Głodna po Hamlecie

"Hamlet" - reż. Lyndsey Turner - National Theatre in London

W wywiadzie, który pokazano tuż przed transmisją z londyńskiego spektaklu, Benedict Cumberbatch żartował, że po Hamlecie czuje się głodny i zmęczony. Mogłabym powiedzieć, że po ponad 3 godzinnym przedstawieniu czułam się podobnie. Na pewno mój apetyt na Hamleta z prawdziwego zdarzenia nie został zaspokojony.

Sztuka w reżyserii Lyndsey Turner, laureatki nagrody Oliviera z 2014 roku, nie dorównała histerii, którą wywołał odtwórca głównej roli. Jeśli zatem wybieracie się na spektakl z powodu aktora, to z kina wyjdziecie zadowoleni, jeśli jednak liczycie na oryginalną adaptację najpopularniejszego dramatu Szekspira, możecie trochę kręcić nosem.

Nie zrozumcie mnie źle, Hamlet to spektakl na bardzo wysokim poziomie, jednak nie sprosta oczekiwaniom.

Reżyserka nie proponuje klasycznej konwencji szekspirowskiej sztuki, na szczęście próba jej uwspółcześniania nie jest zbyt nachalna. Tylko rekwizyty i wygląd bohaterów zdradzają nawiązania do teraźniejszości. Hamlet słucha muzyki na gramofonie, nosi koszulki z podobizną Davida Bowie, sportowe obuwie i ekstrawagancki frak z punkowym napisem „King", Horacy ma ciało ozdobione tatuażami, a Ofelia nie rozstaje się z aparatem fotograficznym. Piękne kostiumy zaprojektowała Katrina Lindsay, podczas gdy Es Devlin w imponujący sposób zagospodarowała przestrzeń Barbican Theatre. Scena teatru zamieniła się w ogromną zamkową salę z wysokimi ciężkimi drzwiami, schodami i stylowymi obrazami. Spektakl otwiera scena uroczystości z okazji zaślubin króla Klaudiusza z wdową po ojcu Hamleta– królową Gertrudą. Na środku sali stoi ogromny stół ozdobiony świecami i porożem (czy tylko mnie skojarzył się z Hannibalem?), z sufitu zwisa kryształowy żyrandol. Przed przerwą między aktami wraz z przez drzwi wpada niesione przez wiatr czarne (dużych rozmiarów) konfetti, ale już po antrakcie scena wygląda jakby przykryła ją ziemia. Zmiana scenografii współgra ze zmianą nastroju sztuki.

Benedict Cumberbatch jest Hamletem idealnym. Aktor, znany głównie z ról filmowych i telewizyjnych, ma za sobą lata doświadczeń na teatralnych deskach. Jego sceniczna pewność siebie jest widoczna gołym okiem. Cumberbatch wraz ze swoją postacią przechodzi nieustanną transformację. Czasem zachowuje się jak dzieciak, bawiąc się w wojnę w prowizorycznym zamku z drewnianymi żołnierzami, innym razem przegląda rodzinne albumy, nie mogąc pogodzić się ze utratą ojca i nowym związkiem matki. Chwilę później jest szaleńcem owładniętym obsesją zemsty. Nieważne, którą twarz Hamleta pokazuje, zawsze jest ona fascynująca. Cumberbatch błyszczy w scenach zbiorowych, ale jeszcze lepszy jest w emocjonalnie rozedrganych monologach.

Hamlet to świetnie zagrana sztuka, ale nie jest to wyłącznie zasługa serialowego Sherlocka Holmesa. Lyndsey Turner udało się bowiem zebrać znakomity zespół aktorski, w którym na szczególne wyróżnienie zasługuje królewska para: Ciarán Hinds jako Klaudiusz i Anastasia Hille jako Gertruda. Początkowo nie miałam przekonania do Sian Brooke, ale w scenach, w których Ofelia popada w obłęd, aktorka jest znakomita. Jim Norton w roli wścibskiego kanclerza królewskie Poloniusza odrobiną humoru znakomicie rozładowywał napiętą atmosferę.

Zaraz zapytacie, co z tym nieszczęsnym Hamletem jest nie tak, wszak do tej pory uzbierały się same pochwały? Już wyjaśniam ... wszystko przez pojedynek szermierczy między Hamletem a Laertes. Ta scena nie wyróżniałaby się niczym innym spośród innych scen, gdyby nie moment, w którym główny bohater zadaje śmiertelny cios swojemu przeciwnikowi. Ten ułamek sekundy reżyserka postanowiła pokazać w slow motion z migającym światłem i idealnie zgraną muzyką. Niby prosty zabieg, stosowany w teatrze, ale nagle ze sceny powiało śmiałością i energią. I tego właśnie brakuje w londyńskiej sztuce – spontaniczności, dystansu, zabawy chociażby formą. Turner ma do dyspozycji świetny zespół i aktora, którego nazwisko sprzedało 100 tys. wejściówek w kilka minut, a boi się wyjść poza bezpieczną strefę. I tylko dzięki Benedictowi Cumberbatchowi ten poprawny, aczkolwiek przewidywalny spektakl nie pójdzie w zapomnienie.

(-)
Kulturalnie Po Godzinach
20 października 2015
Portrety
Lyndsey Turner

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia