „Horror Show" przeszedł Igor Chmielnik, który kreując postać Wuja „śmieszy, tumani, przestrasza", a przy tym w słupskim teatrze wciela się w coraz starszych bohaterów. Jaki efekt udaje się dzięki temu uzyskać w spektaklu? Nie sposób ukryć że trzydziestoletni aktor nie jest zgorzkniałym starcem u schyłku swojego mrocznego życia. Jednak to nie w realizmie tkwi walor odgrywanej przez niego postaci. Rozmazana biel na czuprynie, stukot mechanicznie uderzającej o podłogę laski, chód wywołujący wśród widzów spektaklu ból kości biodrowej czy barwa głosu wydrapująca chropowatą postać staruszka – to elementy, z których młody aktor buduje rolę na scenie. Kupuję ten sposób jego gry. Na czarno oczywiście – na tej aktorskiej giełdzie „nikt przecież nie płaci podatków".

Przedstawiona w spektaklu historia opiera się na makabrze i grotesce. Kolejne sceny, mające charakter barwnych impresji układają się w nietypową całość. Jej charakter podkreśla scenografia. Twórcy przygotowali trzy punkty, na których rozgrywają się sceniczne wydarzenia. Pierwszym z nich jest makieta giełdy z figurkami Lego prezentującymi ludzi, którzy odwiedzają to miejsce. Drugim jest kabina Toi Toi, która w zależności od potrzeb bywa toaletą wolnostojącą, blokiem mieszkalnym bądź siedzibą Wuja. Ostatnią „wyspą" scenograficzną jest stół, na którym Giełdziara stara się ułożyć znalezioną układankę. Każde miejsce jest inaczej oświetlane, ogromne znaczenie w tym spektaklu mają światła i efekty dzięki nim uzyskane. Wykorzystanie kuli stroboskopowej podoba się zwłaszcza młodszej części widowni. Scenografia skromna, ale praktyczna.

Realia, w których osadzony jest „Horror Show" są lepiej znane dojrzałemu widzowi, który faktycznie miał szansę doświadczyć charakterystycznej atmosfery giełdy, jednak zastosowane w spektaklu chwyty i efekty zdecydowanie bardziej spodobają się młodym widzom, dla których lata dziewięćdziesiąte wydają się odległą epoką sprzed istnienia Internetu i dostępu do popkultury. Nie zdają sobie sprawy, że otaczający ich świat jest spadkobiercą i kontynuatorem tamtych czasów. Kiedyś piractwem było kupno podrabianej kasety na giełdzie (genialna scena przeglądu dostępnej do kupienia na straganie muzyki), dziś jest nim ściągnięcie piosenki z sieci. Młodzież, której dedykowany jest ten spektakl może się na nim bardzo dobrze bawić. Należy to podkreślać i zachęcać młodych widzów, aby zobaczyli widowisko, które przygotowali dla nich twórcy niewiele starsi od nich.

Przedstawienie zrealizowano dzięki stypendium, jakie Filipowi Gurłaczowi (pochodzącemu ze Słupska) przyznał Prezydent tego miasta. Anika Idczak jest młodą reżyserką posiadającą własne spojrzenie na teatr, co zaprezentowała w tym spektaklu. „Horror Show" można uznać za pokaz młodzieńczej energii twórczej i wyobraźni całej ekipy pracującej nad stworzeniem w Nowym Teatrze im. Witkacego tego przedziwnego świata. Nie każdą giełdę nawiedzają siły nadprzyrodzone, tym bardziej warto wybrać się na to przedstawienie i zobaczyć, co też może się zdarzyć, gdy się pojawią. Bo może być tak, jak z fikcyjną cerkwią we wsi Kernerówka wymyśloną przez studenta historii sztuki na zaliczenie – w ostatniej scenie Giełdziara zanosi do niej kości Wuja i Brandona, który okazał się kotem. I ta fikcyjna cerkiew istnieje. Tak jak istnieje spektakl, którego wcześniej nie było. Wart waszej wizyty w Nowym Teatrze im. Witkacego w Słupsku.

Agata Białecka
Dziennik Teatralny Łódź
23 grudnia 2016
Portrety
Anika Idczak

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...